Aktywne Wpisy
![Tacho_](https://wykop.pl/cdn/c3397992/Tacho__sjsQWqELoA,q60.jpg)
Tacho_ +33
Pytanie do dzieciatych facetów ...
Który z was z nieprzymuszonej woli dążył lub nalegał na posiadanie kaszojada?
Co rozmowa w biurze albo miedzy znajomymi, to cały czas narzekanie. Raz, że trzeba więcej #!$%@?ć, dwa że w sumie to ona nalegała, trzy że lekarze i inne obowiązki.
Już sam nie mogę rozróżnić zwykłego #!$%@?, czy faktycznie, facet chciałby sobie przeżyć spokojnie życie a dostaje:
szantaż emocjonalny prowadzący do wykorzystania seksualnego, w celu zaspokojenia
Który z was z nieprzymuszonej woli dążył lub nalegał na posiadanie kaszojada?
Co rozmowa w biurze albo miedzy znajomymi, to cały czas narzekanie. Raz, że trzeba więcej #!$%@?ć, dwa że w sumie to ona nalegała, trzy że lekarze i inne obowiązki.
Już sam nie mogę rozróżnić zwykłego #!$%@?, czy faktycznie, facet chciałby sobie przeżyć spokojnie życie a dostaje:
szantaż emocjonalny prowadzący do wykorzystania seksualnego, w celu zaspokojenia
Davvs +782
Mircy mam problem, może i głupi bo wiem, że wiele osób ma gorsze i poważniejsze problemy, no ale jednak męczy mnie to.
Jestem różowym paskiem i mam kompleks biedy.
Studiuję dziennie na drugim roku, mieszkam z moim niebieskim. Od czasu jak przestałam mieszkać z rodzicami i muszę uważniej przyglądać się wydawanym pieniądzom staję się straszną sknerą.
Dostaję miesięcznie 1200zł alimentów i to całe moje pieniądze, dorabiam troszkę na korepetycjach ale nie ma z tego kokosów, najczęściej dobijam do 1500-1550zł miesięcznie.
Z tego 1500zł 400zł idzie na jedzenie, 250zł na leki (choruję trochę i muszę je brać na stałe), 100zł na telefon i kartę miejską. Ogólnie jestem raczej słabego zdrowia i z 4 razy w roku muszę iść do dentysty albo prywatnie do lekarza. Na uczelni trzeba kupić jakiś obiad i ogólnie tak do wolnego wydania mam jakieś 400zł w miesiącu. Staram się robić drobne oszczędności więc przesyłam jakieś 200zł co miesiąc na konto oszczędnościowe, zdarza się, że coś podbiorę jak muszę iść do dentysty albo rozpierdzieliły się buty na zimę, na ten moment mam na tym oszczędnościowym 2100zł.
Czyli 2100zł plus jakieś grosze na koncie głównym (bo nowe alimenty dopiero za tydzień więc jestem już spłukana, jakaś stówka tam została) to wszystko co posiadam w wieku 20 lat. To żałosny wynik i codziennie myślę co zrobić, żeby poprawić swoją sytuację, ale nie wiem jak.
Bardzo chciałabym zrobić prawo jazdy, ale dzisiaj kurs+badania i egzamin to 2600zł, lubię się uczyć języka i chciałabym iść na kurs CPE ale to koszt z egzaminem jakieś 3200zł..
Mam też ogromne kompleksy co do mojego wyglądu, wiem że inwestycjami (np w zabiegi poprawiające jakość włosów, lepszymi ubraniami i aparatem na zęby) podskoczyłabym z 4/10 do chociaż 6/10 ale udaje mi się wysupłać w miesiącu najwyżej 50zł na słabej jakości bluzkę i tak się to ciągnie.
Mam kompleksy z tego powodu, że nie bardzo mnie stać żeby zainwestować w siebie (ani wygląd, ani rozwój), z zazdrością patrzę na bogatsze koleżanki z uczelni z zawsze zrobionymi paznokciami albo jeżdzącymi na wymianę do USA za kupę kasy. No i nie oszukujmy się, czuję się gorsza.
Mój kompleks rośnie, kiedy patrzę na mojego niebieskiego, nie zarabia on bardzo dużo jak na standardy wykopowych programistów, ale ma ok. 4.5k miesięcznie, ma już prawo jazdy, auto itp. w wieku 24 lat.
Sygnalizowałam mu problem, że kiepsko się czuję jak za każdą wycieczkę on płaci i za wyjście też, że gdyby nie on to już bym totalnie utknęła w domu i nic nie widziała.
On na to, że nie powinnam się tak surowo oceniać, bo on w moim wieku żył za 50zł tygodniowo i też nigdzie nie wychodził, ciuchy z lumpa itp.. Że jeszcze studiuję i mam czas na wszystko.
Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym już zarabiać swoje pieniądze, niestety praca dorywcza za 2-4stówki w miesiącu to wszystko na co mogę sobie pozwolić, studiuję wymagający kierunek, często jestem na uczelni od 8 do 17 albo 18. Miałam krótki epizod z pracą na inwentaryzacjach po nocach, no ale nie mogłam tego żadnym sposobem połączyć z dziennym studiowaniem, zdarzało mi się po pracy 12h jechać na uczelnię żeby spędzić tam następne 10h, byłam jak zombie, zdarzało mi się zasłabnąć.
Też często się widujemy ze znajomymi niebieskiego, oni wszyscy pracują za podobną stawkę, mogą sobie pozwolić na wakacje, wyjazd, zakupy.
Mircy czy może problemy są totalnie z dupy? Co powinnam zrobić żeby przestać się porównywać do innych ludzi z lepszą sytuacją materialną i docenić to co mam? Mam najlepszego niebieskiego na świecie, uwielbiam swoje studia.. Ale kurczę nie mogę wyłączyć tego myślenia, że z pieniędzmi wyglądałabym lepiej, czułabym się lepiej i była bardziej wartościowym człowiekiem bo stać by mnie było na poszerzanie umiejętności. Co powinnam zrobić?
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Komentarz usunięty przez autora
ja do tej pory pracowałem dorywczo tyle, żeby mi wystarczyło na #!$%@?, ale nie jestem jakoś szczególnie zaskoczony, że nie mam pieniędzy nic a nic xD
Studiujesz wymagający kierunek to może po studiach będziesz odcinać kupony dopiero
co to za cena z kosmosu? 1500 złoty za kurs B w warszawie teraz się woła
to chyba z wliczonymi jazdami doszkalającymi i niezdaną praktyką parokrotnie by wyszło te 2600
czyli 1770, ale to nadal nie jest 2600
że co?
Zreszta skad mam wiedziec jak ona to liczyla, moze u niej w miescie kurs jest troche drozszy
@Shyvana: źródło
to nie wprowadzaj ludzi w błąd jeśli tego nie zweryfikowałaś
Zaakceptował: Asterling
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora