Wpis z mikrobloga

Lel, jak ja kocham jak ktoś mnie próbuje uszczęśliwić na siłę.

Kończę pracę, a że jestem umówiony na wieczór to nie mam za bardzo czasu zjeść, więc zamawiam jedzenie do domu. Dostaje komunikat, że będzie dowiezione za około półtorej godziny. No i super, akurat w międzyczasie zdążę się wykąpać i ogarnąć.

Wracam do domu, do dostarczenia obiadu jeszcze ponad 40 minut. Idę pod prysznic w takim razie. Wychodzę spod prysznica, ogarniam się i zerkam na komórkę, żeby sprawdzić godzinę. 4 połączenia nieodebrane od niezapisanego numeru. Oddzwaniam.

Okazuje się, że dostawca przyjechał pół godziny przed zapowiedzianym dowozem i już zdążył wrócić do knajpy. Nosz #!$%@? mać, pytam się czy może z powrotem przyjechać, a nie jest to daleko (10 minut drogi). Kierowca ból dupy, że znowu musi jechać i to z jednym zamówieniem, bo mu się nie opłaca i #!$%@?. Mówi, że jak będzie więcej dowozów to przyjedzie. Nie mam #!$%@? czasu czekać, bo nie wiem kiedy więcej tych dowozów będzie. Pytam się go, na którą godzinę miał być. A ten do mnie, że tak się zawsze robi, że daje się dłuższy czas oczekiwania, bo lepiej być wcześniej, niż później. Noż #!$%@?, #!$%@? mnie powoli zaczął strzelać. Zagroziłem, że zadzwonię zaraz do knajpy i powiem, że nie chce mi przywieźć. Łaskawie wsiadł w samochód i przyjechał.

Zero tipa gnoju. Zastanawiam się, czy zadzwonić do tej knajpy i dać im znać, że taki przyjemniaczek psuje im wizerunek.

#gorzkiezale #truestory #gastronomia
  • 2