Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć Wykopowicze,

Pisałem już wczoraj pod tagami na końcu, ale zasugerowano mi jeszcze wrzucenie tego przez bota...

Tak wstępem...serwis zacząłem przeglądać od niegdyś słynnego znaleziska o niebywałym zestawie Biblii z konsolą PS3(kurczę, ale te komentarze mnie wtedy bawiły :)), byłem bołdo w pierwszej dwusetce, a nawet dostałem bana od Macieja Kinera za wykopanie znaleziska z cytatami pewnej pani Admin (:*) niemniej od pewnego czasu już tu nie bywam, ot zmieniła się grupa docelowa witryny, to już zwyczajnie nie dla mnie, ale tego wieczora zwracam się do was ponieważ mam problem...

Życie potoczyło się tak, że atmosfera w domu rodzinny stała się w pewnym momencie nie do wytrzymania, ciągłe awantury między toksyczną matką a resztą domowników (w ciągu 3 miesięcy potrafiłem naliczyć jeden dzień bez krzyku!), alkoholowe cugi ojca pojawiające się coraz częściej...materialne w domu nie było dobrze, klasa średnia, może wyżej, niemniej już dawno zdałem sobie sprawę, że mam inny system wartości. Więc mając już reakcję latania do toalety tylko gdy usłyszę krzyk w ukryciu zakupiłem ekwipunek wyprawowy, rzuciłem bardzo przyjemną stażo-pracę, skomponowałem trasę, plan i wraz z końcówką września wyruszyłem na piechotę do Danii (już pierwszego dnia po przejściu kilku km z 25kg plecakiem skończyło się na pierwszych autostopach :)). Rodzina dowiedziała się tydzień wcześniej od matki znajomego co się święci, przez ponad miesiąc kompletowaliśmy i dopracowywaliśmy wszystko przygotowując się na zimę, były płacze, żale, obietnice zmiany i...zwalanie winy na siebie nawzajem a wykluczanie swojej. Chciałbym napisać, że ja też mam w tym wszystkim udział, ale nie wiem co mogłem robić źle oferując swoją pomoc w kwestiach domowych, chcąc się dokładać do rachunków czy w końcu siedzeniu po cichu codziennie w pokoju i niewychodzeniu.

Ogółem wyprawa nie trwała zbyt długo, odwiedziłem po drodze kilka punktów ze znajomymi poznanymi tu, na tym serwisie, ze świetnymi ludźmi z którymi zawiązałem przyjaźnie a którzy niestety teraz słyszą ode mnie tylko jeden temat i tuż przed wystrzeleniem z Wrocławia do Niemiec dałem się namówić bardzo dla mnie bliskiej przyjaciółce, która ciągle się o mnie martwiła oraz jej partnerowi, osobie którą wciąż bardzo szanuję, na weekendowe odwiedziny. Sytuacja skończyła się tym, że zamieszkałem w podwarszawskiej miejscowości pracując wpierw na budowie, a po lekkich zawirowaniach skończyłem u niej w pracy w swoim zawodzie. Mając na myśli lekkie zawirowania muszę doprecyzować, że jednak nie takie lekkie. Bo raz, że przepotężnie nadużyłem cierpliwości obojga bardzo źle odwdzięczając się za okazaną pomoc to jeszcze skończyło się wizytą u psychiatry z diagnozą ciężkiej depresji, nerwicą i innymi takimi przyjemnościami których nikomu nie polecę (a miałem kilka wesołych operacji - z tego miejsca pozdrawiam mężczyzn). Za każdym razem chcąc im ulżyć okazywało się, że prowadzę szantaż emocjonalny, cóż, trzeba było się wziąć za siebie więc się wziąłem. Już niedługo jednak po tym straciłem zaufanie jej chłopaka którego już nie odzyskałem, z powodu lekkiej psychozy i zaprezentowaniu siebie w strachu jako wariata, co jak się okazało nigdy nie miało miejsca, co poświadczają choćby słowa psychiatry, że nie jestem niebezpieczny dla otoczenia i do Tworków bym eliminacji nie przeszedł.

Niemniej czas płynął, pracując na umowie próbnej zarabiałem niewiele jak na wykonywany zawód, ale z drugiej strony z powodu swoich problemów waliłem masę prozaicznych byków przynosząc szefostwu raczej więcej problemów niż pożytku. Sam w pracy nie czułem się zbyt komfortowo, jak się w praktyce okazało pracodawca, choć miły, miał bardzo kiepskie podejście motywacyjne ;) "Wciąż walczysz o swoją pozycję", "Nie znasz się na ..." et cetera, w moim stanie kończyło się to zazwyczaj mocną "melancholią", co było o tyle smutne, że kiedyś zupełnie bym to zignorował, a teraz spędzałem każdy czas wolny w łóżku przy jednym utworze, przebierając kilka godzin z rzędu nogami i budząc się cały mokry nad ranem. Aż nadeszła końcówka lutego i tak cholernie #!$%@?łem wszystko co mogłem, że do tej pory nie dopuszczam tego do siebie. Przez kretyńską sprzeczkę z mojej strony z chłopakiem znajomej straciłem przyjaciółkę i kolegę. Mimo swoich w tamtym momencie wahań nastroju otrzymałem z ich strony internetowe, ale bardzo szczerze i miłościwe pożegnanie. Zrezygnowałem w końcu z pracy by im więcej nie szkodzić (małe biuro here) i zerwaliśmy kontakt, zarzuciłem również dopiero co zaczętą terapię skoro miałem tu na miejscu dłużej nie zabawić. To, co myślałem, że będzie po prostu kolejnym, nowym zaczątkiem życia okazuje się być chyba jednak końcem.

