Wpis z mikrobloga

No elo!

Niektórzy z Was wyrazili chęć na przeczytanie historyjek dotyczących pracy wychowawcy kolonijnego.


Postanowiłam więc, że zbiorę się w sobie i opiszę parę historii. Kategorycznie nie ze względu na heheszki. Może jest tu nas kilkoro i jak dobry wychowawca kolonijny wie każda taka opowieść uczy nas jak zachowywać się w danych sytuacjach. Niejednokrotnie może to uratować dzieciaki. Opowieści (nie tylko moje, ale i te zebrane przez kilka ładnych lat doświadczenia od innych wychowawców) otrzymały tag #janczewskawychowawca, więc łatwo będzie można je ominąć. Tag już troszkę sobie istnieje i miło mi będę zobaczyć go też na mirko.

Zacznę kreatywnie, czyli od początku :)

Wybrałam bycie wychowawcą kolonijnym. Albo ono wybrało mnie? Po tylu latach już nawet nie pamiętam. To wciąga gorzej niż p-------y. Zastanawiałam się w tym roku, czemu pod koniec czerwca chodzę podirytowana, zupełnie nie zdatna do życia w społeczeństwie. Dopiero po rozmowie z przyjacielem uświadomiłam sobie, że właśnie zaczął się pierwszy turnus, a mnie na nim nie ma (!!!).

Powód: lenistwo. Dawno, dawno temu zdałam sobie sprawę, że ze względu na przyspieszone tempo życia nic nie jest w stanie, podczas urlopu, zmusić mnie do wstania przed godziną 14.00. Przesypianie 26 dni nie wydało mi się dobrym pomysłem. Olśnienie. Wyjazdy kolonijne. Ustalony odgórnie plan dnia połączony z odpowiedzialnością za kwiat młodzieży polskiej sprawia, że pomimo nienawiści do godzin wczesnoporannych wstaję o 8.00 rano i schodzę na śniadanie.

Fizycznie po takim wyjeździe człowiek jest wrakiem. Tak szczerze, bez upiększeń, zwyczajnym wrakiem. Należy wrócić na 2 dni przed końcem urlopu i doprowadzić się do porządku. Psychicznie natomiast wypoczywamy jak nigdy. Dzieci dostarczają nam tylu małych codziennych problemów, że nie mamy czasu na rozmyślanie o tych dużych, pozostawionych w zaciszu domowym. Nabieramy dystansu. Po powrocie wszystkie rozwiązania spadają na nas jak grom z jasnego nieba, ponieważ nie musimy już przejmować się faktem, że nasz wychowanek ukradł komuś kota.

15 faktów dotyczących pracy wychowawcy kolonijnego:

1. Nie zarabiasz.To nie jest sposób na podreperowanie budżetu domowego. Niejednokrotnie Twoi wychowankowie dostają więcej kieszonkowego niż Ty wypłaty.

2. Nie śpisz. Czy jest to wyjazd zagraniczny, czy kolonie w kraju - nie śpisz. 4h snu dziennie to coś, co zapiszesz w kalendarzu.

3. Uczysz się siadać gdziekolwiek.

4. Zapominasz co to wstyd.

5. Wypełnia Cię pokora. Pokora jest dla mnie hasłem kluczowym. Uczysz się jej po raz 25 szukając tego samego zagubionego telefonu, czekając 1,5h na resztę grupy, 40 raz tłumacząc, dlaczego nie mogą zostać w pokoju. Odpowiadając 45236571876 na 3 podstawowe pytania dzieci:

- Proszę Paniiiiiiiiii, daleko jeszcze?
- Proszę Paniiiiiiiiii, a będzie tam sklep?
- Proszę Panią, a będzie tam można zrobić siusiu?

6. Podróż autokarem. Podróż to nie czas na drzemkę, a niewielka chwila, żeby poznać swoich współpracowników. Bardzo ważne jest wysłuchanie wszystkiego co mówią. Musisz wiedzieć jakie stosują zasady, w jakich ekstremalnych sytuacjach się znaleźli i jak z nich wybrnęli. Przyjdzie bowiem taki czas, kiedy będziesz potrzebował ich pomocy i zostawisz pod opieką któreś ze swoich dzieci, a musisz pamiętać, że mimo wszystko to Ty dalej prawnie za nie odpowiadasz.

7. Polska i zagranica. Dwa zupełnie różne wszechświaty, w odległych galaktykach, z innymi zasadami. Jedziesz pierwszy raz za granicę - obserwuj, ucz się, nie odzywaj. Ja na swoim pierwszym wyjeździe zagranicznym przeżyłam szok, niedowierzanie i zastanawiałam się, kiedy umrę na zawał.

8. Dzieci zawsze znajdą sposób, żeby Cię przechytrzyć. Pogódź się z tym. Zapamiętaj i przejdź do porządku dziennego. One sypiają, Ty nie.

9. Nie chodzi o Ciebie. To mają być ich najlepsze wakacje w życiu. Słuchaj, rozmawiaj i nie pozwalaj zostawać w pokojach na cały dzień, pomimo tego, że o tym właśnie marzą.

10. Wyjazdy zagraniczne. Marzenie każdego wychowawcy dopóki nie zorientujesz się, że musisz spędzić 36 godzin w autokarze z przerwą na toaletę co 3/4h. Ja zawsze wyrzucam z pamięci tą część podróży i przypominam ją sobie dopiero w momencie wkładania bagażu do luku. Jest to ta sama chwila, kiedy mam ochotę uciec.

