Wpis z mikrobloga

Wyjątkowo otaguję na nocnej.
#pisanie #opowiadanie #postapokalipsa
Wciąż wersja surowa, niesprawdzona, więc może zawierać błędy (szczególnie powtórzenia, bo zawsze sprawiały mi problem). Pisać dalej? ( ͡º ͜ʖ͡º)

Zaczęło się niewinnie. Jakaś ważna głowa z tych słynnych uniwersytetów wpadła na pomysł zmniejszenia populacji komarów. Miało to wpłynąć na poprawę stanu życia nie tylko zwykłego Europejczyka, ale i także zmniejszyć zachorowalność na malarię w Afryce. Idea szlachetna, tylko nikt nie przewidział następstw za tym idących, mimo iż nad tematem myślało mnóstwo osób, nikt nie przewidział, że zniknięcie komarów spowoduje tak zmasowane wymieranie innych gatunków. Nie do końca wtedy obserwowałem temat, bo gdy zaczęło się o tym trąbić już zupełnie poważnie, było za późno. Wiem, że najbardziej ucierpiało się ptakom i rybom. Ani ichtiologiem ani ornitologiem nie jestem, ale nietrudno mi było zauważyć, że w miastach już nie ma tylu jerzyków ile za czasów moich studiów.
Jak ptaki i ryby mogły doprowadzić do końca świata? Już pomijając kwestie produkcji żywności i zachwania poprawnego działania ekosystemu w grę weszli zieloni. Zielonych nikt nigdy nie lubił, aż nagle wszyscy odczuli, że robi się źle. No i wtedy ekoświry dostały potężne poparcie. Na tyle, że co drugi człowiek mijany na ulicy prawdopodobnie zapisał się albo planował zapisanie się do nich. Wpierw zaczęło się od manifestacji. Dużej liczby manifestacji na całym świecie. Manifestacje przerodziły się w zamieszki. Na przeciw zamieszkom wyszło wojsko. Otwarto ogień do cywili.
To była jak popieprzona lawina, którą obserwowałem z wygodnego fotela w małym mieszkaniu ulokowanym w północnej części Krakowa. Nagle cywile zdobyli broń. Nie podejrzewałem, że wśród moich znajomych znajdzie się wielu aktywistów. Wtedy postanowiłem, że uciekam z miasta.
Oczekując, aż żona wróci z pracy pozbierałem wszystko co potrzebne lub wartościowe i zapakowałem w bagażnik. Wtedy pierwszy raz ogarnął mnie potężny strach. Nie wiedziałem, czy uda nam się wydostać z miasta, czy drogi będą przejezdne, czy któreś z nas nie padnie ofiarą zabłąkanej kuli. Z myśli wyrwała mnie wiadomość od mej lubej. „Kupić jedzenie na mieście, czy robimy kolację?” To było cudowne jak ona podchodziła do tego wszystkiego. Uważała, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży, że jeszcze parę dni i wrócimy do normalnego życia. Dwa miesiące później wyrwałem jej pistolet, który przystawiła sobie do skroni.

Przy okazji wołam @Koritsu
  • 4
@PsyRomancer: bardzo chciałbym być miły i powiedzieć, że mi się podoba xD ale to jest tak paskudnie napisane, że trudno wytrzymać.

próbuj dalej, raczej będzie lepiej. trudno, żeby było gorzej xD