Wpis z mikrobloga

Dyplomacja PR i dyplomacja RP. Co wybrać po wyborze Trumpa?

Wywiad z Witoldem Juraszem

imo to poczekałbym jednak spokojnie na rozwój wydarzeń. Siłą amerykańskiej demokracji jest system checks and balances. Powoduje on, że zawsze dochodzi do korekty kursu i w efekcie jak do tej pory każda administracja w większym stopniu niż się wszyscy spodziewali kontynuowała linię poprzedniej. Checks and balances to równoważenie się władz, ale znaczenie ma również silny korpus urzędniczy, który wtłacza prezydenta w określone ramy. Oczywiście w przypadku tego prezydenta elekta to stoi pod znakiem zapytania. Po raz pierwszy bowiem mamy do czynienia z sytuacją, że wysokiej rangi dyplomaci nieoficjalnie mówili, że najprawdopodobniej nie będą służyć w administracji Trumpa. Ale emocje przechodzą, pozostaje rzeczywistość. Martwiłbym się raczej o to, że jak przyznał minister Waszczykowski nie mamy zbyt wielu kontaktów w kręgu prezydenta elekta.

W.J.: Rozróżniłbym politykę zagraniczną i dyplomację. Dyplomacja to aparat wykonawczy polityki zagranicznej. Obawiam się, że z jednym i drugim nie jest dobrze. Polityka zagraniczna za czasów funkcjonowania w MSZ Radosława Sikorskiego została sprowadzona do czystego PR-u. Niestety, to się nie zmieniło. Rządy ministra Sikorskiego doprowadziły do tego, że drugą czy trzecią osobą w resorcie był rzecznik prasowy. To za jego czasów mieliśmy sytuację, w której wśród sześciu wiceministrów spraw zagranicznych czterech nie miało doświadczenia placówkowego, a dwóch miało minimalny staż dyplomatyczny. Co oczywiście nie usprawiedliwia tego, że dziś jest podobnie. Ostatnim poważnym, „nudnym” ministrem – bo ministrowie spraw zagranicznych na świecie są właśnie i powinni być, choć nieładnie to brzmi, nudni – był Adam Daniel Rotfeld. Nie ze wszystkim, co pan Rotfeld mówi, się zgadzam, ale to po prostu jest poważny człowiek. U Rosjan wiceminister to był człowiek, żartobliwie rzecz ujmując, siwy albo łysy, a najlepiej siwy i łysy, ze stażem 30 lat w dyplomacji. U nas wiceministrem mógł być pan Grey.


Co możemy powiedzieć o obecnej polityce zagranicznej? Z niektórych polskich mediów docierają do nas informacje, że Polska „wstaje z kolan” i zaczyna liczyć się w świecie. Czy jest to tylko teatr odgrywany na potrzeby polityki wewnętrznej, czy może jednak w jakimś stopniu odwzorowanie rosnącej pozycji naszego kraju?

W.J.:Odpowiem jak Zhou Enlai: Za mało czasu minęło. Trudno jeszcze oceniać. A tak na poważnie to mamy problem. Za PO sądzono, że miarą sukcesu w polityce zagranicznej jest to, czy nas lubią, a nie to, ile załatwiliśmy. A teraz mamy ekipę, która uważa, że w ogóle nie ma znaczenia, czy nas lubią. Tymczasem ma znaczenie. Innymi słowy jest równie głupio, ale inaczej głupio. A miało przestać być głupio.


#publicystyka #witoldjurasz #geopolityka