Wpis z mikrobloga

Po kolejną kryminalną historię pojedziemy aż do Poznania. Nie będzie to jednak opowieść o sądowej batalii państwa Dzikowskich, ani też nie będzie to kronika wydarzeń z pewnej serwerowni. Wydarzenia, o których będzie mowa, wydarzyły się w pobliżu ulicy Ratajczaka.
18 lutego 2007 roku, około godziny 15:30. Wspomnianą ulicą spaceruje dwóch kolegów. Pomimo w miarę wczesnej godziny obaj byli już wstawieni. W czasie, gdy skręcali w ulicę Taczaka, do jednego z mężczyzn podszedł inny osobnik, o wyraźnych azjatyckich rysach twarzy. Rzekomo zwrócił im uwagę, że zachowują się zbyt głośno. To pouczenie nie spotkało się chyba ze zrozumieniem, ponieważ w kierunku Azjaty poleciał jakiś przedmiot, być może puszka lub butelka. Rzut nie trafił do celu, w przeciwieństwie do ostrza noża, którym Azjata ugodził jednego z awanturników w pobliżu sercu.
Nożownik zaczął uciekać, drugi z podchmielonych gości rzucił się za nim w pościg, ale szybko odpuścił i wrócił do kompana. Niestety nie udało się go uratować, zmarł w szpitalu.
Zabójca tymczasem pobiegł ulicą Ratajczaka, skręcił najpierw w św. Marcina, a następnie w Gwarną. Tam podbiegł do tramwaju linii 9. Miał problemy z otworzeniem ostatnich drzwi, podbiegł do pierwszych, które były otwarte, i wsiadł nimi do tramwaju. Wszyscy świadkowie zgodnie opisują go jako młodzieńca o azjatyckiej urodzie. Jego przypuszczalny wiek i plecak, który miał w chwili całego zdarzenia, mogą sugerować, że jest to student jednej z poznańskich uczelni. Morderca miał na sobie sweter, ale nie nosił kurtki, co może wydawać się dziwne (w końcu wtedy był luty).
#mordercy #zbrodnia #kryminalistyka
  • 2