Wpis z mikrobloga

Może chwila wytchnienia od tegowieczornych wydarzeń?

Japoński z Wykopem! #japonskizwykopem

========

Jaka by afera nie grzmiała, pod tym tagiem będę wypisywał przeróżne fakta i fakciki - dla wykopowiczów, których japońszczyzna interestuje i tych bardziej sceptycznych, Jak na język, będzie troszeczkę o gramatyce, nieco też nawinie się o kulturze, ale najwięcej tu się znajdzie rzeczy na bogaty temat pisma japońskiego.

--------

2. Powiedz aaa...

--------

Wczoraj coś wspominałem, że używamy alfabetu sylabicznego kana. No właśnie, sylaby. Nie głoski. Mamy do dyspozycji niecałe 50 sylab. Każda z nich składa się z samogłoski i następującej przed nią spółgłoski (lub bez niej).

Ze spółgłosek do wyboru mamy [k], [g], [s], [z], [t], [d], [n], [h], [b], [p], [j], [r], [ł], a z samogłosek: [a], [i], [u], [e], [o]

Dostajemy ładne, równe rządki sylab:

[a] [i] [u] [e] [o],

[ka] [ki] [ku] [ke] [ko],

[ga] [gi] [gu] [ge] [go]...

Proste?

Oczywiście! Ale...

Jak jest jakieś "ale", to są kłopoty. W pewnych miejscach naszej pięknej tabelki rzeczywistość nas wiele razy uderzy. I w końcu nic nie będzie wyglądało porządnie.

Na początek, [si] (nie [śi]! jak w sinus) oraz dźwięczna wersja tegoż, czyli [zi]. Takie pary głosek są mało naturalne. I o ile znamy "sinus" i "siri", to nasz aparat mowy tak się rusza, a raczej się nie rusza. Język z przodu przy zębach i jedziemy. A po japońsku tak jest trudno. I nie mamy [si]. Tak samo [zi]. Tak samo [ti]. I jeszcze [di].

"To co jest?"

Jest [śi]. Miękkie, znane dobre nasze [śi]. Jak w "siku".

"Ale, ale... mówimy przecież szogun, jest taki pociąg szinkansen..."

Źle mówimy. Amerykanie przyszli, usłyszeli po swojemu i napisali po swojemu shogun, shinkansen. I my mówimy po amerykańsku. A to jest [siogun] i [sinkansen]. A ten siogun to też jeszcze nie jest to, co powinno być. Do tego wrócę później, nie wszystko naraz :)

Tymczasem okazuje się, że połowa tabelki jest do wymiany, o nie! D:

-- Cały rządek z [z]: nie czyta się [z], tylko [dz]. Może jeździsz Suzuki? Tam wszyscy mówią [sudzuki]. Albo [kamikadze].

-- A teraz problem w kratce z [z]/[i]. To jak z "shi". - nie żadne [ziroł ziroł sewen], i nawet nie [źi]. Tę sylabę widzieliśmy już pisaną "ji", choćby w "kanji". I to też nie jest [kandżi], tylko [kandźi].

-- Dalej [ti]. Z tego się zrobiło [ći], pisane "chi". Nie [czi]. Mała Chinka też raczej wychodzi Cikulinka.

-- No i jeszcze [di]. Tu jest problem. Tu jest to samo [dźi]. Pisane "ji". Tu nie da rady, trafiliśmy na dziką ortografię. Protip. ぢヂ (katakana/hiragana) zrobione z [di] jest w wyrazach rodzimych, a じジ zrobione z [si] - w chińskich.

-- Zamiast [tu] jest [tsu]. Tak jak Kapitan Tsubasa. Zamiast [du] jest [zu], czyli [dzu]. Ortografia jak wyżej.

-- Kiedyś cały rządek z [h] to było [p]. Dlatego ば [ba] to jest は [ha] ze znaczkiem dźwięczności. Teraz [pa] to jest ぱ z kółeczkiem. Potem z [p] zrobiło się [f]. A potem [h], ale [fu] zostało. Dlatego wielkie bum było w Fukushimie, a nie w jakiejś Hukushimie. Chociaż huk był.

-- Jest [ya], [yu] i [yo]. Nie ma [yi]. Weź wymów taką sylabę. I nie tłumacz mi się "yin-yang", bo to chiński wymysł. Nie ma [ye]. To znaczy było dawno temu, ale to się przekształciło całkiem w [e]. Nawet jen u nich to en. Normalnie znikło jak nasze twarde i dźwięczne [h].

-- Rządek z [ł], pisany jest nam znanym sposobem przez "w". A tak na dobrą sprawę, to tu jest tylko [wa] i [wo]. A to [wo] to też już się mówi [o], i transliteruje też przez "o", i występuje wyłącznie jako jedno słówko.

-- Na to wszystko wchodzi sylaba [n]. To jest jedyna sylaba ze spółgłoską na końcu. I tak, to [n] to jest cała sylaba, ona tak w ogóle pochodzi od [mu].

Proszę państwa, proszę nie panikować. Panikować będziemy jutro. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Język japoński jest łatwy. Gramatyki prawie nie ma, tylko te znaki takie obce i trudne jak cholera od początku.
  • 2