Wpis z mikrobloga

Rok temu wybrałem się na imprezę. Zabawa jak to zabawa, trochę trawy, trochę alkoholu, kobiety itp. Niestety żaden z ekipy nie miał silnej woli i w rezultacie wszyscy, którzy zabrali się autem kumpla byli pijani. Wybraliśmy znajomego, który wydawał się najbardziej trzeźwy za kierowcę. Droga jakoś nawet szła, do momentu, gdy spróbował wyprzedzić auto jadące przed nami i zapomniał, że tam jest zakręt.
Resztę wydarzeń pamiętam jak przez mgłę: pisk hamulców, huk, uderzenie, dźwięk karetki. Po chwili widziałem wnętrze karetki, chyba jechałem do szpitala. Usłyszałem "kiepsko z nim". Zamknąłem oczy. Po chwili (tak mi się bynajmniej wydawało) zobaczyłem to, co często jest opisywane na stronach internetowych - moja dusza "wyszła" z ciała i obserwowała salę operacyjną, medyków i siebie. Widziałem, jak nerwowo próbują mnie uratować, krzyczeli "tracimy go, tracimy go!" Już zacząłem się godzić z losem, i zacząłem widzieć światełko w tunelu. Jednak, gdy zrobiłem trzy kroki, coś kazało mi spojrzeć jeszcze raz na salę. Mój dziadek wdarł się tam jakoś, odepchnął lekarzy i zaczął walić mi konia stopami. Tunel momentalnie zniknął, poczułem, jak wracam do ciała. Dzięki temu poświęceniu przeżyłem wypadek
#pasta #byloaledobre
  • 1