Wpis z mikrobloga

#pasta #heheszki #coaching

Mój list do redakcji świata

Wartość i szacunek do rzeczy i pieniądza nauczyły mnie ciągłego samorozwoju. W wieku 40 lat, w przeciwieństwie do moich kolegów, mam już 51 lat doświadczenia w pracy w różnych branżach, w tym 28 lat w PUP jako bezrobotny. I szczerze nie jest mi żal osób, które zarabiają 15000 zł. Nikt nie narzekał.

Wychowałem się w czternastoosobowej rodzinie - ani zamożnej, ani biednej. Ot - mieszkaliśmy w jamie wydrążonej w ziemi. Zacząłem pracować w wieku 7 lat, bo chciałem mieć w końcu lepszy motocykl, zarobić na jacht i opłacić korepetycje mojej dwuletniej siostrze Emilce. Później, choć mogłem pójść na studia dzienne, wybrałem Oxford korespondencyjnie - mogłem zdobywać od razu doświadczenie w pracy i tam też nauczyłem się więcej niż kiedykolwiek mi ktoś przekazał na zajęciach. Zrobiłem profesurę z Administracji Sieci Komputerowych i habilitację z torrentów; studia opłaciłem sam od A do Z, czasami pożyczając od matki pieniądze na czesne, życie, narkotyki i randki. Niestety, nie było różowo, te pieniądze nie brały się znikąd i trzeba będzie je kiedyś oddać. No chyba, że matka umrze.

Przekwalifikowałem się w życiu 14 razy. Ukończyłem technika RPG; pracując w służbie zdrowia jako transplantolog-amator opłaciłem kolejny kurs na instruktora surfingu. Następnie próbowałem swoich sił prowadząc korporację na boku, ale nadal pracowałem jako instruktor, by opłacić studia na 7 kierunkach. Mój promotor polecił mnie do pracy - zakładałem internet i uczyłem się administrować siecią Pentagonu. Dziś jestem programistą analitykiem i neurochirurgiem u dwóch pracodawców oraz dorabiam jako kierowca autobusu wycieczkowego na trasie Warszawa-Lizbona. Opłacam też sobie studia magisterskie z logistyki, sinologii, kołczingu i drzewolecznictwa.

Ale czy na tym zakończę? Oczywiście, że nie. Nie myślcie sobie, że rynek pracy to bajka. Nie myślcie też, że celowo skakałem z jednego zawodu w drugi, bo nie wiedziałem czego chcę. Po prostu tam były pieniądze, a dziś jeden etat nie wystarczy, żeby się utrzymać.

Ciężko pracowałem przez te 51 lat i krok po kroku zbliżałem się do celu - opłacałem koncerty U2 w krajach rozwijających się, zdobywałem wiedzę, ordery i coraz więcej doświadczenia. Jeżeli słyszę, że ktoś nie podejmie pracy za 15000 zł, bo to dla niego hańba, to wcale nie będzie mi go żal. Gdy słyszę, że ktoś zarabia 15000 zł i nie ma szans na rozwój, trafia mnie szlag. Faktycznie, są takie miejsca, gdzie się tyle zarabia, ale do cholery... dlaczego nic nie zrobisz? I nie wysilisz się, żeby zmienić swoją sytuację? Sufit to nie limit, a piwnica - nie kaplica.

Da się, trzeba tylko chcieć się rozwinąć. I zrozumieć, że jeżeli brakuje ci doświadczenia, chęci do życia i koneksji możesz podjąć jakąkolwiek pracę i opłacać swoje pasje, bezzałogowe loty kosmiczne i zainteresowania, pójść na praktykę jednocześnie pracując w 9 firmach, zdobywać doświadczenie od ludzi i maszyn, którzy tak łatwo wiedzą też się nie podzielą. Trzeba być odkrywcą i wymyślać rozwiązania, o których nikt wcześniej nie pomyślał, by wreszcie któregoś dnia przyjść do szefa i powiedzieć mu, co chce się stworzyć. Tak otrzymuje się awans i szanse. Sebastian Kulczyk tak zrobił.

Obecnie pracuję na 13 etatach, a tak naprawdę na 11,75 etatu i nie narzekam ani na brak czasu, ani na brak zainteresowań. Nie zarabiam kroci, choć powyżej średniej statystycznej płacy netto, starcza mi na wszystko czego chcę, a jeszcze mogę odłożyć pieniądze na dalszy rozwój, finansować badania nad nowotworem i wesprzeć w potrzebie Elona Muska.

Kolejna rzecz, która jest notoryczna w naszym kraju i mogę ją nazwać typowym "Polactwem", to "muszę mieć". Muszę mieć mieszkanie, wodę, chleb, kaloryfer, mydło lepsze niż sąsiedzi, bajery, gadżety, przynajmniej dwie sztuki bielizny na tydzień. Otóż, nie, nie musisz ich mieć. Wystarczy określić priorytety i nauczyć się zarządzać pieniędzmi, optymalizować koszty, z najwyższą dokładnością wypisać wszystko, na co się wydało pieniądze.

Moja złota rada dla ludzi którzy chcą zarabiać więcej, i coś zrobić ze swoim życiem: naucz się skromności i po prostu to zrób. Przestań być w końcu biedny! Albo bal, albo żal.

Nie, nie nazywam się Witold Gadomski.

Nikt nie narzekał. Pozdrawiam.
  • 1