Wpis z mikrobloga

„GRANICE WZROSTU” KLUBU RZYMSKIEGO – STRACHY NA LACHY?

Myśl, że wzrost gospodarczy, do którego jesteśmy tak przywiązani, może prowadzić do katastrofy, jest nie tylko bardzo nieprzyjemna, ale i bardzo niewygodna dla wielkiego biznesu, ekonomistów i polityków.

Wielokrotnie na wykładach słyszałem opinię, że to wszystko strach na lachy. Na dowód tego zwykle przytacza się książkę „Granice Wzrostu” (Limits to Growth), opublikowaną w 1972 roku pod egidą Klubu Rzymskiego. Zaprezentowane w książce prognozy, opracowane z użyciem komputerowego modelu światowej gospodarki, przewidywały wzrastające niedobory zasobów, wzrost zanieczyszczeń i finalnie załamanie gospodarki i spadek populacji.

Choć nikt nie neguje, że wyczerpywanie najłatwiej dostępnych zasobów postępuje, ale przecież do krachu nie doszło, prawda?

Cóż, według przewidywań scenariusza referencyjnego, do załamania cywilizacji dochodzi dopiero w przyszłości – choć już całkiem bliskiej, bo w najbliższej dekadzie. Autorzy „Granic Wzrostu” otwarcie pisali jednak, że ich praca nie jest przepowiednią przyszłości, ale analizą trendów przy pewnych założeniach tempa wzrostu, całkowitej ilości dostępnych zasobów i stopnia ich recyklingu, produktywności ziem rolnych, ilości emitowanych zanieczyszczeń i efektywności ich ograniczania itp. Zaraz po scenariuszu referencyjnym pokazali, jakie zmienią się trendy, jeśli dostępne zasoby podwoją się, jeśli wprowadzone zostaną wprowadzone daleko idące standardy recyklingu, substytucji i kontroli zanieczyszczeń, jeśli podwojone zostaną plony z hektara i zatrzymany zostanie wzrost populacji. Wszystko to jedynie przesuwało ostateczne zderzenie z fundamentalnymi ograniczeniami wzrostu o kilka dziesięcioleci, ale jakościowe zachowanie systemu (osiągnięcie szczytu, a później spadek) przy próbach utrzymywania wzrostu gospodarczego nie zmieniały się, co najwyżej z różnym rozłożeniem akcentu na bezpośrednie przyczyny, takie jak wyczerpywanie się zasobów, niedostatek żywności czy zanieczyszczenie środowiska. Załamania systemu (to eufemizm, którego używamy, mając na myśli los naszej cywilizacji) daje się uniknąć jedynie w scenariuszach naszej świadomej interwencji, ukierunkowanej na ograniczenie wzrostu gospodarczego i populacji, połączonych z efektywnym wykorzystywaniem zasobów i kontrolą zanieczyszczeń.

Co zaskakujące, pomimo spotykania wśród słuchaczy częstych zarzutów, że „Granice Wzrostu” przewidywały katastrofę, a do niej nie doszło, nigdy jeszcze nie spotkałem się z czyniącą takie zarzuty osobą, która by tę książkę faktycznie przeczytała! Z reguły wystarcza bezpośrednie pytanie do słuchacza o to, czy przeczytał „Granice Wzrostu” – wtedy słyszę wyjaśnienie, że „książki nie czytałem, ale gdzieś o tym słyszałem/czytałem”. Czasem słyszę „no, kiedyś czytałem, choć szczegółów nie pamiętam” i spotykam się z konfabulacjami, co to w „Granicach Wzrostu” jakoby było. Wtedy otwieram plik z wersją elektroniczną książki i wraz z całą salą przyglądamy się prognozom. 2-3 minuty oglądania scenariuszy zamyka dyskusję.

„Granice Wzrostu” powstały już ponad 40 lat temu, można więc zweryfikować prognozy autorów z tym, co się zdarzyło. Co więc pokazują analizy zgodności przewidywań autorów „Granic Wzrostu” z tym, co zdarzyło się od czasu opublikowania ich książki?

