Wpis z mikrobloga

Moja Babcia i jej siostra (zwana dalej Ciocią) w czasie wojny były małymi dziewczynkami. Mieszkały na warszawskiej Ochocie. Miałam okazję rok temu być u Cioci na obiedzie w rocznicę Powstania Warszawskiego. Obejrzałyśmy razem w tv coś o Powstaniu, opowiedziała mi trochę oraz dała mi książkę o Powstaniu.

Zadziwiające jest dla mnie, że ludzie urodzeni sporo po wojnie są pierwsi do oceniania zasadności Powstania. Mam tu na myśli zarówno tych "za" jak i "przeciw". Dla każdego z nich sprawa jest zupełnie czarno-biała. Zarówno moja Ciocia jak i Pani pokazana wtedy w tv wolały nie wydawać jednoznacznego osądu, choć pewnie każda z nich ma swoje osobiste zdanie na ten temat. Moja Ciocia należy do tej najbardziej poszkodowanej grupy, którą tak opłakują przeciwnicy powstania - przetrwała Zieleniak i wylądowała bez niczego na ulicy. Jedyne jej "szczęście" względem innych z tej grupy - przeżyła. Do tego ma poglądy bardziej lewicowe ode mnie. Jednak nigdy nie usłyszałam z jej strony ani słowa krytyki w kierunku dowództwa Powstania.

Moją wiedzę o Powstaniu bazuję na wcześniej wspomnianej książce "Ochota 44" Wroniszewskiego. Nie jest to raczej znana książka. Nie wiem też jakie poglądy miał autor, poza jego zapewnieniem że chce pozostać możliwie obiektywny a wiedzę zebrał od ludzi, którzy przeżyli Powstanie. Prababcia wybrała tę książkę spośród wielu, gdyż opisywała co działo się w okolicach, z których pochodziła moja rodzina.

Zasadności Powstania nie dyskutuję. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co mógłby czuć człowiek w osaczonej Warszawie. Doskonale rozumiem, że ktoś mógłby woleć umrzeć ale czynnie, zamiast żyć jak dotychczas.

Co autor wspomnianej książki zarzuca dowódcom Powstania, to sposób w jaki się odbyło. Pierwotny plan zakładał godzinę W w okolicach 2 nad ranem oraz czas mobilizacji 36h. Ostatecznie Powstanie zaczęło się o 17 a czas mobilizacji skrócono do 12h. Śródmieście wiele nie straciło, większość osób zdążyła a atak wśród budynków udał się i w dzień. Jednak na obrzeżach wiele osób po prostu nie wróciło z pracy (za miastem), dostawy broni nie zdążyły na czas, a atak na budynki przez pole zakończył się zanim Powstańcy zdołali dopaść do budynku.

Obrazki młodych Powstańców z podpisami "każdy kto mógł łapał za broń" wyglądają dumnie ale mijają się z prawdą. Może i w Śródmieściu nawet harcerze mieli karabiny, ale na Ochocie na 100 dorosłych mężczyzn przypadały 4 karabiny i kilkanaście granatów. Reszta walczyła tym co znaleźli pod ręką.

W sumie nie wiem czy ten wpis to bardziej coolstory czy ból dupy. Na pewno chciałabym poprosić żebyśmy nie popadali w skrajności i nie oceniali pochopnie. Ja na podstawie powyższych informacji (i reszty przeczytanej książki) nie jestem w stanie ocenić czy wybuch PW był zasadny. Najprawdopodobniej dowództwo popełniło kilka błędów, trudno określić czy bez nich byłoby dużo lepiej. Nigdy nie dowiemy się co by się stało gdyby PW nie wybuchło, dlatego zamiast spierać się co było lepsze może lepiej tę energię spożytkować na dalsze naprawianie kraju, za który oddali życie nasi przodkowie.

#powstaniewarszawskie #ochota
  • Odpowiedz