Wpis z mikrobloga

Są święta Bożego Narodzenia więc zamieszczam fragment z pamiętnika mojego pradziadka który opisuje święta w obozie koncentracyjnym Dora k. Nordhausen, Niemcy. Rok 1944.

Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Gdy byłem na wolności nigdy nie spodziewałem się, że Święta Bożego Narodzenia będę spędzał na obczyźnie w obozie. Nastrój jaki tam panował przypominał jednak te święta. W bramie fabrycznej po obydwuch stronach stały choinki oświetlone mnustwem świateł elektrycznych. Te choinki przypominały naibardziej że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Około godziny czwartej po południu praca w fabryce została zatrzymana. Umilkły maszyny i cały zgiełk fabryczny. Zapanował w całej fabryce jakgdyby jakiś nastrój świąteczny. Dało się zauważyć że coś ważnego się zbliża. Jedną godzinę cała fabryka świętowała. Wsamym środku fabryki znajdował się olbrzymi plac. Jak okiem sięgnąć całe masy ludzi. Wszystko utrzymane w jak naiwiększym porządku. Ten plac był tak duży że pomieściło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Zainstalowane były głośniki. W głośnikach usłyszałem przemówienie. Przemawiał Adolf Hitler. Nastała bardzo uroczysta chwila. Było to napewno ostatnie jego przemówienie do nardodu niemieckiego. Między innemi mówił "Obywatele niemieccy, nadeszła ostatnia chwila dla narodu niemieckiego. Gdy naród niemiecki przetrwa do ostatka będzie szczęśliwy na wieki". Mówił dalej, "Dzielcie się ostatnim kawałkiem chleba. Pomagajcie sobie nawzajem ażeby przetrwać tą ciężką próbę dla narodu niemieckiego. Nasza armia dysponuje straszną bronią. Jeżeli użyjemy tej broni zwyciężymy wszystkich wrogów. Wtedy zawładniemy całą Europą, a potem nasza zwycięska armia pójdzie na podbój innych części świata". Przemówienie zakończyło się, "Niech żyje hitleryzm przewodnia siła narodu". Po przemówieniu Hitlera zarządzono minutę ciszy dla jego utszenia. Spowrotem w całej fabryce zachuczały maszyny i praca potoczyła się swoim codziennym systemem. Około godz. dziewiątej wieczorem wróciliśmy do baraku. Któryś z kolegów wyjął opłatek który przysłali nam z domu w paczce. Dzieliliśmy się opłatkiem życząc sobie aby przyszłe święta Bożego Narodzenia każdy z nas spędzał przy rodzinnym stole i żeby jak naiprędzej wojna się skończyła. Prawie każdemu zaświciła łza w oczach, bo była to bardzo smutna dla nas wigilja. Nastała cisza w baraku, każdy przeniósł się myślą tam do Ojczyzny pod rodzime strzechy. Nagle do baraku wkroczył kapo. Zachrypłym i pijanym głosem powiedział "I ja chcę wam złożyć życzenia. Życzę wam aby drugie święta Bożego Narodzenia spędziliście w tym baraku". Smutno spojrzałem ukradkiem po kolegach którzy pospuszczali głowy w dół. Smutno było tego wieczoru. Któryś z kolegów starał się rozweselić tą smutną armosferę, zagadał. "Nie martwcie się koledzy. Napewno przyszłe święta Bożego Narodzenia będziemy spędzać już w wolnej Ojczyźnie".


#pradziadekkingszajsa #swieta #bozenarodzenie
  • Odpowiedz