Wpis z mikrobloga

W zasadzie, to czym różni się pies od samochodu? Trudno mi zrozumieć ten hype kundlarzy, ojojoj pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Skoczy taki na ciebie w windzie z zaślinionym pyskiem i szczeka jak Niesiołowski. 'Pan się nie boi, burek się tylko bawi. Chyba Pana polubił!'. Że o zasranych trawnikach i śmierdzących mokrym kundlem klatkach nie wspomnę. Tymczasem samochód jest unowocześnioną koncepcją psa i nie rozumiem, jak w XXI wieku ktoś może woleć psa od samochodu. No, chyba że bierzemy pod uwagę fakt, że samochód kosztuje, a pchlarza można wziąć za darmo ze schroniska. Oba przedmioty (pies i samochód) posiadają mnóstwo cech wspólnych, a nawet przyćmiewają te cechy, które psiarze tak gloryfikują, na przykład: oba żyją około kilkunastu lat, oba zawsze wysłuchają twoich problemów i nie będą zadawać pytań, oba trzeba wyprowadzać na spacer ale można się też z nimi bawić (chociaż czy można porównać 'zabawę' ze śmierdzącym zwierzęciem jedzącym własne rzygi do redukcji przed dobrze wyprofilowanym zakrętem?). Do tego samochód może się do czegoś przydać, w przeciwieństwie do kundla. Swoim autkiem zawieziesz do szpitala żonę, której odeszły wody, a babcię, która słabo chodzi, podrzucisz na zakupy. W czasie tych procederów pies do niczego się nie przyda, może tylko wleźć pod koła bo pomylił kapsel od warki z kawałkiem czapi, a wtedy ty musisz dzwonić po śmieciarkę na to truchło i już jesteś spóźniony, ale i tutaj samochodzik przychodzi z pomocą: żona rodzi w bagażniku, a Twoje passeratti staje się inkubatorem nowego życia, natomiast babcia umiera co prawda ze starości, ale klimatyzacja utrzymuje jej ciało w niemal zmumifikowanym stanie, aż do przyjazdu odpowiednich służb. Samochód jest najlepszym przyjacielem człowieka, i to nawet bardziej niż pies, co myślę udało mi się udowodnić i przekonać niedowiarków.

#psy #takaprawda #samochody