Wpis z mikrobloga

Witold Jurasz:

Witold Waszczykowski powiedział. że nie mamy żadnych kontaktów z otoczeniem Trumpa i dodał, że "podobno są jacyś ludzie z Polonii w jego otoczeniu" - ergo "trzeba będzie uruchomić kontakty". Dodał, że Trump wie o naszej polityce obronnej od polonii amerykańskiej. O tym, że ambasadorem w USA ma zostać literaturoznawca, który ani dnia nie zajmował się polityką zagraniczną pisałem już komentując, że to kuriozalna nominacja. Skoro już jednak wybrano pana profesora (skądinąd podobno przemiłego gentlemana) to czemu on już od kilku tygodni nie pracuje w Waszyngtonie i nie buduje tych relacji? W historii dyplomacji RP to pierwszy przypadek, gdy nie mamy kontaktów z jednym z obozów politycznych w USA. I absolutnie pierwszy, gdy odpowiedzialny za to minister o tym mówi publicznie. Mówi, bo chyba nie rozumie, że właśnie się przyznaje, że kierowana przezeń dyplomacja nie wykonuje swojej pracy. Co to znaczy, że "podobno są jacyś ludzie z Polonii w otoczeniu Trumpa"? Podobno? Pan Minister ma to wiedzieć. I znać tych ludzi. Czemu się jednak dziwić skoro Pan Minister nie odbył spotkań z kandydatami, jego podwładni nie znają sztabowców z żadnego z obozów, a polska ambasada w kluczowym momencie nie ma szefa. Pan Minister zajmuje się w kontekście wyborów w USA publicystką (i to - jak widać po cytatach - raczej marnej próby), a nie dyplomacją. Piotr Maciążek na twitterze skomentował to hasztagiem #facepalm. I słusznie niestety skomentował.


P.S. Pod moim wczorajszym wpisem o tym, że dla Polski byłoby lepiej, żeby wygrała Hilary Clinton jest m,nóstwo wpisów ludzi, którzy tak bardzo nie lubią establishmentu (jak się okazuje - również amerykańskiego), że kibicują D. Trumpowi. Osoby te określają się jako polscy patrioci. Bardzo to fajne, tylko czemu w takim razie myśląc o wyborach w USA nie myślą w "polskich kategoriach"?

#amerykawybiera2016 #polityka #polska #usa #witoldjurasz