Wpis z mikrobloga

Dziś cały świat obiegła informacją, że Lemmy z Motörhead zmarł nagle na nowotwór złośliwy.

To przykra informacja, bo odszedł znakomity muzyk, ale nie rozumiem jednego - nagle wszyscy są fanami tego gościa, nagle każdy zapalony fan Maydaya czy innych Sunrise go zna i jazgocze na fb.

Nie oszukujmy się, to cud, że ten gościu dożył 70 lat. Przy jego tempie życia i używkach jakie brał, rak jest nieszczęśliwym wypadkiem przy pracy - ba, pstryczkiem w nos od dowcipnego stwórcy. Wszyscy umrzemy, módlcie się o te 70 lat.

Żeby było jasne - nie hejtuje Kilmistera, tylko zjawisko, które wywołał i ludzi, którzy to rozkręcają. Uważam, że nagłaśnianie tej śmierci przez dosłownie wszystkie strony www, facebookowe fp - nie związane w żaden sposób z podobną muzyką jest naiwne, ba tanie.

Na świecie w ciągu roku umiera 59 mln ludzi. Codziennie na drugą stronę odchodzą 161 644 osoby - czyli co pół sekundy zgon. Wypadki drogowe pochłaniają 1 mln 270 tys. ofiar rocznie - ofiarami są również ludzie bardziej zasłużeni i? Łapiesz myśl?

Rozumiem, że to była osoba publiczna (dla prawdziwych fanów, aż nad to wyjątkowa), ale kto jest tak naprawdę prawdziwym fanem i dziś prawdziwie ubolewa, a kto robi to naiwnie by stworzyć pozory przejęcia, a w rzeczywistości słyszał tylko tylko jedną, góra dwie najpopularniejsze piosenki gdzieś w przerwie między Teleexpressem, a głupimi filmikami na yt? To przykre, że dopiero po śmierci można zostać docenionym - na krótko, ale docenionym.

Warto się zastanowić, bo po zgonach znanych osób, każdy chce się z nimi utożsamiać, a po roku już mało kto z tych niby fanów o nich pamięta - i nie każ podawać przykładów, jest ich pełno.

POLUB MÓJ FANPAGE NA FB: fb.com/mkobuscom

I WEJDŹ NA MOJEGO BLOGA: www.blog.mkobus.com
źródło: comment_4wPLmF5EsHWLM6RqJVMZF372ivZ7ht1k.jpg