11. Nie wymagaj od dzieci niczego czego sam nie zrobisz. Nie, nie zrobiłbyś gdybyś miał 12 lat. Jeżeli tu i teraz nie pomalowałbyś twarzy na czas podchodów, to znaczy, że nie jest to dobry pomysł, albo Ty nie jesteś na odpowiednim miejscu (malowanie twarzy zawsze jest fajne!).

12. Nie funkcjonujesz. Nawet przy tygodniowej przerwie pomiędzy wyjazdami myślisz tylko o tym jak było, albo jak będzie. Rzeczywistość nie istnieje. Wakacje można spisać na straty, a Ty jak na prochach nie możesz doczekać się kolejnej grupy. Żyjesz tam, nie tu.

13. Nie jesteś normalny. Skoro niemal za darmo zgodziłeś się na pilnowanie 17 osób 24/7, zabawy w błocie, podchody, wyścigi rydwanów, czy 4h tępego patrzenie się na drzwi dyskoteki, gdzieś w obcym kraju to coś jest z Tobą nie tak. Tak poważnie nie tak. Za wszystko co się tym dzieciom stanie możesz trafić do więzienia. Nie jesteś normalny, bo zwyczajnie to kochasz.

14. Spotykasz przyjaciół na całe życie. W 2 tygodnie dowiesz się o swoich współpracownikach więcej niż mógłbyś z nich wyciągnąć w realu przez rok. Musisz im zaufać, sprawdzacie swoje limity, doskonale poznajecie swoje światopoglądy. Uczycie się ze sobą współpracować lub neutralnie koegzystować. Tutaj nie ma przerw. Nie ma odpoczynku. W realnym świecie rozeszlibyście się do kątów podczas nieporozumień, na koloniach musicie wyjść ponad to i stworzyć wspólny front dla dobra dzieci. Testujecie się w najbardziej absurdalnych sytuacjach.

15. Liczysz. Ciągle, nieprzerwanie ich liczysz. Swoich liczysz, cudzych liczysz. W autokarze, na spacerze, na wycieczce, w mieście, podczas czasu wolnego, w morzu, na basenie, na boisku, w lesie, w pokojach. Liczysz. Łapiesz się na tym, że po powrocie, idąc ze znajomymi na imprezę, też liczysz i drzesz się 'moja grupa za mną'.

Tak naprawdę nie ma racjonalnego wytłumaczenia dlaczego ludzie podejmują tę pracę. Bycie wychowawcą trzeba kochać. Jeżeli zajmiemy się argumentacją przegraliśmy z kretesem. Pomimo wszystko na myśl o nadchodzących wakacjach przebieramy nóżkami jak siedmiolatki. To jest nasz świat, resztę trzeba przeżyć.
janczewska - No elo!

Niektórzy z Was wyrazili chęć na przeczytanie historyjek doty...

źródło: comment_JdZHVy1Lunqf1kJmkgLkCPSzV6PeH6cu.jpg

Pobierz
  • 35
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Cymbalista: @Kura_Wasylisa: o alko i co trzeba przejść, żeby stać się 'pełnoetatowcem' też napiszę, ale już osobno. To są strasznie złożone i dłuuuugie kwestie.

@Dibhala: moja tegoroczna. Pokochałam pełnym sercem, bo w tym roku dostałam od nich w prezencie turnus wypoczynkowy czując się prawie jak w Ciechocinku.
  • Odpowiedz
Moim skromnym zdaniem troszeczkę przesadzasz. Byłam wychowawcą kilkanaście razy. Zajmowałam się małymi dziećmi oraz nastolatkami, sprawnymi i tymi mniej. Nie przypominam sobie, aby mój sen był kiedykolwiek zakłócony (wyjątek jakaś choroba), też nie bardzo kojarzę jakiś grubych akcji u dzieciaków (może trafiałam na tych z głową na karku ;)), na dyskach bawiliśmy się razem. Ogólnie to bardzo dobrze wspominam wszystkie kolonie, półkolonie, w których uczestniczyłam. Dla mnie to zawsze były wakacje, miło
  • Odpowiedz
@janczewska: zawsze w grupie znajdzie się taki blondynek w okularach. Największy cfaniak zawadiaka. Najwięcej mu się dzieje ale to nie jego wina. Dziewczyny go kochają ;)
Btw pamiętam kolonie, na których młodsze opiekunki były bardzo intensywnie adorowane przez chłopaków z nadzieją na coś wielkiego
  • Odpowiedz
@janczewska zawsze mi się wydawało, że w tej pracy ciężkie jest połączenie wymagań dzieci, rodziców i organizatorów kolonii. dzieci chcą siedzieć cały dzień na plaży, chodzić "luzem" po mieście i zasypiać o późnej porze. rodzice chcą, żeby dzieci były bezpieczne i zobaczyły coś konkretnego, nie tylko wodę i piach. organizatorzy chcą zarobić na wycieczkach i zwiedzaniu często nieciekawych dla dzieci miejsc. jestem ciekawa, jak to wygląda z perspektywy wychowawcy :)
  • Odpowiedz
@MissNina: nie biorę :) może to też kwestia ilości. Aż przeliczyłam i tegoroczne kolonie były moim 92 turnusem. Nie każdy jest 'gruby'. Dodatkowo specjalizuje się w domach dziecka, kuratoriach, miejskich ośrodkach pomocy społecznej i obozach typu 'party hard' więc mam grupę podwyższonego ryzyka :) takie tam tabletki gwałtu i próby samobójcze
  • Odpowiedz