Wpis z mikrobloga

A chodzenie na Kleparz jest fajne także dlatego, że możesz sobie, w dzień taki jak dziś, w to popołudnie słoneczne i jasne, wyjść, niby po dżemor, a potem przypomnieć sobie, że mamy przecież sierpień i śliwki.
I możesz stanąć przed panem, który sprzedaje je po trzy złote za kilogram, i kątem oka zauważyć, że nagle obok staje też ktoś, cały na biało, z siatką płócienną i jasnym kapeluszem. I możecie tak sobie stać w dwójkę przed tą samą ladą i spozierać na te same śliwki, czekając, aż on, Jan Maria Rokita, przerwie tę ciszę, która narosła między wami, pytaniem prostym a celnym:
- Dobre ma pan te śliwki?
I możesz zobaczyć jak pan, który sprzedaje je po trzy złote za kilogram, bierze jedną śliwkę, dzieli ją na pół i podaje wam po jednej połówce, i możesz szukać ukrytych, dziejowych aluzji w tym, że tobie trafiła się akurat ta z pestką.
I możesz usłyszeć, jak Jan Maria Rokita wzbrania się jeszcze, kurtuazyjnie, lecz stanowczo, że nie trzeba było podawać, proszę pana, że wystarczyło przecież powiedzieć, aż w końcu i on ulega, wyciąga dłoń i daje się ponieść chwili.
I wreszcie na końcu możesz usłyszeć, jak w spokoju tego słonecznego, jasnego popołudnia, powietrze przecina pytanie:
- I jak, panowie?
I może rozeprzeć cię duma, że oto twoje zdanie jest dla kogoś równie ważne, jak zdanie Jana Maria Rokity, chociażby był to tylko pan, który sprzedaje śliwki po trzy złote za kilogram. I możesz w odpowiedzi poprosić o pół kilograma, choć tak naprawdę chciałeś kupić trochę mniej.
A potem możesz, życiowo spełniony, oddalić się z godnością.
#pasta #krakow
  • 1