Wpis z mikrobloga

Muszę się z Wami czymś podzielić. Może ja źle podchodzę do tematu. Przygotowywałam uczennicę 3 klasy podstawówki do konkursu recytatorskiego. Tekst miał być w języku angielskim (proza lub wiersz). Dziecko wybrało sobie wiersz A. Noyes'a "The Highwayman". Tekst trudny i nie do końca dostosowany do wieku, ale że jednostka jest ambitna to dałam możliwość wykazania się. Nauczyła się cudnie, recytowała jak z bajki, gestykulowała i widać było, że recytacja sprawia jej przyjemność. Mama dziewczynki przygotowała jej strój więc całość prezentowała się naprawdę wspaniale. Patronat nad konkursem trzymał między innymi urząd miasta, więc pomyślałam sobie, że to dość poważna sprawa i nagrody też będą w porządku. Wyobraźcie sobie rozczarowanie dziecka i moje, kiedy dowiedziałyśmy się, że na podium i w wyróżnieniach znalazły się dzieci, które pozapominały tekstu, nie recytowały, nie miały akcentu. Nie twierdzę, że moja uczennica była najlepsza, ale zasługiwała co najmniej na wyróżnienie. Tymczasem nie dostała nic. Nawet głupiego dyplomu za uczestnictwo, który mogłaby sobie włożyć do teczki osiągnięć. 1,5 miesiąca harówki poszło na marne. I pod czymś takim podpisuje się urząd miasta? ##!$%@? #niesprawiedliwezycie
  • 9
  • Odpowiedz