Wpis z mikrobloga

#wytrzeszczbajdurzy
To opowiadani ma szanse stac sie ciedys #pasta o scianie
MAC

Było ciemno. Klamka z szczękiem ruszyła zardzewiałym zamkiem.
Stare drewniane drzwi z witrażem opornie wpuściły mnie do środka.
Po przestąpieniu progu czułem jak zamarza mi krew.Pomieszczenie wydawało
mi się w świetle słabej czołówki , pokojem bez końca.To było jeszcze nic ,
nie raz nie dwa stałem na krawędzi nieznanego ale zawsze towarzyszyła temu
taka misterna cisza. Tutaj nie, było słychać lekki szum. Przestępując
przez próg potrąciłem puszkę Pepsi.Huk toczenie się kawałka aluminium po
zagraconej podłodze zagłuszył wszystko."Muszę bardziej uważać" pomyślałem.
Ostrożnie stąpając między kablami i śmieciami doszedłem , jak mi się
wydaje , do środka pomieszczenia.Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Jedną
czwartą ściany zajmowała szafa narożna , w opozycji do niej stało łóżko a
obok pod zasyfionym oknem komputer pod kilogramami kurzu i papierami. Czuć
było ten sam zapach jaki czuje się na strychu ale z lekką domieszką
rozkładu.Oniemiałem gdy zobaczyłem działającą wierzę na szafce.Podeszłem
źródłem szumu okazał się magnetofon który, mimo skończonej dawno taśmy
nadal próbował gadać z Radmorem.Swojska nazwa uśpiła moją czujność.
wyjąłem kasetę włożyłem ją drugą stroną i puściłem. Stary zakurzony sprzęt
rozpoczną wycie udające Pink Floyd. Z poprawionym humorem odkopałem
komputer z pod papierów i włożyłem je do plecaka. Następnie usiadłem. MAC
z '82 przywitał mnie wesoło. Grzebałem po plikach czytając co zostało tam
napisane gdy nagle po klawiaturze przebiegł mi karaluch. Po 10 min
następny i następny.Nie zrobiło to na mnie warzenia,te zwierzaczki są
częstym widokiem.Nagle z ściany przede mną wypadło parę cegieł.Jedna z
nich uszkodziła monitor który wybuchł na szczęście rtęcią w stronę ściany
jak sądzę bo nie mam po niej śladów na skórze.Oczy nie przyzwyczajone do
ciemności jeszcze oślepły a ja sam w mroku odskoczyłem na podłogę.Leżał
bym tam pewnie chwilkę ale nagle poczułem że coś mi wpełza do nogawki.
Wstałem jak piorunem trafiony. Adrenalina szybko wyostrzyła mi wzrok.
Zobaczyłem jak ze ściany wylatuję morze karaluchów.Zaczęły mnie obłazić.
ruszyłem ku wyjściu a one za mną byle do ziemi byle obleźć i
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!
byle zjeść, zrozumiałem to wtedy gdy
jeden z tych #!$%@? zaczął gryźć mnie po nodze a za nim reszta.Ledwie
udało mi się ujść z życiem. Do dziś zastanawia mnie jedno dlaczego
zapamiętałem że , chwilę przed atakiem skończyło się "Waiting for worms" a
w tym ataku z głośnika leciało "Comfortably numb". Dzięki Ci Boże że mogę
to opowiedzieć !
#piszzwykopem