Wpis z mikrobloga

Spacer

Ból który wcześniej był tak dobrze wyciszony zaczyna rozrywać od środka.
Mijają godziny, powoli dochodzę do siebie. Myśli o strzeleniu sobie w głowę znikają.
Mija już miesiąc od kiedy zaklepałem sobie miejsce w szpitalu na stałe.
Przez ostatnie dni z powodu bólu żołądka moja dieta składała się głównie z kisieli.
Najgorszym momentem było odstawienie morfiny.

Utrzymująca się dzień w dzień gorączka męczy, cholernie męczy.
Nowo włączone leki tańcują we mnie, zaburzając funkcjonowanie organizmu.
Po paru dniach czułem się jak wieloryb. Przytyłem 5 kg. Głównie wody.
Na nogach pojawiają się obrzęki, twarz zaczyna przypominać Stonehenge, a ty myślisz tylko o sikaniu.
Pod koniec tygodnia gorączka znika. Leki są stopniowo wyłączane.

Mimo tego wszystkiego wyniki rosną.
W niedzielę dwa tysiące leukocytów.
W poniedziałek dwa i pół tysiąca.
Ścisła izolacja mnie już nie obowiązuje.
Po przeszło miesiącu w czterech ścianach mogę wyjść na spacer.
Na reszcie.

Wolność.
Przynajmniej częściowa.

Dziwne uczucie; taka nagła zmiana perspektywy.
Z podniesioną głową stawiam pierwsze kroki.
Macham do pielęgniarek. Przez maseczkę obdarowuje świat uśmiechem.
Biorę za telefon i zaczynam chwalić się rodzicom.
Jestem szczęśliwy.

Obrzęki schodzą. Nabieram sił.
Czas chyba do domu.
Ten tydzień tutaj może być ostatnim.

#prosilechoruje

#medycyna #oswiadczenie
źródło: comment_7lVixAKIeCYD8jGd13gBdpZjq5uxVEp0.jpg
  • 13