Czy ktoś to przeczyta, czy ktoś się zastanowi? Nie wiem, ale napiszę streszczenie rozdziału. A przynajmniej opiszę sytuację, tak jak miała miejsce. W skrócie.
Schodzę z góry po północy. Jestem przemarznięty, ale trzymam fason. W jedynym otwartym barze mi mówią, że w stroju sportowym nie wpuszczają. Odpinam kurtkę, pokazuję, że w koszuli jestem, a ubranie po prostu na mróz. Chciałem umyć ręce, trochę się zagrzać. Panna mi mówi, że impreza jest zamknięta, ale mnie zaraz wpuszcza. Sprzedaje mi piwo. Czuj dobrze człowiek. Ale nie. Jakaś różowa musiała, o co ją za bardzo nie winię, się nudzić. Cały czas na mnie spoglądała, aż wszystko stało się jasne. Dla ustalenia faktów napiszę, że z twarzy była co najmniej 8/10. Figury nie byłem w stanie do końca ocenić, bo nie była w obcisłej sukience, ale z pewnością nie było źle. Ludzie się niby bawią. Tańczą do #!$%@? muzyki. Panna wciąż siedzi sama i się do mnie uśmiecha, gdy na nią spoglądam. Postaniwiłem się z nią zapoznać, a reszta to niemal typowa "Czerwona sukienka". Bali się mnie, no i chyba słusznie, bo miałem siekierkę w torbie marki "Nikon", gdyż wcześniej paliliśmy ognisko, a gdybym zdecydował się jej użyć, to krew by się polała. Na ten moment to chyba ja jestem oskarżony. Za grożenie bronią, którą tylko pokazałem, tylko ja jej z kieszeni (tak, w alpinistycznej kurtce było wygodniej ją nieść) w ogóle nie wyciągałem, a że sebiksy były już podpite ostro, to bym musiał zrobić rzeź, by w pojedynkę sobie z nimi poradzić. Rozśmieszał mnie ich lider. Jakieś 170 cm wzostu, #!$%@? okulary, ubrania disco polo, bo nie relax (za bardzo musiały ograniczać mu ruchy), no i jak zaprosiłem go na zewnątrz, to jego kolega, wyglądający na trzeźwego, szedł za nami. Wobec tego trochę się wycykałem, bo ja sam, a tu jeden, drugi, trzeci szedł i wtedy nadjechała milicja. Trzech ich było. Trzech. Ostatecznie odwieźli mnie do domu, po drodze uderzając z liścia, bo im się nie podobały moje komentarze wobec ich pracy. Dziś miałem się stawić ze skargą, czy tam czymś innym formalnym, ale dzwonię, no i nie. Zostało wszczęte dochodzenie, więc po prostu dzielnicowy będzie się ze mną kontaktować. Na ten moment jestem w stanie przeżyć kradzież karty z aparatu. Jestem w stanie przeżyć uderzenie z liścia w twarz, bo tak bije obecna policja (nie ma śladów jak po gazie). A ja wiem, że to są biedni umysłowo ludzie. Podstaw praw nie znali, a jeden był tak tłusty, że się dziwiłem, jak on zdał egzamin fizyczny. Do rzutu piłką lekarską nie wystarcza sama siła mięśni, a co dopiero inne sprawności.
Fizycznie wyszedłem bez szwanku. Prawa dłoń tylko trochę podrapana, ale to przez jakiś kłujący krzew, któtry ścinałem do ogniska.
PS – No i na boga, Kuce! Dajcie sobie spokój z tym Korwinem. On już swoje lata ma. Niech idzie na jakąś emeryturę, czy coś. Ja nie wiem dokładnie, kim jest ten cały Petru, ale choćby był Żydem, to mam już wszystko w dupie.
PPS – Ile kosztuje bilet lotniczy do jakiegoś najbliższego kraju angielskojęzycznego? Mógłbym najpierw pracować nawet na zmywaku (choć grafika mi nieobca), byle wyjechać z tego #!$%@?łku.
PPPS – To wszystko są po prostu nieodzownymi elementami pracy dziennikarskiej. W najlepszym przypadku lokalna policja skonfiskuje mi kartę pamięci na 18 miesięcy.
