Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Opowiem Wam historię części mojego życia.
Mam 27 lat. Pół roku temu zakończyłem swój czteroletni związek, gdy narzeczona zerwała zaręczyny (nie mówiąc mi o tym).
Wcześniej jeszcze mnie zdradziła #bolecnaboku ale nie to jest clue historii.
Jeżeli oczekujecie, że napiszę Wam tutaj jak wyjść z przegrywu, nie znajdziecie tego. Dopóki przegryw będzie kierował waszym życiem, nigdy z niego nie wyjdziecie. Najpierw musicie z niego wyjść mentalnie.
W tym roku kupiliśmy mieszkanie, razem. Mieliśmy odłożone pieniądze na wkład własny, bo ja mam stałą pracę od ponad 3 lat, natomiast ma luba dorabiała sobie w wakacje za granicą (Niemcy). Wszystko było super. Później ona wyjechała, jak co roku, do Niemiec, a ja miałem zająć się naszym nowokupionym mieszkaniem. Remont i inne pierdoły.
#!$%@?łem wszystko perfekcyjnie. Sam jeden, łącznie z położeniem paneli, płytek, złożeniem kuchni (kuchnia kupiona na wymiar), kiedy ona siedziała na obczyźnie.
Po powrocie była jakaś dziwna. Nie cieszyła się już jak przed zakupem, była inna. Całymi dniami przesiadywała przed komputerem, pod pretekstem utrzymywania kontaktu ze znajomymi.
Jak się później okazało, był tylko jeden znajomy, bardzo bliski. Zdradziła mnie z nim w Niemczech, ale uznali, że zostaną przyjaciółmi i po powrocie do normalności, mieli tylko tym pozostać.
Dowiedziałem się po dwóch miesiącach od jej powrotu. I wiecie czego najbardziej żałuję? Że nie powiedziałem jej wtedy: zakończ to z nim, albo #!$%@?. Bo cały czas miałem nadzieję, że uda się to naprawić. Że będzie z nami dobrze, w końcu jesteśmy narzeczeństwem, ślubu nie planowaliśmy, ale wcześniej sporo o tym rozmawialiśmy.
Przez kolejne dwa miesiące starałem się, wymyślałem różne rzeczy, które moglibyśmy robić razem, zależało mi na tym związku.
Ona przez ten cały czas miała #!$%@?, jedyne co robiła, to "miała nadzieję, że to się naprawi". Ale bez żadnych czynów.
Zaślepiony miłością i uczuciem nie zauważałem kolejnych rzeczy. Kilka kłamstw wyszło na jaw, ale nie spodziewałem się, że znów to zrobi. Obiecywała mi, że nigdy więcej mnie nie okłamie, po czym robiła to znów.
W końcu nie wytrzymałem i po kolejnej kłótni kazałem jej #!$%@?ć.
Mówiła, że uczucie do niego jest silniejsze od niej, nie może tego stłumić. Z resztą nawet się nie starała.
W ciągu tygodnia się wyprowadziła, ja powoli zorganizowałem kasę, żeby ją spłacić. Przed świętami spotkaliśmy się u notariusza i mieszkanie jest już tylko moje (kredyt był na mnie). Spłaciłem ją.
W międzyczasie dowiedziałem się, że są z tym typem parą. Ot tak, od razu. No ale przecież była z nim mentalnie o wiele dłużej.

Wiecie czego najbardziej żałuję? Że byłem, zwanym przez tutejsze towarzystwo, cipeuszem. Że nie postawiłem jej od razu ultimatum, albo nie kazałem od razu #!$%@?ć. Że mi zależało do samego końca, kiedy ona miała #!$%@? i tylko "myślała, że uczucie do mnie wróci".

Nigdy więcej. Całe swoje życie myślałem tylko o innych i im pomagałem. Dobro innych było dla mnie ważniejsze, niż moje. Tym bardziej kobiety, z którą wiązałem swoja przyszłość. Zrobiłbym dla niej wszystko, a ona nie potrafiła zerwać kontaktu z #!$%@?, który uderzał do niej, wiedząc że jest zajęta (tak, wiem, że to ona mu pozwoliła, ale i tak jest #!$%@?). A teraz siedzę sam w wyremontowanym przeze mnie mieszkaniu. Nie chcę się z nikim na razie spotykać, nie mam ochoty na wyjścia, spotkania ze znajomymi, imprezy. Skupiłem się na pracy i karierze. Idzie mi coraz lepiej, niedawno dostałem awans. Niemniej, pustka w środku i mieszkaniu, #!$%@? tak, kiedy przyzwyczajony byłeś, że zawsze ktoś czeka w nim na Ciebie lub Ty na nią. Że masz obok kogo zasypiać, kogo dotknąć, przytulić, porozmawiać.

