Wpis z mikrobloga

Kawałek mojego pierwszego opowiadania, może chociaż jednej osobie się spodoba :)

Był chłodny i pochmurny październikowy dzień. Jak zawsze Khan wymienił część swoich racji żywnościowych otrzymywanych od armii na samogon pędzony przez lokalnych pijaczków z Bóg wie czego. Pociągnąwszy łyk wysokoprocentowej brei skrzywił się i burknął pod nosem
-Prawie tak samo paskudne jak życie w tym miejscu…
Po chwili jednak znowu oddał się swoim myślom i odruchowo skierował kroki do miejsca w którym spotykał się z resztą swojego byłego oddziału. Gdy już dotarł na miejsce – do wielkiej zniszczonej w trakcie wojny hali produkcyjnej poczuł niczym nie uzasadnioną złość. Uznał jednak, że jest to pozostałość po mutacjach które przechodzili wszyscy żołnierze przed tym jak zostawali rzuceni na front i postanowił ją zapić w środku jak zwykł czynić gdy pojawiały się jakiekolwiek emocje. Po wejściu do ciemnego zawilgoconego pomieszczenia które było kiedyś biurem dyrektora zakładu a teraz służyło za miejsce schadzek byłego oddziału „Vital” usłyszał głos swojego przyjaciela Yale’a
- Czołem kapitanie! Przyniosłeś magiczny trunek usuwający wspomnienia?
-Ta… Coraz drożej zaczyna nas kosztować to usuwanie wspomnień. Dzisiaj ten #!$%@? chciał ode mnie aż pół mojej racji.
-To #!$%@?, wie, że nam zależy dlatego kroi nas jak ostatnich frajerów.
-No cóż nic z tym niestety nie zrobimy, dlatego proponuje się napić.
-I to jest jeden z powodów dlaczego wskoczył bym za tobą w ogień – zawsze masz świetne pomysły.
-Dobra lepiej skończ gadać i rozpal ognisko żebyśmy nie zamarzli jak wszyscy już będą.
Po kilku minutach ognisko ognisko było rozpalone a reszta oddziału powoli zaczynała się schodzić aby rozpocząć codzienny rytuał picia w ciszy i gapienia się bezmyślnie w ogień.
Gdy butelka była opróżniona a ognisko powoli dogasało najmłodszy z obecnych wstał nagle i podniesionym głosem powiedział
-#!$%@?! Panowie, nie #!$%@? was to?
-Co masz na myśli? – rzucił któryś z siedzących przy ognisku
-Poświeciliśmy wszystko, daliśmy przerobić się na jakieś maszyny służące tylko do zabijania, aby skończyła się wojna a nie skończyła ziemia a teraz siedzimy tutaj w jakimś getcie jak jakieś śmieci i pijemy jakiś syf i tak codziennie a przecież obiecali nam, że jak skończy się to wszystko to będziemy żyć jak szlachta!
Po tych słowach nastąpiła kompletna cisza której nikt nie śmiał przerwać i wszyscy skierowali wzrok w ich dawnego przywódce czekając aż zabierze głos w tej sprawie. Po chwili można było usłyszeć ciężkie westchnienie
-Po prostu daliśmy się wyruchać, byliśmy głupi, nie daliśmy zniszczyć całego świata tylko po to aby jakiś cwaniaczek przejął władze i żył tak jak my powinniśmy. Nie powinniśmy im ufać i nie oddawać broni po wojnie tylko sięgnąć po władze i postarać się odbudować Ziemię. Teraz jest już za późno jest nas za mało, nie mamy wyposażenia a poza tym jesteśmy oddzieleni od cywilizacji.
-Ale przecież zawsze możemy przedostać się do środka, nikt nie pilnuje granic a oni nie mają żadnej armii! Dlaczego siedzimy tutaj na dupie i zachowujemy się jak jakieś posłuszne pieski?!
-Nie wiem czy zauważyłeś ale mur ma jakieś 50m a my nie mamy jak przejść na drugą stronę. A nawet jak przejdziemy to co wtedy? Jak chcesz walczyć z Nowym Porządkiem? Rzucając w nich kamieniami?
Żeby coś zrobić potrzebujemy sprzętu, a tutaj go nie załatwimy chyba, że…
-Chyba, że co? – dało się słyszeć wyraźne zainteresowanie wszystkich zainteresowanych których ta rozmowa jakby obudziła z letargu
-Nie ważne, powiem wam jak już coś ustalę, to nic pewnego a nie ma sensu dawać wam złudnych nadziei. Muszę już iść. Jutro w tym samym miejscu o tej samej porze, tym razem bez alkoholu.
Mówiąc to Khan wstał założył kaptur i wyszedł szybko w stronę zniszczone miasta gdzie ludzie kładli się już spać…

Jeśli komuś się spodobało to zapraszam na mojego bloga na którym można będzie znaleźć dalszą część: tutaj
#opowiadanie #koniecswiata #zolnierze #jestemkarol
  • 2