Wpis z mikrobloga

Tanie państwo bije w twarz

Kobieta sprząta szpital, w którym nie może się leczyć, bo pracuje całkiem na czarno, nawet składek NFZ za nią nikt nie płaci. Inna sprząta sąd okręgowy i regularnie łamane są jej prawa pracownicze w miejscu, które powinno dbać o praworządność. Portier w ZUS ma dwie umowy cywilnoprawne, pierwszą na 50 zł, od której są płacone jakieś śladowe składki emerytalne. Ochrania ZUS, ale sam nie jest przez ten ZUS ochraniany. Tak działa polskie państwo.


http://wyborcza.pl/duzyformat/1,151492,19909457,tanie-panstwo-bije-w-twarz.html

Kilka innych fragmentów:

"Tanie państwo" uderzyło w sprzątaczki, ochroniarzy, urzędników niższego szczebla i młodych doktorantów na uniwersytetach. Zyta Gilowska w rządzie PiS wprowadziła reformę kładącą główny nacisk na oszczędności. Rząd PO to kontynuował. Obowiązek oszczędzania zapisano w ustawach, szefowie urzędów słyszeli, że mają być tani. Po szczeblach spływało to w dół na pracowników najmniej chronionych, bez pleców i słabo zorganizowanych. Proponowano im umowy elastyczne, przesuwano do agencji pracy tymczasowej, zaczęto stosować outsourcing. Dyktat oszczędzania okazał się dyktatem najniższej ceny.


(...)

- Są dwa źródła transferu kadry zarządzającej do instytucji publicznych. Pierwszy - z firm prywatnych. Działają drzwi obrotowe między światem biznesu i administracji, co skutkuje tym, że oni przenoszą wzorce z korporacji. Jak gdzieś wybucha afera związana ze szczególnie bezwzględnym traktowaniem pracowników, to prawidłowość jest taka, że przed chwilą zmienił się dyrektor i przyszedł z biznesu.

Drugie źródło transferu to wydziały ekonomiczne. Profesor ekonomii obejmuje na uczelni stanowisko w administracji i zarządza natychmiastowy outsourcing. "Wszystkie firmy tak robią, więc nasza też musi" - tłumaczy.


(...)

W raporcie cytujecie takie zdanie: "Jak pracownicy chcą sobie chorować, to niech znajdą pracodawcę, któremu to nie będzie przeszkadzać". Kto to?

- Osoba zajmująca kierownicze stanowisko na jednym z dużych polskich uniwersytetów. W specyfikacji przetargowej wymaga jak najniższych stawek dla ochroniarzy i sprzątaczek. Uczelnia wpisała to czarno na białym. Im niższa stawka za roboczogodzinę, tym więcej punktów w przetargu.

Jak to tłumaczy?

- Umowa o pracę to szkodliwy socjalizm. Płatne chorobowe to złogi gierkowsko-gomułkowskie. Uważa, że "społeczna gospodarka rynkowa", którą mamy zapisaną w konstytucji, to bzdura. Może być albo totalny socjalizm, albo totalna dżungla. I on jest za dżunglą.


(...)

Jakie są stawki?

- Najniższa, na jaką trafiłam, to 3 zł 40 gr za godzinę na rękę. Ochroniarz.

Godzi się na to. Pracuje.

- A co ma robić? Wszędzie w jego okolicy były marne stawki. W jakiejś firmie obok mógł dostać 4 zł na rękę, ale nie dawali darmowego uniformu, trzeba było 300 zł kaucji zapłacić. Tyle nie miał. Najczęściej spotykałam stawki 5-6 zł za godzinę.

Za ustawowe osiem godzin dziennie wychodzi pensja 800 zł.

- Tak. Za 160 godzin miesięcznie tyle mniej więcej dostają. Połowę płacy minimalnej. W dodatku taka osoba często jest jednocześnie ochroniarzem i portierem, czyli za połowę płacy minimalnej wykonuje pracę za dwóch. A więc tak naprawdę jest cztery razy tańsza niż etatowiec. To są poważne oszczędności.


#publicystyka #neuropa #gazetawyborcza #sroczynski #polska
  • 1
  • Odpowiedz