Wpis z mikrobloga

Hej Mirasy. Dzisiaj będzie o polityce wobec imigrantów w Niemczech (ale pewnie też innych krajach UE)

Dużo się mówi o tym, że Syryjczykom trzeba pomóc, bo wojna, bo chcą tylko żyć i pracować i w ogóle, i w szczególe. No tak, za ścianą mieszka Syryjczyk, od miesiąca w Niemczech. Pracuje normalnie na etacie i wszystko cacy. Uprawnienia dostał od ręki, zatrudnienie jest, żadnych statusów uciekiniera, żadnych zapomóg idących w setki/tysiące euro. Chciał pracować? Dostał pracę i prawo jej wykonywania. Da się. Swoją drogą wcale nie pochodzi z obszarów zagrożonych bezpośrednio działaniami wojennymi...

Równocześnie znam Ukraińca, który również przebywa w Niemczech legalnie - dostał wizę na cele edukacyjne. Obecnie biegle mówi po niemiecku (jedyny znany mi przypadek "nie-Niemca", który posiłkuje się mową Helmutów jak nie pamięta słownictwa angielskiego), ma kompetencje, o które pracodawcy się wręcz zabijają ale pracy dostać nie może. Bo ma wizę edukacyjną. Niby pracowniczą dostałby od ręki ale nie ma letko. W Niemczech nie da rady. Musi jechać na Ukrainę a wiemy co się tam dzieje. No dobra, ktoś powie, że Kijów jest kawałek od frontu to nie ma co demonizować... Tyle tylko, że z rodzinnych stron musi mieć akt urodzenia - a pochodzi z Odessy.

Wniosek: Syryjczyk od ręki dostaje uprawnienia i pracę (fakt, że też jest niezłym specjalistą), bo jest z "zagrożonego regionu" (choć przyznaję, że też jest wysokiej klasy specjalistą i żadnych zasiłków nie chce i nie bierze) a Ukrainiec mimo języka i zawodu musi jechać w strefę regularnej wojny żeby móc pracować w miejscu, w którym obecnie mieszka i się zaaklimatyzował.

#fucklogic #ue #wkrainiewursta
  • 2