Wpis z mikrobloga

@DynPydro: Trudno było spodziewać się mimo wszystko innego zakończenia. Sorrentino od lat jeżeli kombinuje to w warstwie wizualnej czy ogólnie "technicznej". Treściowo/filozoficznie zawsze ubóstwiał prostotę i tak jest w tym przypadku. Ale czy to jest złe? "Dyktator" Charliego Chaplina też miał zakończenie w tym klimacie, może nawet jeszcze bardziej naiwne, a jest legendarne ;).
@baalder363: Mimo dziwacznych sprzeczności, ten film, a raczej główny bohater był w miarę spójny. Forma nie pogrążyła treści.

Chodzi mi o papieża-wątpiącego, który mimo wszystko stara się być i chce(?) uchodzić za tytana wiary i faktycznie "Chrystusa na Ziemi". Wszystko wydaje się układać, Pius XIII odzyskuje wiarę, Bóg wysł#!$%@? go jak niegdyś swojego syna, rozwiązuje najbardziej złożone problemy Kościoła, a tu nagle... zakończenie z dupy. Jak najbardziej przemówienie do ludu pasowało,
@DynPydro: Ponad połowa tego przemówienia to był zdaje się cytat z tej Juany Fernandez (fikcyjnej co prawda, więc to były słowa Sorrentino, aczkolwiek nie samego Piusa-Lenny'ego), która mówiła te słowa do chorych dzieci, więc infantylność raczej była na miejscu. Akcja z zawałem faktycznie średnia, ale pewnie chcieli zrobić sobie furtkę do drugiego sezonu.

Tak w ogóle to jeśli chodzi o finałowy odcinek miałem nie do końca dobrą kopię i ostatnia scena