Wpis z mikrobloga

Na pierwszą kolonię pojechałam w wieku 8 lat nad morze.
Miałam tylko jedną znajomą, taką rok młodszą Kaśkę. Była bardzo przebojowa, a ja czułam się dosyć zagubiona i ona dyktowała warunki i była moim mentorem. Przez te dwa tygodnie spędzone w jej towarzystwie dowiedziałam się, że:
1. Nie je się rozdrobionych parówek w mleku po czokapikach, mimo iż na początku Kaśka uznała to za świetny pomysł
2. Dezodorant w kulce służy do nacierania całego ciała.
3. Na wadżajnę mówi się Bogusia.
4. Na widok murzyna powinno mu się splunąć pod nogi.
Był to jeden z najbardziej kształcących i rozwijających wyjazdów ever.
  • 20
ona miała ja nie wiem, 11 lat? W 2005 to było

@jarovia: 2005 powiadasz? Ja miałem wtedy 15 lat. Pojechałem na obóz. Od pierwszego dnia jedną dziewczynę tam wyrywałem. W czasie jednego z pierwszych wieczorów się nawaliła na tyle mocno, że przyzgoniła na moim łóżku, a po kilku minutach się porzygała. Już jej nie wyrywałem, ani nikt inny. Po kilku dniach było więcej takich przypadków chlania, ale nikt nikomu nie zarzygał