Wpis z mikrobloga

#malaaniawchinach #chiny

"Wczoraj zostałam zabrana do najbrudniejszego centrum handlowego, jakie widziałam w życiu: centrum z ciuchami, żarcie gotowane w środku budynku w mobilnych kuchniach na kółkach, kibel pływał, wszędzie śmieci. Wszystko prowizoryczne, nietrwałe, ceny jak w Europie oprócz mieszkań, jedzenia, transportu i rachunków. Czyli wszystkie inne produkty, mimo że dużo gorszej jakości z żywotnością ok 2-3 lata góra, mają ceny europejskie. Życie tanie, luksusy (talerz, AGD, kosmetyki) drogie.

Z zewnątrz ładnie, w głębi syf. Jak tylko wejdzie się w głąb, poza główną ulicę, zaczyna się chińska hipokryzja czyli syf. Telefon na podsłuchu, net monitorowany, wiedzą gdzie byłam i jak byłam ubrana, z kim i gdzie. Po wieczornej imprezie cała robota wiedziała, że byłam na imprezie, przyszli mnie sprawdzać o której przyszłam na 8-smą do pracy, obcy siedzieli, żeby zobaczyć.
Oni obcokrajowców nienawidzą, biorą ich, żeby się nawzajem przed sobą popisać, jak zachodniak (czy wschodniak, czy południowiec, wszystko jedno) przestaje robić/wywozi kasę z państwa/coś mówi - wylatuje. Zawsze wiem, że dają znaki, żeby już skądś (restauracja, bankiet, jeden #!$%@?) wyjść, bo mój limit na siedzenie się skończył.

Oni nie mają miłości, mają aranżowane małżeństwa, bo ktoś pasuje wyglądem czy portfelem, przed 25-tką trzeba koniecznie, potem szybko bachor, potem dziadostwo sprawuje pieczę nad bachorem do przedszkola/podstawówki, potem wychowują, koło 40-stki się rozłażą i wtedy dopiero każdy z małżonków może wreszcie robić, co chce (np. spotykać się z tym, kim chce). Dlatego taka wielka heca, że wyrwałam Anglika - #!$%@?, ale gnój w pracy, jak zaczęli problemy nagle robić! Mnie tam jeszcze w spokoju, ale on ma przesrane, bo koordynatorka zazdrosna. Moja siostra mówi, że niewyruchana, jej problem. Ja na tę Chinkę jednak patrzę z politowaniem: trzyma się z międzynar., a wydana za mąż za jakiegoś kolesia, który mieszka w innym mieście i nic ich obojga nie łączy - wiadomo, że siada na pałę. Wiadomo, że żaden zachodniak jej nie ruszy, bo za zamężne można dostać nożem. Tu się biją tak: nie jeden z jednym tylko 20 z dwudziestoma. Jak nie znalazłeś 20-stu, to masz pecha. Co jakiś czas też ktoś skacze z okna na uniwersytecie albo kogoś w szkole zgwałcą, szybko zamiatają po tym następnego dnia, żeby żaden z obcokrajowców nie widział. Tak średnio raz na pół roku się zdarza. Raz Marokańczyk (ten od 13lat tutaj) był u lekarza, lekarz naciska mu brzuch, chińczyki z korytarza włażą i się gapią, więc ten zdejmuje spodnie i po chińsku: chcecie sobie popatrzeć? Macie, popatrzcie sobie. - koleś jest alkoholikiem i #!$%@? chińską żonę. Jak tylko przestanie pracować, jej rodzina go wyrzuci z miasta (nie wcześniej, bo inaczej stracą twarz, rodzina jest nierozerwalna dopóki koleś produkuje kasę).

Europa jest głupia, bo te #!$%@? przyjeżdżają i kopiują co się da. Od książek itp., będąc studentami, po silniki do porsze, książki, programy, reklamy, biznesy, loga, plakaty, filmy i wzornictwo. Jeżdżą i kopiują z pen-drajwami co się tylko napatoczy, a potem przywożą i nie muszą inwestować we własne badania - mówią weterani chińskiej emigracji jak Polak z Wilna, który ma biegły chiński i cały czas się musi oglądać za siebie. Na moim osiedlu wszędzie kamery, wszyscy kablują, znają mnie z imienia, wiedzą gdzie idę lub kto przychodzi, chyba napiszę do Pekinu, że czegoś takiego w kontrakcie nie było."
  • 6
@Transhumanista: gdyby w Chinach siedzieli tylko ci, którzy je kochają, nie znalibyśmy tej ich ciemniejszej strony. Imho content ciekawy właśnie przez tę negatywną narrację, inną od cukierkowych laurek w stylu "hurr, durr, ale piękny chiński mur". W motywację koleżanki nie wnikam, co mi do tego.
@jankotron: Dla mnie jest to dziwne. A ile ona tam siedzi? Bo rozumiem że podpisała kontrakt i musi go skonczyć np. Rok. Ale dłuższego pobytu nie zrozumiem, jak można wyemigrować do kraju z którym nie łączy cię nic, wręcz jest twoim przeciwieństwem ?
@Transhumanista: od września. Nie wiem, nie chcę pisać za nią, ale wyobrażam sobie, że ludzie lubią zbierać doświadczenia - i te pozytywne, i te negatywne. No i póki co wkleiłem tylko dwa maile, w których Ania narzeka, ale w innych pisze też np. o przyjaźni z jakąś Chinką, wkleja zdjęcia jakichś ładnych i ciekawych miejsc. Poza tym może to kwestia charakteru - jedni w każdej sytuacji dostrzegają jakieś pozytywy i opowiadają
@jankotron: Zgadzam się prawie ze wszystkim, wszystkie te rzeczy albo doświadczyłem osobiście (łącznie z niedobolcowaną menadżerką), albo widziałem albo chociaż słyszałem od kogoś z pierwszej ręki.

Nie zgodzę się co do śledzenia obcokrajowców na osiedlu. Zasada jest taka, że jeżeli mieszka tam on sam jako jedyny obcokrajowiec, to nie ma siły, żeby nikt nie wiedział co i jak ale nie ma to żadnego realnego przełożenia na jego życie, natomiast w momencie