Wydana w 2004 roku książka „Granice Wzrostu: po 30 latach”, aktualizuje model z uwzględnieniem tego, co wydarzyło się przez wcześniejsze 30 lat. Żadna z tych zmian nie jest na tyle znacząca, aby zmienić jakościowe konkluzje z pierwszego opracowania.

W 2009 roku Charles A.S. Hall i John W. Day zweryfikowali przewidywania w artykule „Ponowne Spojrzenie na Granice Wzrostu po Oil Peak”. Ich analiza pokazuje, że przewidywania sprzed blisko 40 lat są zaskakująco dokładne, biorąc pod uwagę, jak dawno temu zostały sformułowane. „Nie jest nam znany żaden przygotowany przez ekonomistów model, który był-by równie dokładny w tak długiej skali czasowej”, podsumowali autorzy.

W 2011 roku Ugo Bardi przedstawił obszerną analizę „Granic Wzrostu”, stwierdzając, że „ostrzeżenia z 1972 roku (…) stają się coraz bardziej niepokojące, w miarę jak rzeczywistość wydaje się podążać trajektorią bliską (…) wygenerowanych przez scenariusz krzywych”.

Oczywiście, istotnym pytaniem jest: kiedy przejemy zaoszczędzony kapitał środowiska i zderzymy się z granicami wzrostu? Czy mówimy o bliskiej przyszłości, czy czymś, z czym przyjdzie zmierzyć się za setki czy tysiące lat?

W 2014 roku Graham Turner, w analizie „Is Global Collapse Imminent?”, stwierdził, że „trendy danych w świetle dynamiki granic wzrostu wskazują, że wczesne stadia załamania mogą wystąpić w przeciągu dekady, a nawet już mogą mieć miejsce. Sugeruje to, z racjonalnej perspektywy zarządzania ryzykiem, że zmarnowaliśmy minione dziesięciolecia, a przygotowywanie się na załamanie globalnego systemu może być nawet ważniejsze od prób zapobieżenia mu.”

Można jakiś czas żyć z oszczędności (spalając nieodnawialne paliwa kopalne, zużywając rudy metali, wycinając lasy, erodując gleby, wypompowując nieodnawialne pokłady wód głębinowych, zrzucając do otoczenia kumulujące się w nim zanieczyszczenia itp.) – jednak tylko przez pewien czas. Konsumując zasoby szybciej niż się odtwarzają, żyjemy na koszt przyszłych pokoleń. Wiele wskazuje, że – tak jak pokazują scenariusze „Granic Wzrostu”, nie będzie to problem dopiero naszych praprawnuków, ale już nas samych, a uważny obserwator już teraz może zauważyć wyraźne sygnały ostrzegawcze.

link

#nauka #liganauki #przeludnienie #swiat #granicewzrostu
AntyBohater - „GRANICE WZROSTU” KLUBU RZYMSKIEGO – STRACHY NA LACHY?

Myśl, że wzro...

źródło: comment_Pe7ct983o5I6K6EaDmGbKVFJH7K0Ye0x.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • 0
@krolikbartek: Niestety ale to nie takie proste. Czytałem artykuł o tym, że nawet pozbywając się 2 miliardów najbiedniejszych ludzi środowisko by prawie tego nie odczuło. To model konsumpcji państw I świata stanowiących 20% całości populacji globu zużywa większość zasobów planety. Bez prawdziwego zrównoważonego rozwoju który musiałby wiązać się z całkowitą przebudową istniejącego modelu ekonomicznego samo ograniczanie przyrostu populacji nic nie da.
  • Odpowiedz
@krolikbartek: Populacja się sama ograniczy, to bezpośredni efekt rozwoju/wzrostu.

@AntyBohater: Dlaczego chciałbyś pozbywać się najbiedniejszych? Przecież logika podpowiada że dużo bardziej opłaca się pozbyć 100 mln najbogatszych.

Wielokrotnie spotykałem się z hasłem "Chińczycy nie mogą mieć pralek/lodówek/samochodów, bo ziemia tego nie wytrzyma'... To jest hasło zapraszające do trzeciej wojny światowej.
  • Odpowiedz