Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Teraz czas na moją opowieść z gatunku #tfnogf choć z nieco innej perspektywy.

tl;dr


Bylem tym dzieciakiem, który wierzył w historie z komedii romantycznych, w zdobywanie kobiety swoimi bohaterskimi czynami, ale z drugiej strony miałem przyjazną osobowość, poczucie humoru i umiałem postawić na swoim, co przekładało się na zainteresowanie u niektórych dziewczyn. W połączeniu z tym, że byłem bardzo kochliwy i jeszcze bardziej wierzyłem w czyste ludzkie intencje (czyt. byłem naiwny), wiele razy się nadziałem.

Jeszcze w gimnazjum bardzo silnie zauroczyłem się w jednej dziewczynie, potrafiłem całe dnie do niej pisać albo fantazjować. Ona mi odpisywała ale z perspektywy czasu teraz widzę, że po prostu zaspokajałem jej zapotrzebowanie na atencje. Z powodu braku sukcesu u niej uznałem, że jestem w tej przegranej grupie młodych ludzi, którzy nie mają co liczyć na związek.

Z racji tego, że byłem dość wokalny i starałem się zająć wyższe miejsce w gimbazjalnej hierarchii reszta gówniarzy starała się podcinać mi skrzydła, wykorzystując to, że byłem dość łatwowierny, mówimy tu na przykład o dziewczynie, która zrobiła fałszywe konto na gg i pisała do mnie jako "dziewczyna, której się podobam, ale wstydzi się ze mną spotkać". Ludzie mieli ze mnie spory polew, jak sprawa wyszła na jaw i potem próbowali podobnych zagrywek.

Inaczej sprawa się miała, gdy wyjeżdżałem na jakieś kolonie, czy obozy wędrowne. Rzadko kiedy wracałem z takich bez dziewczyny (czasem przez te dwa tygodnie zdążyłem z jedną zerwać i znaleźć następną), ale jak takie związki miały w naturze - szybko się rozpadały.

Na przełomie gimnazjum i liceum kumpel znalazł gdzieś w internecie fora zajmujące się #pua i #nlp . Zacząłem szybko chłonąć wiedzę, przeczytałem Grę i kilka podobnych książek. Na początku, gdy pamiętałem tylko podstawy podstaw (pewność siebie, uśmiech, dbanie o siebie, droczenie się) było świetnie - bardzo dobrze dogadywałem się z dziewczynami. Ale potem wszystko wzięło w łeb, najpierw przez to #!$%@?łem sobie opinię w liceum (nasrałem we własne gniazdo, podrywałem dziewczynę ode mnie z klasy), a potem spieprzyłem sprawę z dziewczyną, o którą dobrą chwilę się starałem (i co najlepsze, potem dowiedziałem się od jej najlepszej kumpeli, że bardzo się jej podobałem, zanim zacząłem siedzieć w tym gównie). Poza tymi dwoma zdarzeniami PUA pomogło przy podrywie (bo normalnymi relacjami z dziewczynami bym tego nie nazwał), ale ostatecznie po każdym sukcesie czułem niesmak, że oszukałem dziewczynę, bo to, co robiłem, nie było mną.

Ze względu na akcję z tą dziewczyną z liceum, w szkole stałem się outsiderem, ale miałem szczęście - spotkałem wspaniałych ludzi ( z większością nadal mam kontakt ), którzy mnie przygarnęli do swojej ekipy, każdy miał jakieś hobby, każdy był swojego rodzaju oryginałem. Dzięki temu nie zdziadziałem do końca, bo po prostu miałem z kim spędzać czas. Co ciekawe, w tamtej ekipie też był gość, który bawił się w NLP i wykorzystywał go na nas, ale szybko został zdemaskowany i zgadnijcie - też się stał outsiderem.

W liceum byłem świadkiem wielu sytuacji, które podświadomie przekonywały mnie do mojej niechęci do dziewczyn. Raz na koncercie spotkałem znajomą, której związek dopiero co się rozpadł. Była bardzo w moim typie. Po tańcach i rozmowach zaczęliśmy się całować. Potem poszła do toalety, i jakoś się zgubiliśmy. Pół godziny później widziałem, jak całuje się z facetem, którego widziała pierwszy raz na oczy. Raz dziewczyna, którą pierwszy raz na oczy widziałem, upiła mnie a potem wyruchała na boisku szkolnym u mnie w liceum (włamywaliśmy się tam, żeby napić się piwa bo nikt się tam nie kręcił).
W innej sytuacji, dziewczyna, która zerwała z moim przyjacielem próbowała sobie to na mnie odbić. Nie podobał mi się ten pomysł, żeby bzykać byłą kumpla (dodatkowym minusem było to, że była bardzo nie w moim guście). Dowiedziałem się wtedy, że jak dziewczyna odmawia facetowi seksu, to jest to jej święte prawo, ale jak on odmówi jej, to jest pedałem (o ironio, jakiś czas później jej były stwierdził, że woli penisy).

