Wpis z mikrobloga

Hej Mirki, nie ma jak zbiorowe myślenie, dlatego chciałbym prosić Was o przeczytanie mojej historii i może jakieś przemyślenia.
TL;DR
Wrocławski deweloper wydymał ponad 100 rodzin...

Sprawa przewijała się już parę razy na portalach, deweloper upadł w 2013, mieszkania kupowaliśmy od 2009 do 2012. Cały wał polegał na tym, że deweloper dostarczał naszym bankom nic nie znaczące promesy, tzn ich treść nie miała żadnej mocy prawnej, nie była zapewnieniem, że jak wpłynie na konto dewelopera 100% kwoty mieszkania to PKO kredytujący dewelopera zwolni hipoteki ciążące na mieszkaniach. Nasze banki przelewały pieniądze na rachunek podany w umowie z deweloperem, a te konto nie było niestety rachunkiem, które PKO akceptowało do zwolnienia hipoteki (rachunek nie był tym do spłacania rat kredytu inwestorskiego...) Po 2 latach od ogłoszenia upadłości napisałem wniosek o udostępnienie mi całej dokumentacji bankowej mojego kredytu (Mbank). Tutaj zaczyna się jeszcze większy wał... W dokumentacji znajduje się ksero promesy, której ani ja, ani PKO nigdy na oczy nie widziało, według tego dokumentu, zwolnienie hipoteki nastąpi po wpłacie na lipne konto dewelopera!? Zakładam, że niektóre banki, w tym mój, widząc tą pierwszą gównianą promesę, poprosiły dewelopera o sprecyzowanie rachunku i promesy. No ale deweloper sam nie wystawia tych promes tylko robi to PKO.Jak sprawdziłem w tym archiwum, analityk zażądał drugą promesę i otrzymał ją po 8 dniach... Jakoś nie chce mi się wierzyć, że mbank->deweloper->pko->deweloper->mbank taka droga została pokonana w 8 dni...Albo deweloper miał tą promesę już gotową, albo ... podrobił ją na ciepło. Jak moja sprawa wyszła na jaw, syndyk nagle odnalazł w biurze dewelopera teczkę z oryginalnymi promesami, które miały ponaklejane wąskie paseczki z wydrukowanymi lipnymi numerami kont, wszystko później było kserowane w kolorze i niby dostarczane do naszych banków. Syndyk nie zdecydował się tego zgłosić do prokuratury. O całej sprawie dowiedziało się PKO, które nie czekając dłużej w Warszawie poinformowało odpowiednie służby. Prokuratura prowadzi ciągle śledztwo, przesł#!$%@?ą osoby itp...
Mnie tylko zastanawia to, czy czasem ta teczka z wyklejankami nie jest zostawiona dla zmydlenia oczu...Jak ktoś robi przekręt tysiąclecia, to chyba pozbywa się dowodów przed zatopieniem statku? Kto w XXI wieku podrabia dokumenty w taki sposób? Jak decydowali się na podrobienie, dobrali czcionkę etc można było od razu wydrukować zeskanowaną, z ocr'owaną, zmienioną promesę...
Dlatego wydaję mi się, że deweloper mógł mieć kogoś w PKO, ktoś kto pomagał mu od początku np tym, że wystawił pierwszą promesę bardzo ogólną, która zostawiła im furtkę zdefiniowania swojego konta do przelewu(jeśli banki nie pytały, to kasa leciała na numer z umowy). Deweloper dostał kredyt inwestycyjny 2x przewyższający rentowność inwestycji... Placówka PKO z którego został udzielony kredyt jest jakąś trzeciorzędną... taka kozia wólka pożycza 40mln... Są jakieś spekulacje, że ludzie udzielający kredytu już tam nie pracują...

Nie wiem co o tym myślicie, ale mam nadzieję, że jak stoi za tym jakiś większy szwindel to prokuratura to ujawni.
#csiwykop
  • 2
@Czarny_Klakier: generalnie sprawa zakończy się dopłatą 10% wartości mieszkania, nazwijmy to ugodą między syndykiem, sędzią i nami. Mieszkamy w tych mieskzaniach, są ukończone, z odbiorem tech. Nie wiem czy procesowanie się z kim kolwiek ma sens, jeśli nie ma podstawy jakiegoś wykroczenia ze strony pko/deweloper. Tylko tak jak napisałem, mi tam najbardziej śmierdzą te niby podrobione promesy, które w moim odczuciu były wystawione w dwóch egzemplarzach przez PKO, jeden do archiwum,