Wpis z mikrobloga

A propos znaleziska o źle działającym bankomacie przypomniała mi się historia ze studiów.

Późny wykład, na zewnątrz ciemno, podwójny wykład z przerwą.

W przerwie informacja: coś spieprzyło się w automacie z żarciem i napojami i otwarły się drzwiczki.

Co zrobili studenci ekonomii na UE Wrocław z trzeciego czy czwartego roku (nie pamiętam dokładnie) w budynku E?

Oczywiście szturmem rzucili się do automatu. Jakby nie żarli od miesięcy kradli batoniki. Jakby pustynię przeszli kradli napoje. Zachowali się jak zwierzęta, jak Ruskie co Polskę najechały. Można brać? Można. Będzie kara? Nie będzie. Za darmo? To bierzemy!!! Zero jakiegokolwiek zastanowienia, żarli garściami. Z recepcji oczywiście nikt nie zainterweniował (bo to wynajmowane).

Jedynie paru studentów postanowiło zabezpieczyć kasę. Studentka zadzwoniła do firmy, wyjęła pojemnik z pieniędzmi i zostawiła na recepcji (przed mocniejszymi epitetami ratuje to, że nikt chyba nawet nie rozważał kradzieży pieniędzy).

A potem się dziwią, że żyją w społeczności jakiej żyją. Gdzie panuje zasada: "okazja czyni złodzieja". Gdzie nie można zostawić otwartych drzwi, kluczyka w stacyjce, torebki na ławce (za plecak na lotnisku za to cię wsadzą - ale to jednak prawie terroryzm).

Aż przykro było patrzeć na tych ludzi, których do dzisiaj lubię, ale których pojęcie własności i sprawiedliwości jest tak kruche.

#sadstory #truestory
  • 3