Wpis z mikrobloga

W Gorzowie spotykam Michała Bajora. W teatrze spotykam. Gra dziś recital. Obiecuję, że przyjdę. Zwłaszcza, że pada. Jem dobry obiad, popijam winem i kawą. Wracam do teatru. Jestem. Na widowni komplet. Ciemność, spot, jest! Bajor zaczyna od konferansjerki. Że to materiał biograficzny, że napisał go w całości Młynarski, że o podróżach... Jeszcze nie zdążył opowiedzieć o czym zaśpiewa, dwie osoby ze środka wstają i wychodzą. No ale jak to?!!! No dobrze, teatr czasem działa deprymująco, emocje, ktoś się gorzej poczuł. Pierwsza piosenka para wraca, za to wychodzi gość z trzeciego rzędu. I kilka osób z tyłu. Nie ma ich kilka minut. Wracają na zapowiedzi kolejnego kawałka. A to zapowiedź perła! Anegdota o podróży do Paryża, językach obcych, młodzieńczej porażce. Może rzeczywiście nieco przydługa, tłumaczę w duchu panią, która właśnie wychodzi podnosząc wszystkich ze swojego rzędu (wróci dokładnie w środku następnego numeru). Po niej jeszcze dwie osoby. Już wiem, szczają. Starsi ludzie głównie, bo to w końcu Bajor, mają prawo. Nie ich wina. Seria kolejnych numerów z nowej płyty, mało znanych. Aplauz stonowany. Łażą już w podgrupach. W końcu jest! Tak! Teraz! Pierwsze dźwięki "Ogrzej mnie", na widowni oddech ulgi aprobaty i emfazy. Pierwsze takty muzycznego wstępu, te najbardziej dramatyczne i... nie wierzę, wstaje kobieta i wychodzi! No żeż #!$%@?, teraz?! W tym momencie?!!! Trudno, najgorsze, że ona lubi te piosenkę, bo po trzech minutach przedziera się w drodze powrotnej przez ludzi jeszcze przed końcem, by choć na trochę się załapać. Zagryzam wargi. Ciągle to samo, albo kaszlą albo chodzą. Niepojęte to. Zamiast się skupić na koncercie złożeczę im w myślach. Nieco mi opada złość kiedy Bajor sypie kolejną świetną anegdotą, a mnie jakby lekko zaczyna cisnąć... No nie! No #!$%@?, nie! Wytrzymam przecież! Po 10 minutach jest nie do wytrzymania. Przypominam sobie, że od rana nie szczałem. Nigdy nie szczam w pociągu, a jechałem tu sześć godzin. Wypadek mojej sąsiadki, która wyszła cztery piosenki temu i dotąd nie wróciła, choć dla niej samej nie był zaskoczeniem, podcina mi w kwesti szczania skrzydła. Chociaż teraz widzę wraca. No ale nie, nie wyjdę! No ale to wino i ta kawa mnie #!$%@? mordują. Siedzę w pozycji jogi i łzy mi ciekną. Kiwam się w przód i tył jak kretyn. Bajor zapowiada przerywnik instrumentalny. No to #!$%@?! Wychodzę! Na szczęście siedzę na dostawce na samym tyle. Widzi to tylko kilka osób. Już nic nie mam do tych chodzących wcześniej! Relatywizm #!$%@?! Biegnę na foyer. Kibel oczywiście zajęty. Zaciskając krok, przez wyjście 'tylko dla obsługi teatru' docieram do toalety pracowniczej z boku sceny. Zza ścian dobiegają stłumione dźwięki końca części instrumentalnej. Lejąc po nogach naciskam klamkę. Zajęta!!! No żesz #!$%@?! Koniec. Odliczam od 10 do 1 jako już ostateczna zapowiedź wyszczania się na podłogę. Przy 'cztery' zamek przekręca się od środka i wychodzi. Patrzę spocony i zrezygnowany. To Michał Bajor.

https://www.facebook.com/Darek-z-Klanu-1198008130233584

#pasta #klan