Studia? Już tutaj byłem dość zrezygnowany. Nabrałem tyle niechęci, że kobiety zupełnie przestały mnie pociągać, do tego stopnia, że przez rok z hakiem się nie masturbowałem. Po prostu mi się nie chciało. Dopiero na drugim roku znowu postanowiłem spróbować, stawiając sobie za cel, że nie będę stosował żadnych sztuczek typu PUA. Poszedłem na kilka randek, z jedną dziewczyną mi się udało. Spotkaliśmy się kilka razy, dopiero na trzecim spotkaniu mieliśmy pokój dla siebie (akademik) i zbliżyliśmy się do siebie. Gdy potem odprowadzałem ją do siebie, powiedziała mi, żebym jej na przystanku przypadkiem nie całował, bo w okolicy mieszkają znajomi jej chłopaka. Na początku uznałem się za maczo, ale potem stwierdziłem, że cała ta sytuacja jest chora i nie tego szukam. I znowu się zniechęciłem. Po jakimś czasie znowu próbowałem wrócić do gry, ale z reguły kończyło się na kilku spotkaniach, mniej lub bardziej udanych.

Podczas wakacji na studiach miała miejsce jeszcze jedna sytuacja. Miałem grupę przyjaciół, takich jeszcze z gimnazjum (zawsze dbałem o to, by nie stracić kontaktu ze znajomymi po zmianie szkoły, czy miejsca zamieszkania). W międzyczasie dołączyła się do nas jedna dziewczyna, do której dwóch gości kiedyś czuło miętę. Zgywała chłopczycę, lubiła zabalować. A ja lubiłem się z nią droczyć, czasem aż do przesady. Na jednej imprezie, w bardzo dużym gronie - przyjaciół, znajomych, nieznajomych publicznie mnie upokorzyła - wyciągnęła rzecz, z której kiedyś się jej zwierzyłem i przerobiła to oczywiście tak, żeby postawić mnie w jak najgorszym świetle. Opuściłem imprezę, a na następny dzień przekabaciła moich przyjaciół (którzy, jak się później okazało, nadal się w niej podkochiwali) przeciwko mnie. Z dnia na dzień straciłem 3 ludzi, z którymi spędziłem 6 lat życia. Z doła wyprowadził mnie kiedyś znajomy, a teraz mój najlepszy przyjaciel, który wstawił się za mną i solidarnie zerwał z nimi znajomość.

Jeden jedyny raz, kiedy poczułem, że może się mylę i przestałem choć na chwilę patrzeć przez pryzmat moich złych doświadczeń, było podczas mojego krótkiego związku z dziewczyną z paczki, który nie przetrwał z powodu dystansu, który nas dzielił. Co ciekawe, ona też miała kilka i relacji, które były wielką pomyłką. Niestety to wszystko miało miejsce krótko przed wyjazdem na studia, każde na drugi koniec kraju. Nie muszę mówić, że nie przetrwało to próby czasu. Ale to jedna z niewielu relacji, które dobrze wspominam i jakoś podtrzymuje moją nadzieję.

Teraz mam 24 lata, skończyłem studia, dostałem pracę marzeń w nowej, małej miejscowości. Moi współpracownicy są świetni. Nie narzekam na nic. Rozwijam się, uczę się nowych rzeczy i chodzę regularnie na siłownię. Przyjaciele (wielu już zaręczonych) myślą, że jest wszystko ze mną w porządku, choć jestem dziwny, bo nadal nie mam dziewczyny. Ale przez cały ten czas nasłuchałem się takiej ilości kłamstw i głupich tłumaczeń, że uznałem, że lepiej mi będzie bez kobiety. I dopiero wczoraj wieczorem uznałem to za coś złego. Od miesiąca mieszkam w nowym miejscu i czuję się tutaj dość samotnie. Jasne, mogę jechać do znajomych albo rodziny na weekend, ale jednak czuję, że czegoś mi brak.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 9