Trzeba być zimnym #!$%@? dla ludzi, którzy Cię nie szanują. Bo inaczej będą pogrywać z Tobą tak, jak ona ze mną. I nie wahać się, gdy coś się #!$%@?. Jeżeli zależy obu stronom - świetnie, próbujcie. Ale jeżeli widzisz, że jej nie zależy, odpuść. Wiem, że teraz łatwo się to pisze, bo często w takich momentach jesteś zaślepiony uczuciem do drugiej osoby, ale im szybciej przejrzysz na oczy, tym lepiej.

Czy wyszedłem z przegrywu? Myślę, że jeszcze nie. Ale jestem na dobrej drodze.
Czas zacząć szanować siebie i otaczać się ludźmi, którzy darzą Cię szacunkiem. Czas zacząć myśleć o sobie.
Mam tylko nadzieję, że długo nie będę musiał czekać na swoją prawdziwą drugą połówkę, bo jest cholernie przykro wracać do pustego domu i robić wszystko samemu.
Wiem, że są ludzie, którym to odpowiada, ale ja zdecydowanie do nich nie należę.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 11
OP: @Major_Kogz: całkowicie szczerze? Nie lubię tak o niej myśleć. Wciąż ją szanuję i coś do niej czuję, w końcu wiązałem z nią niemałe plany.
Wiele nas łączyło i myślałem, że to właśnie ona. Ale najwidoczniej to nie działało w dwie strony ;)

"Gdzie ja teraz poznam drugą taką, która mnie zaakceptuje i pokocha takiego, jakim jestem?" :)

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Asterling
OP: I... jest mi po prostu źle. #!$%@? wręcz.
Bo mimo tego, że w niektórych kwestiach mnie #!$%@?ła, traktowałem ją jak swój ideał. Osobę, której mogłem w pełni zaufać, tą jedyną.
A ona dla niego okłamywała mnie wiele razy. Zerwała zaręczyny.
#!$%@?.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Asterling
ŚwietlistaUkochana: Lepiej jak wyda się wcześniej.
Sam spotykam się z mężatką. Spotykaliśmy się jak już była zaręczona. I w sumie to ona mnie poderwała. Przez kilka miesięcy nie pozwalałem bo miała narzeczonego.
Aż kiedyś trochę wypiłem i jej uległem. Tak zaczął się romans,który trwa do dziś.
Jej facet do dzisiaj niczego nie podejrzewa. Mnie to męczy bo jestem zazdrosny a ona?
Niewzruszona i tylko sobie układa kalendarz kiedy się spotkamy.
Nie
OP: ŚwietlistaUkochana: najpierw dowiedziałem się od wspólnej znajomej, że świergocze przez telefon po angielsku. Później przeczytałem kilka sms w jej telefonie, a na koniec widziałem maile, które z nim wymieniała.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: ludolfina98
@AnonimoweMirkoWyznania: szukając "plusów" całej sytuacji mogę jedynie powtórzyć to, co sam słyszałem od bliskich w podobnej sytuacji: dobrze, że nie było ślubu lub dzieci. Choć wspólne mieszkanie to też spory problem.
Będzie dobrze, nowy rok to nowe szanse.
Tylko szkoda tych lat. Miałem podobnie, tylko u mnie rozpadło się po 3 latach i nie było żadnych większych zobowiązań. Znam uczucie pustego mieszkania i chęci pogadania z kimś po powrocie z pracy.
@AnonimoweMirkoWyznania: dasz rade, doświadczenia życiowe kształtują charakter. Jednego to stłamsi tak, że będzie zdychał przez rok, a drugi wyciągnie wnioski i będzie parł do przodu. Z tego co piszesz to jesteś w tej drugiej grupie, minie trochę czasu i będziesz szczęśliwszy niż będąc z nią. Pamietaj, czas, jego nie przyśpieszysz ale w końcu przejdzie, ważne byś się w tym momencie nie "zatracił". Głowa do góry ;)
SpienionyStarzec: @AnonimoweMirkoWyznania: eh OPie, wiem doskonale jak się czujesz. 5 lat poważnego związku okryłem #bolecnaboku i wszystko upadło. I to żeby ten typ był jakiś lepszy ode mnie czy coś, zwykła patologia ze wsi po kryminale. Nie ogarniam tego zupełnie...
Najgorsze, że była przede wszystkim moim największym i jedynym przyjaciem: wiedziała o mnie wszystko itd a teraz to uczucie samotności i pustego mieszkania o którym piszesz bardzo boli.
Trzymaj się!
@AnonimoweMirkoWyznania mirku jestem znawca i oswiadczam ze jestes w dobre pozycji. Nie masz dupy w glowie, mysliss racjonalnie, nie zalamuj sie, moglo by byc znacznie gorzej, moglbys mieszkac w jej mieszkaniu i by ci taki numer odwalila, z jednej strony wymaga zebys ty sie wyprowadzil z drugiej uczucie ci na to nie pozwala plus ta zdrada buehe, uszy do gory bedzie git, masz swoje 4 sciany, teraz tinder lub sympatia i szukasz