Wpis z mikrobloga

#uber trochę gorzkie żale. W sumie nic nadzwyczajnego ale 13 godzin później dalej mnie nosi, może ulży jak wrzucę na mirko.

Lubię jeździć nocą na Uberze, lubię Kraków nocą, oprócz tego że dorabiam to fajnie jest pogadać z ludźmi, większość jest młoda, miła i przyjaźnie nastawiona.
Wezwanie pod knajpę niedaleko Matecznego w Krakowie, podjeżdżam, i szukam klienta, widzę, zatacza się lekko, niewysoki ale krępy, koło 30, otwiera drzwi:
-Czy to jest #!$%@? corsa?
Zaczyna się miło, zwłaszcza że jeżdżę toyotą.
- Dobry wieczór, nie, może czeka pan na innego kierowcę.
Pokazuje mi sms, no jak byk, toyota i Bartosz, ale smsów wcześniej trzy i rzeczywiście jest corsa, ktoś się nie podjął, a dziwne bo gość ma 5 gwiazdek i nie wygląda na pijanego do porzygu, raczej mocno wstawiony, pieprzony szczęściarz z Corsy.
-To na mnie pan, czeka, zapraszam.
-Ale #!$%@? macie burdel w tym systemie.
Tia ja mam burdel, "dzień dobry" nie było, przeszliśmy widzę od razu na "#!$%@?". Ale nic to, posadził uprzejmy tyłek, poszarpał się z pasami i nawet wybełkotał adres, akurat tę trasę znam na wylot, sam mieszkam niedaleko, jednak zawsze wprowadzam punkt docelowy w gps żeby nie było pretensji że kantuję a klient mógł komunikować obiekcje. Ruszyliśmy, stukot kostki brukowej ululał go w niecałe 100 metrów. Obudził się parę minut później, gdy mknęliśmy pustymi drogami, jakoś w 3/4 drogi.
-Ale lecisz w #!$%@?-wybełkotał
-Jadę według wskazań gps, jeśli mi pan nie wierzy po wytrzeźwieniu może pan sprawdzić trasę w systemie.
-Lecisz w #!$%@?, zapłacę majątek.
Zatrzymałem się i poprosiłem o opuszczenie samochodu, po wielkim zdziwieniu dlaczego każę mu wysiąść wyjaśniłem że jestem u siebie i żaden #!$%@? nie będzie mi wmawiał że go oszukuję, nie zależy mi czy dostanę 2 blachy więcej bo i tak wychodzę na swoje a od złodziei sobie wrzucać nie dam.
-Nie wysiądę, bo nie wiem gdzie jestem.-#!$%@? nie wie gdzie jest a wie że lecę w #!$%@?, #!$%@? król logiki.
-Mam to w dupie, proszę wysiąść, nie mam obowiązku świadczenia usługi kiedy mi coś nie pasuje.
Spokorniał, zaczął przepraszać i solennie obiecał poprawę.
-W porządku jedziemy dalej.
Wytrzymał jakieś 300 metrów.
-Bo z wami jest #!$%@? taki problem że ni #!$%@? nie znacie topografii miasta. I potem kantujecie wy albo gps, zapłacę majątek. -#!$%@?, nie dość że jedzie najtańszą opcją w mieście, wyraźnie prosi się o ręczną lekcję kultury to jeszcze narzeka że drogo, wieśniak.
-Proszę napisać skargę do Uber jeśli trasa którą jedziemy nie jest optymalna otrzyma pan zwrot.
-Zatrzymaj się.
Zjechałem na wysepkę przy przystanku.
-Pokaż ile zapłacę.
-Nie mam taksometru, nie wyświetla mi się opłata, proszę szukać informacji w swoim telefonie.
-Zakończ kurs i pokaż ile zapłacę.
Zakończyłem, obniżyłem mu tę średnią 5.0 na nieco niższą i pokazuję baranowi że ja nie dostaję informacji, niech szuka u siebie.
-Proszę wysiąść.
-Nie, stąd nie trafię.
-Mam to w dupie zakończyłem kurs i dobranoc.
-A jak nie wysiądę?
No właśnie, w zasadzie nie wiem co wtedy, mógłbym wezwać gliniarzy ale stracę pewnie ponad godzinę, gość jest pijany, żaden ze mnie Bruce Lee, raczej wysoki suchoklates ale w tym stanie raczej dałbym mu radę, tylko że jak zrobię mu przypadkiem krzywdę to przez aplikację ubera jestem na widelcu a w normalnej pracy nie mogę być karany.
-Mam dzwonić na policję czy wysiadasz?
-Dzwoń!
#!$%@?, za mało punktów charyzmy, albo gość ma w dupie że może trafić na izbę.
Ruszyłem zaparkować w bardziej dozwolonym miejscu. Zaczął mi mówić jakie ma prawa a jakie mam ja, trafił się najwyraźniej odrzut ze studiów prawniczych. Postanowiłem spróbować mocniejszego blefu, w kurtce braku klaty nie widać tak wyraźnie.
-#!$%@? z mojego samochodu albo Cię zaraz z niego wyjmę!
-Ale ja nie jestem agresywny nie możesz mnie za..!
-Jak zaraz nie wysiądziesz to ci zrobię z dupy jesień średniowiecza- chwyciłem z klamkę.
Rzut tym razem wszedł,wysiadł, #!$%@?ął drzwiami jakby stodołę zamykał ale miałem go z głowy. Odjechałem, o jakiś kilometr, zapaliłem fajkę przed samochodem i uspokajam nerwy, przychodzi zlecenie, odbieram, ten sam gość, anuluję przejazd. Byłem najbliższym kierowcą w okolicy, przez 5 minut wzywał mnie trzy razy. Swoją drogą wysadziłem go 350 metrów od domu.
  • 5
@HeadH: mam wrazenie, ze troche tutaj przesadziles... koles byl podpity i mogl #!$%@? troche farmazony. Jakbys mial troche obycia z klientem to i z takim 'problematycznym' to bys sobie poradzil i szybko zmienil temat na cos innego i koles by sie uspokoil. Rozumiem, ze kazdego klienta, ktory ma pretensje o trase wywalasz z samochodu? Teraz wychodzisz na swoje, co bedzie jak przyjda chude dni? Bedzie placz jak u zlotowy, ze malo
@czuczupikczu: Jestem panem w swoim samochodzie. Świadczę pewną usługę, samochód jest zawsze czysty, ja jestem zawsze dobrze ubrany, i kulturalny póki się mnie nie wyprowadzi z równowagi. Nie raz ktoś mnie prosi o zmianę trasy, jak gps oszuka albo ja się pomylę to kończę kurs wcześniej i dowożę gratis. Przez pół roku nigdy nie miałem klienta którego chciałem wysadzić, do wczoraj. Ten nie był agresywny ale był wulgarny i oskarżył mnie