Wpis z mikrobloga

Mireczki kupiłem Złodzieja Czasu. To moja ulubiona książka Pratchetta(choć trochę głupio to mówić, bo nie przeczytałem wszystkich, ale do tej pory to moja ulubiona). Podejście do człowieczeństwa i jego braku w tej książce jest niezwykle...............z jednej strony zabawne(Audytorzy w ciałach, którzy czytali tabliczki-pułapki DX), a z drugiej strony bardzo ciekawe. Albo moment, w którym Audytorzy rozbijali całe obrazy na pojedyncze atomy, ponieważ nie potrafili w ogóle zrozumieć koncepcji obrazu. Dlaczego ma wartość? Chociaż może w tym tkwi coś głębszego. Audytorzy myślą kolektywnie. W ogóle całe ich istnienie polega na myśli/istnieniu kolektywnym. Dlaczego, więc rozbijali obrazy na pojedyncze atomy, skoro zgodnie ze swoim rodzajem istnienia powinni patrzeć na obrazy jako na dopełniające się pojedyncze części? Może właśnie dlatego, że ciało wymusiło na nich autonomię? Indywiduum. Jednostka. W książkach Pratchetta widzę śmiech, niemal rechot z rzeczywistości, w której nam przyszło żyć. Jednak potem przychodzi cenna refleksja. Cieszę się, że mój brat dał mi Pratchetta. Moja fascynacja Pratchettem, będzie dla mnie najlepszą formą odnajdywania mojego zmarłego już brata. Poznawania go. Odkrywania go za pomocą tego czym się fascynował.
#pratchett