Nie dziwota to, wszak Krychowiak to Terminator model T-1000, z gnatami z ciekłego metalu. Stoi na swej pozycji niewzruszony niczym betonowy słup graniczny na Odrze i Nysie Łużyckiej, odziany w płaszcz popielaty z kołnierzem z nutrii długim po pępek, czasem z włosami na grzywce gładko zaczesanymi, czasem na wietrze rozpostartymi jak skrzydło orła przedniego albo żagiel "Daru Młodzieży", wzbudza w rywalach strach nieopisany. Przez zasieki jego nie przedrze się nawet CR7. Gdy raz próbował to wychowanek Orła Mrzeżyno puścił się za nim w pogoń, a dognawszy go przed polem karnym powalił jak lew antylopę Thomsona. On to z Glikiem, Piszczem, Rybusem powstrzyma nędzne zakusy rywali, a z przodu bawarska kolubryna (do spółki z młodocianym amsterdamskim killerem), co dziś z nieba zlądowała swym Caracalem niczym hrabia Monte Christo balonem wzbudzając wśród licznie zgromadzonych pielgrzymów poruszenie i ekstazę załatwią sprawę.
Wpis z mikrobloga
Skopiuj link
Skopiuj link