Aktywne Wpisy
Sejmita +71
tesknilam_ +32
Nie umiem pogodzić się z faktem, że nie jestem nikomu potrzebna. Mówiłam znajomym, że mogą do mnie dzwonić, radzić się, że jak coś to jestem.
Tylko co z tego, że to mówiłam, jak nikt nie korzystał. Mówiłam nie raz, że niektórzy ludzie są dla mnie ważni, mi bliscy, a oni tego nie odwzajemniali.
Życie aby umrzeć to nie jest życie. To wegetacja i nic więcej. Jak nie ma dla kogo istnieć, to
Tylko co z tego, że to mówiłam, jak nikt nie korzystał. Mówiłam nie raz, że niektórzy ludzie są dla mnie ważni, mi bliscy, a oni tego nie odwzajemniali.
Życie aby umrzeć to nie jest życie. To wegetacja i nic więcej. Jak nie ma dla kogo istnieć, to
Nie umiem robić tego tldr i cośtam, wybaczcie :(
Rok temu poznałam chłopaka, który na początku wydawał mi się "nie moją ligą". Pierwsze spojrzenie i myśl "Oho, pan idealny", ale nie nakręcałam się, ani nic. Przed nami były około trzy tygodnie współpracy w większej grupie. Po pierwszym spotkaniu chwile gadaliśmy. Miły chłopak, dobra energia. Poszłam do domu z uśmiechem, ale nie było sytuacji typu rozkminka przed snem jak cudownie byłoby się z nim zbratać i płodzić dzieci. Raczej pomyślałam, że będzie z niego dobry kumpel.
Kiedyś tam odwiózł mnie do domu. Luźna rozmowa o muzyce. Miał mi coś podesłać na fejsie. Wyszło z tego zaproszenie na urodziny jego koleżanki. Poszłam z nim, ale dalej myślałam, że to czystko kumpelskie z jego strony.
Potem wspólne wino w środku nocy w parku. Potem kolejny spacer w środku nocy. Pierwszy pocałunek bla, bla, bla.
Widział we mnie wszystko. Dotykał mojej twarzy, tak żeby ją jak najlepiej zapamiętać.
Ale nie chciał związku. Chciał, żeby było dobrze tu i teraz. Zgodziłam się na to. I od roku się tak bujamy. Czuję, że z jego strony wygasło. Nie stosuję kar "brak seksu" bo to nie o to chodzi. Takim zachowaniem niczego nie osiągnę. Szantaż emocjonalny to nie dla mnie. W ogóle jakieś manipulacje są słabe.
Najgorzej, że mi zależy. Że się zakochałam jakoś mocniej niż zwykle, bo w tym człowieku jest wszystko. Nie wiem kim dla niego jestem, boję się zapytać... Stąd moja decyzja, żeby wyjechać do Stanów. Mam taką możliwość. Powiem mu wszystko co czuję, żebym nie żałowała i po prostu się zwinę. Nie mogę znieść myśli, że on jest 15 minut drogi ode mnie, ale zupełnie się nie stara jak kiedyś, żeby mnie zobaczyć. Jestem dla niego tak "przy okazji". Jak się nawinę. Albo jak on chce, żebym była.
Serce pęka i pewnie to żałosne mocno, ale inaczej nie umiem.
#feels ##!$%@?
Komentarz usunięty przez autora
@Bardamu: Nigdy nie chciałam się znaleźć w takiej sytuacji. Dobrze, że jesteś szczery. Decyzja o wyjeździe wydaje się coraz bardziej słuszna.
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora