Wpis z mikrobloga

Mireczki, jako, że jesteście dla mnie jak rodzina, to postanowiłem się z wami podzielić historią mojej zmarłej siostry, a raczej ostatnimi dniami jej "życia".

Niewielu moją siostrę pamięta, więc fajnie jeśli chociaż w waszej pamięci ona zostanie.
Wpis wklejam dlatego, iż ostatnio naćpany poszedłem na jej grób i wypiłem z nią piwo, bo w kwietniu będzie miała 18 lat, więc 17 to odpowiedni wiek na piwo już

Zawsze co roku obiecuję sobie, że napiszę wiersz dla Kingi(tak miała na imię moja siostra) ale nigdy mi się to nie udaje, niestety. Słowa, które widzicie w tytule są wyryte na jej grobie w kształcie księżyca. Postanowiłem, że skoro porzuciłem pisanie poezji, to spróbuję oddać jej hołd na moim blogu.
Dwa dni temu leżąc w łóżku rozmyślałem o niej i ze smutkiem uświadomiłem sobie, że nie pamiętam nic z jej krótkiego życia i na myśl o tym zalałem się łzami.
Dobra, zacznijmy już właściwą część, bym się nie rozryczał jak małe dziecko(Wiem, że płacz to nic złego, ale o tym kiedy indziej napiszę)
Wpis praktycznie będzie się składał z wspomnień tuż przed jej śmiercią, ponieważ jak już wspominałem nie pamiętam nic z jej życia.
To był praktycznie dzień jak co dzień tyle tylko, że byliśmy u babci i tuż przed końcem wizyty u niej, mój wuja potrząsał moją siostrą, bo ona coś tam nabroiła. Mogę się założyć, że żałuje tego do dziś, bo to był ostatni raz, gdy widział ją zdrową.
Po jakimś czasie wróciliśmy do domu, a Kinga uskarżała się na ból głowy, wiec mam ją położyła i dała jej coś przeciwbólowego.
Mam przed oczami obraz tego dnia, gdy moja siostra zachorowała. Jest pochmurny deszczowy dzień, a ja właśnie wracałem ze szkoły i, gdy wszedłem do domu zauważyłem, że przy stole siedzi moja babcia, mama, tata oraz wuja.
Zanim oni cokolwiek powiedzieli, wyrzuciłem z siebie słowa, że dzisiaj stanie się coś złego i niestety miałem racje, wtedy to dowiedziałem się szczegółów na temat tego, co się działo po moim wyjściu do szkoły.
Otóż moja mama zobaczyła, że z siostrą jest coś nie tak i, że praktycznie nie ogarnia, więc czym prędzej poszła z nią do lekarki rodzinnej i, gdy tak z nią siedziała w jej gabinecie, pani Nadstawek powiedziała do Kingi
- Spójrz w lustro.
Moja siostra spojrzała w nie i pomachała.
- Kto tam jest? - powiedziała lekarka do do niej.
- O jakaś ładna dziewczynka - odpowiedziała.
Wtedy lekarka doszła do wniosku, iż najprawdopodobniej to zapalenie opon mózgowych, więc kazała jak najszybciej udać się do szpitala.
Gdy tam leżała lekarze jedyne co zrobili, to podawali jej kroplówkę i nic więcej. Przez 9 #!$%@? godzin nic nie zrobili. Okazało się, że gdyby wysłali ją do innego szpitala w przeciągu 5-6 godzin od stwierdzenia objawów przez lekarkę, to moja siostra nadal by żyła.
Dlatego zawsze, gdy zdarzy mi się mówić o niej, to dodaje, że lekarze ją zabili.
Ja wiem, każdy popełnia błędy, ale no #!$%@?, skoro nie wiedzieli co robić, to czemu do #!$%@? nędzy jej nie wysłali do Kalisza?
Żałuję, że nie odwiedziłem jej, gdy jeszcze leżała w szpitalu u nas w mieście, bo później, gdy już ją przetransportowano do Kalisza, nie było szans bym się z nią zobaczył.
Chyba najbardziej żałuję tego, iż, gdy ją zobaczyłem w trumnie, to nie pożegnałem się, fakt miałem 11 lat i nie ogarniałem co się dzieje, ale widziałem, że wszyscy podchodzą do jej trumny i chwytają ją za rękę i najpewniej się z nią żegnają, a ja co zrobiłem? Podszedłem do trumny chwyciłem ją za rękę i nie powiedziałem słowa. Chyba nie docierało do mnie to, że widzę ją ostatni raz.
Kurcze, miałem uważać na zalanie się łzami, no cóż nie wyszło mi to
Jeszcze może opowiem o tym co usłyszałem podczas rozmów rodzinnych. Niewiele tego, ale pokaże wam to jak moja mama cierpiała.
Raz, gdy wracali ze szpitala, to chciała ona wyskoczyć z samochodu, ponieważ nie chciała opuszczać Kingi(Moja siostra wtedy była już praktycznie warzywem)
Druga rzecz, gdy byli w szpitalu z moim ojcem, to mama jeszcze miała nadzieję, na to, że moja siostra wyzdrowieje, ale tata pokazał jej siną nogę Kingi i wtedy zrozumiała, że już nic nie da się zrobić.
Jak pewnie domyślacie się moja mama wpadła w głęboką depresję i wszyscy interesowali się tylko nią, przez co jestem dziś taki jaki jestem. Przez ponad dziesięć lat tkwiłem w nieleczonej depresji, choć w tamtym roku myślałem, że udało mi się ją pokonać, niestety 2015 rok utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak mi się to nie udało.
Pewnie gdyby nie śmierć Kingi, to dzisiaj byłbym normalnym i inteligentnym kolesiem, ale cóż mogę tylko gdybać.
Wybaczcie jeśli wpis jest chaotyczny, ale nie jestem w stanie go zredagować i poprawić. Mam nadzieję, że to zrozumiecie i mam nadzieję, że ktoś obcy będzie pamiętał o Kindze.

Śpij słodko.

Kinga Szymczak 04.04.1998 - 22.10.2002

PS Jak przeczytacie to dajcie plusa by jak najwięcej osób zapamiętało ją(Nie, nie żebrzę, po prostu im więcej ludzi ją zapamięta tył dłużej będzie "żyła"

Pobierz
źródło: comment_2KdQov7qmB71u9boX9jdvHGgJmBljK0k.jpg
  • 78
@hacerking: Współczuję. Choć minęło już prawie 13 lat to pewnie się ogarnąłeś co by się nie działo. Ostatnio pewna osoba z mojej rodziny trafiła bezpośrednio do Kalisza. I wiesz co się ostatecznie okazało? Paaaaanii... trzeba było od razu do Poznania jechać, a nie po jakiś Kaliszach się szlajać. Także widzisz, nigdy nie wiesz co będzie, a szpitale powiatowe też nie zawsze są takie złe jak by się mogło wydawać.
@hacerking: Jesteś z Krotoszyna? Po Nadstawkowej i Kaliszu poznałam.
No niestety, pani doktor jest jaka jest i swoją opinię ma w szpitalu. Pewnie potraktowali Twoją siostrę jako kolejny przypadek jej przedziwnych diagnoz(ja według niej miałam być ciężko upośledzonym warzywem, które nie widzi, nie słyszy i nie będzie chodzić).
A ich własna opieka i umiejętności... sama wiem jak jest. Krotoszyńskiego szpitala lepiej unikać, mojemu ojcu #!$%@? palec tak, że 2 lata rękę
Szczerze współczuję i jestem z Tobą. W podobnym wieku straciłam ojca, który zmarł na moich oczach.

Bardzo zaciekawiły mnie twoje słowa "mama wpadła w głęboką depresję i wszyscy interesowali się tylko nią, przez co jestem dziś taki jaki jestem". Przeszłam to samo, ale dopiero Twoje słowa pokazały mi, że naprawdę brak zainteresowania w dzieciństwie i mocne przeżycia spowodowały, że nie radze sobie w życiu. Do tej pory miałam jeszcze ku temu wątpliwości.
@hacerking: no cóż, można gdybać, przecież mogła nie zachorować i żyć, mogła sama wyzdrowieć (jak np. ja jako nowordek chory na sepsę przeżywalność 1na 1000 chorych i wyzdrowiałem) nie ma jej i nigdy nie wróci, nie wiem po co o niej rozmyślać, tym bardziej że miała 4 lata a Ty 11 więc jakiejś specjalnej zażyłości mentalnej nie mogło być bo była na to za mała. Żyj swoim życiem, ogarnij się, skończ
Przykra historia tak naprawdę nikt nie zrozumie kto nie był w tej samej sytuacji, ale myślę że Kinga chciałaby żebyś był pożądanym człowiekiem a nie marnowal życie. Wiem jakie jest uczucie podczas zapalenia opon mózgowych bo sam to przeżyłem. nie wiesz co się dzieje.
@hacerking: gdy zmarła moja siostra, mimo że byłem wtedy starszy niż Ty, to zareagowałem bardzo podobnie. Też do mnie ta sytuacja nie docierała, strasznie nierealne to jakieś było. Również w żaden sposób się nie pożegnałem, zachowałem się trochę jak robot i dzisiaj bardzo tego żałuję. Zmarła w wigilię kilka lat temu. Swoją drogą podobna sytuacja ze służbą zdrowia. Jak zrobili jej na pogotowiu EKG to pani lekarz stwierdziła, że aparat się
@digupherbones: Moja siostra zmarła w wypadku samochodowym 1.5 roku temu. Zabił ją jej chłopak, wioząc samochodem mojego taty. Jechali na Święta do domu. Rodzina w rozsypce. Po kolesiu spłynęło to zupełnie. Jak to mówią - Life is a bitch...