Od tego czasu próbowałem dwukrotnie samobójstwa, raz by sprawdzić czy tą metodą jest to możliwe, drugi raz godzinę po fakcie kiedy stwierdziłem, że nie ma sensu czekać do nocy aż współlokatorzy zasną, w ostatniej chwili kiedy już miałem mroczki przed oczami przerwałem postanawiając jeszcze raz spróbować żyć, decyzję podjąłem po rozmowie ze znajomym która miała miejsce kilka godzin przed samobójstwem. Obecnie jestem już na skraju wytrzymałości i znów się skłaniam, właściwie to nawet już zdecydowałem się na nie, traktuję ten tekst jako ostatnią próbę wyrwania się. Od wydarzeń marcowych nawiedzają mnie czasem nawet trzy sny w ciągu jednej nocy, kiedyś tyle miewałem w ciągu roku, nawiązują do mojej historii, do osób w moim otoczeniu, do wydarzeń w około, są głupie, niepokojące, czasem mają znamiona koszmaru, ale za każdym razem angażujące i wyczerpujące. Tak bardzo latają mi ręce, że każdy zauważa jak tylko wezmę do dłoni sztućce, bądź jakieś naczynie, chodzę cały czas napięty, bruksizm wrócił ze zdwojoną siłą, całymi dniami szczęka mnie boli, straciłem już także zupełnie poczucie wartości, czuję się jak gówno i śmieć, z jednej strony logika podpowiada co innego, ale uczucie jest silniejsze. Zdarza mi się hiperwentylować, wracają ataki lęku które mnie męczyły na początku leczenia, nie widzę perspektyw, nie widzę przyszłości, czuję się jak nieudacznik próbując znaleźć pracę w swoim zawodzie za każdym razem zawodząc w czasie rekrutacji. Jestem dzień w dzień wyczerpany, już nie jestem w stanie przykleić sztucznego uśmiechu, a od wczoraj znów mi zimno, leżę głównie na podłodze w śpiworze korzystając ze strefy komfortu, przez jakiś czas żarłem 300 gram czekolady dziennie co już się uwidoczniło, do leków antylękowych dorzuciłem tabletki na uspokojenie na bazie korzenia kozłka, 2x2, czasem 6 dziennie, przekroczyłem już 120 tabletek. od przewlekłego stresu zacząłem. Dwa tygodnie temu pożegnałem znajomego z czasów szkolnych który się powiesił, to też wpłynęło na mnie znów negatywnie a poczucie winny za to co zrobiłem swoim znajomym mnie dobija każdego dnia. Jestem po prostu już wycieńczony.

Zwracam się do Was bo może ktoś coś poradzi, zaproponuje, da jakiś bodziec który popchnie do przodu, przywróci odebraną nadzieję, jakieś dające perspektywy spotkanie, znajdzie taką siłę by potrzymać jeszcze kogoś przez jakiś czas, czego inny nie dali rady. Mam jeszcze na tyle świadomości by zwrócić się ostatnim apelem wyciągając swoje życie, ale tylko tyle.

Ani bieganie, ani wyjście do ludzi niestety nie pomogło.

#depresja #warszawa #pomocy

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Magromo
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
AnonimoweMirkoWyznania - #AnonimoweMirkoWyznania 
Cześć Wykopowicze,

Pisałem już w...

źródło: comment_ALRajwFSVkByWxfrhwTzO3gFWfiIcQfY.jpg

Pobierz
  • 16
  • Odpowiedz
nie obwiniaj się za to co się stało, postaraj się spojrzeć na sytuacje z innej strony. gdybyś spotkał kogoś takiego jak Ty co byś mu doradził? po pierwsze to się nigdy nie poddawać i zawsze próbować, po drugie to dostrzegać możliwości, których jest nieskończona liczba, postaraj się znaleźć coś nowego, inne wyjście z sytuacji, jesteś wolnym człowiekiem więc zamiast postanawiać to kończyć dlaczego nie postanowisz zaryzykować i dać z siebie 100%? nie
  • Odpowiedz
eb1c0c0c22: @ytytytytytytytyt: Heh, dzięki :).
@KotPiotr: Wyszło mi coś takiego.
@XD22: Starałem się tak do tego podchodzić, mam wrażenie, że już wszystko przerobiłem co mogłem i tylko otchłań na mnie czeka. Zwyczajnie jestem już wyczerpany i nie mam dość siły. No nic, dzięki za rady i za...zainteresowanie :).

To jest anonimowy komentarz.
Zaakceptował: sokytsinolop
AnonimoweMirkoWyznania - eb1c0c0c22: @ytytytytytytytyt: Heh, dzięki :).
@KotPiotr: W...

źródło: comment_cNgdUZx0kousIM0lwzgwvgL2f578yciQ.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Sama cierpie na nerwice od ok.15 lat. Nie dalabym rady gdyby nie terapia. Wiec z tego miejsca polecam ci najlepsza psycholog jaka znam http://www.psychotherapy-on-line.com/ terapia jest przez skype wiec nie musisz sie meczyc chodzeniem na terapie.
Warto sporobowac bo i tak juz nie masz nic innego do stracenia. Odstaw leki jesli mozesz, to gowno nie jest ci w ogole potrzebne!!!! Gwarantuje ci, ze jesli bardzo tego chcesz i wlozysz w
  • Odpowiedz
50912442ee: @AnnaJ: Nie wiem czy jedna fizyczne spotkanie nie byłoby lepszym rozwiązaniem, ale dziękuję.
Co do odstawienia leków, wolałbym jednak przy nich pozostać.
Cóż, z mojej perspektywy to pięknym świata bym nie nazwał...ale, zobaczymy.

Dziękuję za wsparcie :)

To jest anonimowy komentarz.
Zaakceptował: Asterling
  • Odpowiedz