Wpis z mikrobloga

#pasta #wyciskaczlez

Wierzycie w przeznaczenie, czy raczej uważacie, że wszystko dzieje się przypadkiem? Ta historia to najlepszy dowód na to, że jeżeli coś jest sobie przeznaczone, to prędzej czy później się stanie.

Wracając do domu, pewnego mroźnego wieczora, natknąłem się na portfel, który ktoś zgubił na chodniku. Zajrzałem do środka, mając nadzieję, że znajdę namiary na właściciela, ale jedyne co znalazłem, to 3 dolary i stary list.

Koperta była bardzo stara i rozerwana. Widniał na niej adres i data… 1942! List był napisany ponad 70 lat temu!

Autorką listu była kobieta o pięknym piśmie. Pisała ona do Michaela, który wyjechał na wojnę nie mogła dłużej się z nim widywać, ponieważ jej rodzice zabierali ją za granicę. Na końcu widniał podpis: Hannah.

Przejęty listem, postanowiłem zadzwonić do operatora telefonu, mając nadzieję, że może jakiś numer pasuje do tego adresu. Po długich prośbach i rozmowach z kierowniczką dowiedziałem się, że nie mogę go dostać, ale kobieta zgodziła się tam zadzwonić i wyjaśnić w moim imieniu całą sytuację.

Kilkanaście minut później oddzwoniła z informacją, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Była to kobieta, która usłyszawszy imię Hannah, odpowiedziała:

Kupiliśmy ten dom od rodziny, których córka miała na imię Hannah. Ale to było jakieś 30 lat temu.

Czy wie pani, gdzie teraz mieszka ta rodzina? – spytałem

Wiem tyle, że Hannah musiała umieścić swoją matkę w domu spokojnej starości. Była bardzo schorowana i niesamodzielna. Może, gdyby pan skontaktował się z tym ośrodkiem, wiedzieliby, gdzie jest Hannah.


Kobieta wręczyła mi numer telefonu ośrodka. Zadzwoniłem tam natychmiast. Dyrektorka powiedziała mi, że matka Hanny zmarła wiele lat temu, zaś ona mieszka w innym miejscu. Poruszona moją opowieścią zgodziła się dać mi numer telefonu.

Gdy zadzwoniłem, odebrała kolejna kobieta. Okazało się, że dodzwoniłem się do innego domu opieki, którego Hannah była teraz pacjentką. Znajdował się on zaledwie pół godziny drogi od mojego domu.

Mimo, iż dochodziła 22:00, spytałem kobiety po drugiej stronie, czy mógłbym się spotkać z Hanną. Opowiedziałem jej historię, po czym ona odparła:

Cóż… jeśli się panu poszczęści, może trafi pan na nią w pokoju wspólnym przy telewizorze.


Nie zwlekając ani chwili, wsiadłem w auto i pojechałem pod wskazany adres. Po drodze zastanawiałem się, dlaczego zawracam sobie głowę jakimś listem, który był napisany tak dawno temu? Czy jest sens ingerować w czyjeś życie? Ta sprawa nie dawała mi jednak spokoju. Chciałem poznać prawdę.

Powitała mnie pielęgniarka w towarzystwie ochroniarza. Przedstawiłem się i powiedziałem co i jak. Uprzejma pracownica, która została wcześniej wtajemniczona w sprawę, zaprowadziła mnie na trzecie piętro do przestrzennego pokoju. Przy zapalonej lampce siedziała starsza kobieta.

Hannah, masz gościa.


Staruszka podniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco. Nieśmiało podszedłem bliżej i usiadłem obok. Następnie przez 15 minut opowiadałem jej historię dziwnego znaleziska i listu, który tak bardzo mnie poruszył.

Młody człowieku… list, o którym mówisz, był moim ostatnim kontaktem z Michaelem – powiedziała Hannah. – Bardzo go kochałam. Byliśmy jednak bardzo młodzi, a w kraju panowała wojna. Michael wyjechał na front, a ja obiecałam mu czekać. Wtedy moi rodzice zabronili mi się z nim więcej kontaktować i zabrali mnie za granicę. Ale ja musiałam się chociaż z nim pożegnać… och, Michael Goldstein był wspaniałym człowiekiem. Gdybyś go kiedyś spotkał, powiedz mu, że często o nim myślę.

Pożegnałem się z Hanną i wzruszony udałem się w kierunku windy. Ochroniarz zaciekawiony spytał mi, czy otrzymałem pomoc od Hanny.

Przynajmniej znam jego nazwisko. Cały dzień próbuję się dowiedzieć, do kogo należy ten portfel.

Charakterystyczny, stary skórzany portfel przykuł uwagę mężczyzny. Wziął go ode mnie i zmierzył wzrokiem.

Wszędzie poznam ten portfel. Należy do pana Goldsteina, który mieszka na 8. piętrze. Tak, to na pewno jego portfel. Nieustannie go gdzieś zostawia.


Zaskoczony zjechałem na dół i pobiegłem szukać pielęgniarki. Gdy spytałem ją o możliwość rozmowy z panem Goldsteinem, ta natychmiast zawiozła mnie na 8. piętro.

Starszy pan siedział przy oknie i czytał książkę przy zapalonym świetle. Pielęgniarka spytała go, czy zgubił portfel, na co on uśmiechnął się i podziękował za zwrócenie zguby.

Musiał mi wypaść dziś po południu, gdy pojechaliśmy na małą wycieczkę do miasta. Dziękuję.


Wtedy wyznałem mu, że przeczytałem list i wiem, gdzie jest Hannah. Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco, jakby nie spodziewał się usłyszeć takiej dobrej wieści już nigdy w życiu.

Hannah? Naprawdę? Możesz mi powiedzieć, gdzie jest? Muszę z nią porozmawiać!


Złapał mnie mocno za rękę i szepnął, patrząc prosto w oczy.

Kochałem ją najbardziej na świecie. Moje życie rozpadło się na kawałki, gdy dostałem ten list.


Za zgodą pielęgniarki pojechaliśmy na 3. piętro. Hannah wciąż tam była. Chyba przysypiała przed telewizorem.

Hannah


– powiedziała pielęgniarka.

Znasz tego mężczyznę?


Staruszka zdjęła okulary i przyjrzała się nam podejrzliwie. Następnie skierowała wzrok tylko na Michaela.

Boże, Hannah… to ja, Michael… pamiętasz mnie?


Wtedy na twarzy kobiety namalował się szeroki uśmiech.

Przez następne 5 minut łzy lały się strumieniami. Hannah i Michael nie mogli uwierzyć, że się spotkali.

Przez cały czas byliśmy tak blisko, a jednak tak daleko. Tak właśnie działa przeznaczenie. Kiedyś musieliśmy się wreszcie spotkać. A to wszystko twoja zasługa, młody człowieku.

Trzy tygodnie później otrzymałem telefon z ośrodka. Hannah i Michael zaprosili mnie na ślub. Uczestniczyli w nim wszyscy pacjenci domu opieki, a także służba. Miałem ten zaszczyt być drużbą Michaela. Małżonkowie otrzymali wspólny pokój i do dziś utrzymuję z nimi kontakt. Odwiedzam ich co najmniej raz w miesiącu i przyznaję, że nigdy nie widziałem tak szczęśliwych ludzi.

Przepiękne zakończenie romansu, który trwał ponad 70 lat!
l.....w - #pasta #wyciskaczlez 

Wierzycie w przeznaczenie, czy raczej uważacie, że...

źródło: comment_GBxfSJqZ9XAw7fUAWkLbGv8ikfK6bOXS.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz