Wpis z mikrobloga

Mircy, prędki wpis o poranku. Chyba już ostatni, bo sytuacja utrzymuje się i wygląda podobnie. O ile nie padną kolejne pytania, zakończę moją historię ku pokrzepieniu serc.

Skończyłam na radzeniu sobie z agresją i szukaniu zajęcia. Pierwsze kroki były niezwykle trudne i nie zachęcały do dalszych poszukiwań. Jednak każdy mały progres budował mnie. W pewnym momencie zaczęłam odczuwać przyjemność z odnalezionych fragmentów siebie. Nie jestem w stanie wskazać momentu, w którym to się stało. Wiem, że było to wynikiem połączenia terapii, leków, poszukiwań i wielu prób. Te okruchy szczęścia zaczęłam łapać jak powietrze. Dzięki nim miałam siłę, by przemyśleć swój stosunek do życia, świata, zbudować na nowo hierarchię wartości. Wnioski nie są radosne, a raczej przygnębiające. Mimo to, znalazłam swoją własną receptę na radzenie sobie z bezsensem życia. Bo o tym, że nie ma ono sensu, utwierdziłam się w przeciągu ostatniego pół roku. Gdy pogodziłam się już z tą myślą, wszystko stało się trochę łatwiejsze. Moim sposobem na przetrwanie życia jest...


Poradziłam sobie z problemem w rekordowym czasie sześciu miesięcy. Życzę wszystkim Mirkom i Mirabelkom takiej siły, niezależnie od przyczyny Waszych problemów.


#ankacieszysiezyciem #wygryw #przegryw #oswiadczenie #motywacja
  • 20
  • Odpowiedz
@banialuczek: Ciekawa historia, nie jestem w temacie ale gratuluje postępu. Jeżeli mogę coś podpowiedzieć to przedstawie Ci swój pogląd. Może się przyda. Znalazłem sposób na radzenie sobie z bezsensownością swojego życia w bardzo prosty sposób. Przestałem brać życie na poważnie. Zero spiny i żyjemy jak chcemy bez przejmowania się. Prosty przykład. Co z tego że jestem zmęczony i niewyspany w pracy skoro w nocy świetnie się bawiłem. Co z tego że
  • Odpowiedz
@banialuczek: Jeszcze 3 miesiące temu chodziłem non stop zły, bo pieniędzy mało, bo życie na średnim poziomie to słabe, wincyj, wincyj!!! Teraz wszystko się zmieniło i chce jak najwięcej zobaczyć i jak najwięcej przeżyć. Mój główny cel na ten moment to Bangkok, ale w między czasie chce obejrzeć kilka miast w Polsce i Europie.
  • Odpowiedz
@aloszkaniechbedzie: dzięki, mam nadzieję, że to już ostatni #feels i nie będę do tego wracać zbyt często. Protipy spisałam, bo może coś ktoś wyciągnie z tego i też się wygrzebie przy okazji. W razie pytań, jestem.

@Hmrogrz: Czyli zmieniłeś podejście z "mieć" na "być" - prawidłowo!
  • Odpowiedz
@banialuczek: Trochę tak, ale dalej chcę mieć. Po prostu już się tak o to nie spinam. Pomógł mi trochę Buddyzm bo choć go nie praktykuję (przynajmniej narazie) to samo czytanie o tej filozofii i ideologii zmieniło moje podejście.
  • Odpowiedz
@Hmrogrz: a widzisz, to zależy od człowieka. Moja wiara odeszła w zapomnienie. Filozofią się interesuję zawodowo, jestem świadoma wielu nurtów i ich wpływu na człowieka, ale dla mnie nie jest ona pokrzepieniem, raczej ciekawostką kulturową :)
  • Odpowiedz
@banialuczek Ja tez ze stresem radze sobie przyjemnosciami. W 2012 swiat mi sie zawalil gdy komornik zabral nam mieszkanie po nieudanym biznesie matki ale wlasnie czekolada, male przyjemnosci i ONA czyli moja luba pozwolily mi przetrwac i skonczyc studia :)
  • Odpowiedz
@banialuczek: Mnie Chrześcijaństwo bardzo odrzuciło swoim smutnym i roszczeniowym podejściem. Aczkolwiek wierzę że musi być coś więcej niż tylko my. Pierwszy moment zainteresowania Buddyzmem objawił mi się gdy czytając o Bangkoku dowiedziałem się że ludzie sa tam nad wyraz życzliwi, a gdy ktoś się unosi, denerwuje i poprostu wkurza to znaczy że jest słaby i nie panuje nad sobą. Potem doczytałem już że ta religia polegana poznawaniu siebie, a nie jakiegoś
  • Odpowiedz
@banialuczek: Czy ja wiem, w sobie nie mam za grosz siły. Od dzieciaka marzyłem o wielkiej miłości i to był mój cel życiowy nr 1, w końcu 7 lat temu w LO udało się. Dla niej chce mi się żyć, pracować i w ogóle. Sam dla siebie to bym tak się tułał z kąta w kąt bez sensu bo nie mam własnych ambicji większych niż oddychać, jeść i pić. Za to
  • Odpowiedz
@banialuczek: Dobrze pamiętam, że jesteś nauczycielką? Jeśli tak, jak choroba wpłynęła na twoją pracę? Albo na odwrót, czy może praca wpłynęła na twoją chorobę? Miałaś w tym czasie zwolnienie/urlop, czy przychodziłaś do pracy? Jeśli przychodziłaś, jak radziłaś sobie z tym w pracy?


  • Odpowiedz
@banialuczek: Nie obchodzi mnie kariera, nie obchodzi mnie pogoń za groszakami kosztem kobiety i docelowo dzieci. Taki już jestem ;p Chociaż nie powiem, Ferrari też bym chciał ale nic kosztem nadrzędnej wartości jaką jest związek.
  • Odpowiedz
@hopin8krzys: dobrze pamiętasz. Miałam 6 tygodni zwolnienia po wypadku, później chodziłam do pracy jak robot. Tzn. uczniowie na tym raczej nie ucierpieli, za to koledzy z pracy jak najbardziej. Przestałam wyręczać wszystkich, bo zwijalam się do domu jak tylko skończyłam swoje obowiązki. Dzialalam na automacie, nie robiłam nic ponadto co musiałam. Straciłam motywację. Od września planuje małe zmiany, pożegnam się z jedną szkołą i poszukam czegoś związanego z nowymi zainteresowaniami.
  • Odpowiedz
@hopin8krzys: jedyny wpis nawiązujący do wypadku . Nie opisywałam tu dokładnie, bo to nikogo nie obchodzi, a i dla mnie było traumą. Teraz mogę o tym mówić spokojnie i rzeczowo, więc jeśli chcesz szczegółów to pv.

edit: nie mam wielu wpisów, jakieś 5 stron, łatwo przekopać
  • Odpowiedz