Wpis z mikrobloga

#wenezuela
skończył nam się czarter więc nadeszła chwila na małe podsumowanie
do dziś nie bardzo rozumiem jaki to ma sens - wozić propan, który przecież produkuje się głównie w procesie przeróbki ropy naftowej - do kraju o największych zasobach tego surowca. trochę rozjaśniło mi się kiedy okazało się że towar ten dla mieszkańców rejonu jeziora Maracaibo jest całkowicie za darmo do celów gospodarczych #lewackalogika a ich własne rafinerie nastawione są głównie na produkcję benzyn.

pracownik terminalu gazowego zarabia miesięcznie 1700 wenezuelskich bolivares. kurs oficjalny ostatnio podskoczył z 6 do 200 bolivares za dolara (na czarnym rynku ok. 650 bolivares/USD, ale zdarzają się wachnięcia o kilka procent zależnie od pory dnia). ponieważ bardziej ufam cinkciarzom, to z prostego rachunku wynika że szeregowy pracownik PDVSA, państwowej spółki naftowej zarabia ok. 2,5 dolara miesięcznie (!). cen w sklepach nie pamiętam zbyt dobrze, ale karton 30 batoników to ok. 800 bolivares a tubka pasty do zębów Colgate - 14 bolivares (2 centy). za dość sporych rozmiarów obiad dla trzech osób w podrzędnej knajpce zapłaciliśmy 3000 bolivares, ale to z pewnością było z podatkiem "od jasnego koloru skóry klienta".

braków w zaopatrzeniu sklepów, czyli ulubionego tematu Wykopów z tej części świata - nie stwierdzono. #wykopklamie

głównym powodem narzekań Wenezuelczyków jest ostatnio rosnąca cena benzyny ("chętnie bym wrócił do domu ale mnie nie stać - mogę dzisiaj przenocować u Was w jakiejś wolnej kabinie?") i ogólnie "mucho problema politica".

jako że nawet pracownicy najpotężniejszego przedsiębiorstwa w kraju zarabiają niewiele - zawsze "przypadkiem" przychodzili na statek, niby to jakieś papiery podpisać, w porze karmienia i zawsze prosili o kawę lub obiad. zazwyczaj dostawali i była to raczej dość dobrze zorganizowana akcja dokarmiania Amigos.

terminale gazowe wyglądają na zaniedbane - zero remontów, "przewróciło się, niech leży, przecież i tak wszystko jest państwowe".

przed wyjściem z wód terytorialnych - obowiązkowa kontrola narkotykowa: nurkowie, pies, Gwardia Narodowa itp. zapłacone z funduszy amerykańskiego DEA, nie widziałem żeby pies kiedykolwiek ruszył się poza biuro statkowe.

ogólnie zero pośpiechu, "maniana", zero stresu, dużo problemów społeczno-ekonomicznych, ale po tym co czyta się o tym kraju na Wykopie - nie jest aż tak źle.
#morskieopowiesci #ekonomia
  • 3
  • Odpowiedz