Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Tutaj 25 lvl, z problemem, który przez większość was zostanie pewnie zaklasyfikowany jako #logikarozowychpaskow.

Odkąd sięgam pamięcią, byłam obiektem żartów w rodzinie. Mój ojciec pieszczotliwie określał mnie przezwiskami "słonica", "krowa", "kula" itp. ku powszechnej radości najbliższych. Zaznaczę, że moja waga zawsze była w normie BMI, i mimo iż TEORETYCZNIE wiem, że te przezwiska (przynajmniej na samym początku) odnosiły się nie tyle do mojej wagi, a do mojego gapiostwa (jako dziecko lvl 6-7 bardzo często coś niszczyłam, przezwisko "słonica" nawiązywało raczej do powiedzenia "słoń w składzie porcelany") to po dziś dzień mam zrytą psychikę.

I tak cały okres dojrzewania był mi umilany takimi sympatycznymi przezwiskami. Zresztą moje prawdziwe imię rzadko było przez ojca używane, a jak już, to oznaczało, że coś poważnie skopałam i będzie mega ochrzan. Przestałam te przezwiska odbierać jako nabijanie się z mojej niezdarności, a zaczęłam przypisywać je mojemu ciału, zwłaszcza, że do najszczuplejszych nigdy nie należałam, co bardzo skrupulatnie przypominała mi starsza siostra (całe życie z niedowagą). Tuż przed wyprowadzką z domu (lvl 19), któregoś dnia dostałam ataku histerii kiedy ojciec ponowie puścił swoją wiązankę w obecności moich znajomych. Wykrzyczałam mu wtedy, że nie życzę sobie, aby kiedykolwiek tak się do mnie zwracał... Od tamtej pory nie usłyszałam już żadnego pieszczotliwego określenia tego typu, ale ile (jako zakompleksiona nastolatka) wyłam w poduszkę to szkoda gadać.

Dziś, lvl 24, a moja samoocena to gówno. Czuję się spasiona, mimo, że moje BMI<20,0 (pamiętajcie, że to też nie jest nie wiadomo jak świetny wskaźnik, mam sporo tłuszczyku na brzuchu), co wakacje, kiedy z reguły mam trochę więcej czasu katuję się jakimiś chorymi dietami i ćwiczeniami, żeby w końcu "wyglądać normalnie". Nie narzekam na brak zainteresowania facetów, zresztą nigdy nie poddaję w wątpliwość komplementów, ja w nie po prostu nie potrafię uwierzyć xD

Mało kto wie o moim problemie (wstydzę się o tym mówić, zwłaszcza, że uchodzę za osobą towarzyską, uśmiechniętą, która zna swoją wartość), są dwie osoby, które mogą się czegoś domyślać: mój facet (czasem mi się coś przy nim wymsknie, a tak jak mam ochotę na seksy to zapominam o bożym świecie i po prostu unikam rozmów na temat mojej samooceny, albo udzielam wymijających odpowiedzi) i starsza siostra (dziś mamy bardzo dobry kontakt, raz powiedziałam jej wprost, że czuję się jak żywa kupa i się sobą brzydzę xD aczkolwiek jak zobaczyłam jej zszokowaną minę szybko wcisnęłam wymówkę pt. "nie to miałam na myśli"). Generalnie dobrze się ukrywam. Nie wiem w sumie czego bardziej się wstydzę... Mojego ciała, czy samych problemów z akceptacją tego ciała.

Wiem, że to może bawić, ale cholera jasna, nikomu nie polecam, naprawdę.xD Takie gównoproblemy potrafią męczyć. ;S Dziękuję za uwagę. ;)

#logikarozowychpaskow #problemy #gownoproblemy #gimboproblemy

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 21
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: zamiast pracować nad ciałem popracuj nad głową. Szczerze #!$%@? mnie #!$%@? co to rodzice, szkoła i w ogóle cały świat zrobił z Tobą w dzieciństwie i jak to teraz przeszkadza Ci w życiu. Weź się #!$%@? w garść, nie połamali Ci nóg w kolanach żebyś nie mogła prosto chodzić. Ogarnij swoją psychikę i przestań #!$%@?ć. Jak nie potrafisz sama to #!$%@? do specjalisty, po to #!$%@? są. Skoro fakty,
  • Odpowiedz