Schodzę z góry po północy. Jestem przemarznięty, ale trzymam fason. W jedynym otwartym barze mi mówią, że w stroju sportowym nie wpuszczają. Odpinam kurtkę, pokazuję, że w koszuli jestem, a ubranie po prostu na mróz.
Chciałem umyć ręce, trochę się zagrzać.
Panna mi mówi, że impreza jest zamknięta, ale mnie zaraz wpuszcza. Sprzedaje mi piwo. Czuj dobrze człowiek.
Ale nie. Jakaś różowa musiała, o co ją za bardzo nie winię, się nudzić. Cały czas na mnie spoglądała, aż wszystko stało się jasne. Dla ustalenia faktów napiszę, że z twarzy była co najmniej 8/10. Figury nie byłem w stanie do końca ocenić, bo nie była w obcisłej sukience, ale z pewnością nie było źle.
Ludzie się niby bawią. Tańczą do #!$%@? muzyki. Panna wciąż siedzi sama i się do mnie uśmiecha, gdy na nią spoglądam.
Postaniwiłem się z nią zapoznać, a reszta to niemal typowa "Czerwona sukienka". Bali się mnie, no i chyba słusznie, bo miałem siekierkę w torbie marki "Nikon", gdyż wcześniej paliliśmy ognisko, a gdybym zdecydował się jej użyć, to krew by się polała.
Na ten moment to chyba ja jestem oskarżony. Za grożenie bronią, którą tylko pokazałem, tylko ja jej z kieszeni (tak, w alpinistycznej kurtce było wygodniej ją nieść) w ogóle nie wyciągałem, a że sebiksy były już podpite ostro, to bym musiał zrobić rzeź, by w pojedynkę sobie z nimi poradzić.
Rozśmieszał mnie ich lider. Jakieś 170 cm wzostu, #!$%@? okulary, ubrania disco polo, bo nie relax (za bardzo musiały ograniczać mu ruchy), no i jak zaprosiłem go na zewnątrz, to jego kolega, wyglądający na trzeźwego, szedł za nami. Wobec tego trochę się wycykałem, bo ja sam, a tu jeden, drugi, trzeci szedł i wtedy nadjechała milicja.
Trzech ich było. Trzech. Ostatecznie odwieźli mnie do domu, po drodze uderzając z liścia, bo im się nie podobały moje komentarze wobec ich pracy. Dziś miałem się stawić ze skargą, czy tam czymś innym formalnym, ale dzwonię, no i nie. Zostało wszczęte dochodzenie, więc po prostu dzielnicowy będzie się ze mną kontaktować.
Na ten moment jestem w stanie przeżyć kradzież karty z aparatu. Jestem w stanie przeżyć uderzenie z liścia w twarz, bo tak bije obecna policja (nie ma śladów jak po gazie). A ja wiem, że to są biedni umysłowo ludzie. Podstaw praw nie znali, a jeden był tak tłusty, że się dziwiłem, jak on zdał egzamin fizyczny. Do rzutu piłką lekarską nie wystarcza sama siła mięśni, a co dopiero inne sprawności.
Fizycznie wyszedłem bez szwanku. Prawa dłoń tylko trochę podrapana, ale to przez jakiś kłujący krzew, któtry ścinałem do ogniska.
#coolstory / #notcoolstory #policja #takbylo
PS – No i na boga, Kuce! Dajcie sobie spokój z tym Korwinem. On już swoje lata ma. Niech idzie na jakąś emeryturę, czy coś. Ja nie wiem dokładnie, kim jest ten cały Petru, ale choćby był Żydem, to
mam już wszystko w dupie.
PPS – Ile kosztuje bilet lotniczy do jakiegoś najbliższego kraju angielskojęzycznego? Mógłbym najpierw pracować nawet na zmywaku (choć grafika mi nieobca), byle wyjechać z tego #!$%@?łku.
PPPS – To wszystko są po prostu nieodzownymi elementami pracy dziennikarskiej. W najlepszym przypadku lokalna policja skonfiskuje mi kartę pamięci na 18 miesięcy.
Tak to wygląda.