Wpis z mikrobloga

Dzień dobry wszystkim :)

Z końcem roku kończę pracę w Domu Dziennego Pobytu. (z początku był to staż 6miesiecy kolejno dostałam umowę o pracę na okres 4 miesięcy niestety umowy mi nie przedłużono ze względu na brak środków finansowych na moje stanowisko)
Myślę, że nadszedł czas na podsumowanie mojej kariery w tym o to miejscu.

Znalazłam się w tym miejscu kompletnie przypadkowo... Weszłam prosto z ulicy pytać o możliwość pracy bez żadnego CV, świadectwa i innych takich.

Pierwszą osobę jaką spotkałam tuż przy wejściu był Pan Andrzej. Samotny emeryt lvl 77, palił papierosa, ubrany w garnitur, elegancki człowiek. Zapytałam gdzie znajdę Panią kierownik i od razu wskazał mi biuro.

Biuro znajdowało się na końcu stołówki, musiałam przejść obok kuchni, gdzie zauważyłam dwie Panie kuchary, które spoglądały na mnie bardzo ciekawskim wzrokiem (po tym czasie jak tam pracuje już wiem, że u nich to normalne ponieważ zazwyczaj zna się wszystkie osoby co tam przychodzą) oczywiście powiedziałem grzecznie Dzień Dobry.

Przed biurem siedział kolejny Pan na kanapie z którym również się przywitałam, aczkolwiek bez odzewu (był to Pan Zbigniew, mężczyzna po udarze, który nie do końca łapie kontakt z rzeczywistością, żona przeprowadza go od rana i kładzie spać w osobnym pokoju gdzie jest kanapa, telewizor, ława, fotele, pokaźna biblioteczka itp. Nazywamy to klubem seniora) ten mężczyzna dzień swój spędza na spacerowaniu z miejsca na miejsce i spogladaniu "nieobecnym" wzrokiem przez okno. Nie uczestniczy w żadnych zajęciach i z nikim nie rozmawia.

Gdy już weszłam do biura przedstawiłam się i powiedziałam w jakim celu przychodzę. kierowniczka powiedziała, iż właśnie szukają kogoś na staż i wyjaśniła mi jak wyglądać by miała praca w ośrodku. Mianowicie prowadzenie terapii zajęciowej, gimnastyki, organizacji dni okolicznościowych, wyjazdów, prowadzenie kroniki, redagowanie artykułów na stronę internetową, a przede wszystkim zajmowanie czasu wolnego seniorów.

Pytała o moje doświadczenie zawodowe (które było niewielkie bo w końcu 20lvl jak tam się zgłosiłam, aktualnie już 21) aczkolwiek mogłam pochwalić się dużą aktywnością społeczną na rzecz szkół w jakich się uczyłam i miasta). Tak więc poprosiła o mój numer telefonu i jeszcze tego samego dnia dostałam wiadomość, że zostałam przyjęta.

Pierwszy dzień pracy zostałam rzucona na głęboką wodę. Kierownicza załatwiała coś w urzędach, a ja zostałam sama do pilnowania biura, przygotowania pierwszych zajęć i poznania wszystkich uczestników. Było małe zamieszanie, ale dałam radę.

W pierwszych tygodniach starałam się poznać wszystkich seniorów. Z każdym spędziłam trochę czasu, porozmawiałam, ogólnie zaprzyjaźniałam się z nimi.

Z natury jestem miła i pomocna także nie trudno było mi zdobyć ich sympatię i ja też ich bardzo polubiłam. Nigdy nie miałam z nikim żadnych konfliktów.

Przez czas kiedy tam pracowałam miałam okazję prowadzić zajęcia w ramach wolontariatu z grupą osób niepełnosprawnych intelektualnie których również bardzo polubiłam i właśnie przez owe zajęcia zdecydowałam się na studia (zaoczne) w kierunku Pedagogika specjalna rehabilitacja i edukacja osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Tak więc wracając do moich seniorów... Bywało ciężko ponieważ ludzie starsi czasami są upierdliwi, często historie ich życia, wnuków, dzieci słyszałam po kilka razy, ale za każdym razem słuchałam z zainteresowaniem. Wspierałam ich. Często narzekali na swoją sytuację życiową-pocieszałam ich. W większość są to osoby samotne także bardzo dużo z nimi rozmawiałam.

Przez cały okres mojej pracy zgromadziła niezliczoną ilość cukierków. (Nie było opcji żeby nie zabrać... Wiecie jak to babcie ;) choć by się rękami i nogami zapierać to i tak wrzucą w kieszeń)

Jednym z moich sukcesów zawodowych jest nauczenie 93 letniego dziadka przywitania "żółwik, beczka i piąteczka. Codziennie się tak witamy i żegnamy :) takie #heheszki

Nieubłaganie zbliża się czas pożegnać z moimi dziadkami. Tak właśnie MOIMI DZIADKAMI Bo po tym czasie każdy z nich stał się po trochu moją rodziną.

Powoli z osobna oswajam ich z tą myślą, że od nowego roku nie będzie mnie już z nimi. Zdarzają się łzy, ale także słowa podziękowania oraz powodzenia na przyszłość :)

Ja chyba sama się rozryczę jak będę miała ich pożegnać oficjalnie wszystkich razem :)

Niestety w moim mieście nie ma dużo ofert pracy szczególnie dla kobiet także niedługo przeprowadzam się do #poznan i tu też będę szukać #praca (jeżeli wiecie coś o możliwości pracy dla mnie tutaj piszcie proszę na priv, każda oferta mile widziana)

Jeżeli ktoś jest zainteresowany heheszkami z mojej pracy czytajcie #pracakaroli coś tam niekiedy napisałam.

A jeżeli macie jakieś pytania również chętnie odpowiem :)
To tyle. Chciałam się tylko pochwalić. Możliwość pracy tam był to wielki #wygryw i szanujcie swoich dziadków bo mimo, że wam pewnie często dupsko zwracają to bardzo was kochają :) ja niestety moich dziadków prawdziwych mogę odwiedzać tylko na cmentarzu i żałuję, że nie spędzałam z nimi więcej czasu kiedy jeszcze żyli.

Wybaczcie błędy, brak czasu na poprawę.
Kocham was Mirki

#pracakaroli #truestory #chwalisie
  • 14
@Karolinkaaa: szkoda, lubiłem czytać twoje opowieści z pracy ;)

Ale mam pytanie, z tego co pamiętam często zdarzało ci się narzekać na pracę czy nawet życie. Z czego to wynika? Miałaś jakieś bardzo ciężkie momenty z pracą czy bardziej wynikało to z prywatnych spraw? Chciałabyś zostać w tej pracy czy wolisz to, że idziesz dalej?
@MarianAlkoholik: ciężko było mi oddzielić pracę od życia prywatnego, przyjmowałam się sytuacją niektórych osób co odbijało się na moim zdrowiu psychicznym. Rozmawiałam o tym z wykładowcą od psychologii i powiedział, że na początku tego typu pracy (z drugim człowiekiem) to normalne i czasami trwa to jakiś czas. Myślę, że różnica wieku też tu robiła swoje i nawet jak miałam paskudny dzień musiałam wychodzić do ludzi z uśmiechem na twarzy zakładać maskę