Wpis z mikrobloga

Jest sobie gość, rolnik. Od jakichś 10 lat pije. Trochę pracuje "gdzieś tam" (nie na swojej roli którą dzierżawi), natomiast bierze dopłaty "na ziemię". Praca się kończy - najprawdopodobniej wyrzucają z roboty za picie, samogon - zużycie na poziomie do 1.5l dziennie. Pije dalej blisko rok do takiego stanu, że zabierają do szpitala - ciało, szczególnie wątroba - totalnie zdewastowane przez alkohol. Lekarz mówi: "proszę przygotować się na najgorsze". Cudem gość z tego wychodzi. Jakoś zaczyna wracać do siebie. Jego rodzina mówi coś w tonacji: "o, był ponad 40 dni w szpitalu, należy się chorobowe". No formalnie tak, ale dla mnie to kuriozalna sytuacja na tyle, że to na głos komentuję (obok współczucia tym ludziom). Ludzie się na mnie obrażają. Kurtyna.

Co o tym myślicie?
  • 2
jesli traktujemy alkoholizm jako chorobe, a nie jako wybor drogi zyciowej to facet jest rekonwalescentem :-)
zgadzam sie z Twoim tokiem myslenia, zeby unknac niedomowien.