Aktywne Wpisy
PokemonowyRambo +518
Ale mam pogardę wobec "kierowców", którzy lecą 95 km/h na ograniczeniu do 70, ale przy fotoradarze to zwolnią do 45 km/h na tym samym ograniczeniu.
Debile.
#motoryzacja #kierowcy
Debile.
#motoryzacja #kierowcy
WielkiNos +154
Problem z psiarzami jest taki, że sami śpiąc z psami i jedząc z nimi tą samą łyżką na co dzień przywykają do syfu. Brud i smród przestaje ich ruszać.
Psiarz nie widzi więc nic dziwnego w tym, że pies obsika drzwi do sklepu i potem ktoś musi to myć albo podejdzie na parkingu do samochodu czy roweru i naszczy na koła, za których umycie ktoś zapłacił lub sam mył. Dla psiarzy smród
Psiarz nie widzi więc nic dziwnego w tym, że pies obsika drzwi do sklepu i potem ktoś musi to myć albo podejdzie na parkingu do samochodu czy roweru i naszczy na koła, za których umycie ktoś zapłacił lub sam mył. Dla psiarzy smród
Jak to możliwe, że po reformach soborowych, które otworzyły Kościół rzymski na świat współczesny i współpracę ekumeniczną z innymi chrześcijanami, polski katolicyzm ignoruje to, że są w Polsce chrześcijanie o innym zdaniu w sprawie gender czy in vitro?
Po przyjęciu przez parlament ustawy o in vitro, biskupi zareagowali alergicznie, nerwowo, by nie powiedzieć, wściekle. Ruszyła fala ataków na posłów i senatorów i na państwo polskie. Znalazł się jednak wyjątek – biskup, który ma przeciwne zdanie. Chwali decyzję parlamentu. To biskup oczywiście nie rzymskokatolicki, a ewangelicki – Marcin Hintz. Ten teolog, etyk, profesor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą": "tak, przyjęta ustawa o in vitro to kompromis, a procedura jest godziwa".
Biskup Hintz wolałby, aby dostępna była tylko dla małżeństw dotkniętych bezpłodnością i w całości finansowana przez państwo, ale Kościół luterański w Polsce, nie wyraża wobec niej sprzeciwu.
Oto myślenie chrześcijan… i chrześcijan…, w dodatku polskich. Jaka ulga, że są jeszcze chrześcijanie w Polsce, którzy mają odwagę spojrzeć na in vitro inaczej niż nasi katolicy. Kościół rzymskokatolicki reaguje na demokratyczny wynik głosowania w parlamencie jak na zarazę – pisze publicysta Adam Szostkiewicz w "Polityce".
To przykre, gdy słucha się naszych kaznodziejów, siejących złość i nienawiść do swoich przeciwników ideowych - posłów i senatorów, niczym w średniowieczu za zarazę, brud i parchy wobec Żydów.
Trzeba przyznać – reakcja środowisk rzymskokatolickich, w tym polityków partii skrajnie prawicowych i podobnych mediów – stała się niemal awanturnicza.
Adam Szostkiewicz widzi to ostrzej, wymowniej, barwniej: "Hejt lukrowany dewocyjną nowomową i pseudonaukowymi wywodami sączy się z ambon i łamów katolickich (i prawicowych) mediów. Kampania anty-in vitro jest tak intensywna, jak równoległa do niej kościelna kampania anty-dżenderowa. Głos polskiego katolicyzmu coraz powszechniej jest głosem dr. Terlikowskiego, ks. Oko i o. Rydzyka. Kto nie z nimi, ten łże-katolik."
Kampania potrwa jeszcze jakiś czas. Musi trzymać temperaturę kampanii wyborczej. Potem zelżeje i zaniknie, gdy PiS chwyci władzę i zmieni ustawę. Przecież czymś będzie musiał "zapłacić katolickim biskupom i kaznodziejom" za polityczne poparcie. Zapłata zapewne zbyteczna, wszak – według biskupów – oni nie mają nic wspólnego z polityką. PiS uzasadni "przekreślenie ustawy in vitro" niezgodnością z polską konstytucją. Ma już teraz wpływowego, silnego rzecznika w tej sprawie, prof. Andrzeja Zolla.
Aż trudno w to dziś uwierzyć, zważywszy na pamięć, iż prof. Andrzej Zoll był jakiś czas temu Rzecznikiem Praw Obywatelskich i powinien mocno wziąć pod uwagę, że sprawę in vitro można interpretować też w tych kategoriach – praw obywatelskich.
Dziwi się publicysta tematyki społeczno-religijnej i katolickiej Adam Szostkiewicz: Jak to możliwe, że po 50 latach od reform soborowych, otwierających Kościół rzymski na problemy świata współczesnego i współpracę ekumeniczną z innymi chrześcijanami, polski katolicyzm ignoruje całkowicie fakt, że są w Polsce chrześcijanie mający inne zdanie w kwestii gender czy in vitro? Jak to możliwe, że można ignorować ich obecność w naszej wspólnej ojczyźnie i mówić rzeczy dla nich nie do przyjęcia, czyli obrażać ich uczucia religijne? Przecież słuchają, czytają i myślą! – pisze redaktor "Polityki".
I odpowiada - "możliwe, bo idee soborowe, na czele z dialogiem ekumenicznym i międzyreligijnym, są w naszym katolicyzmie płytko zakorzenione, dekoracyjnie i bezrefleksyjnie". Jak zauważa publicysta – tylko nieliczna elita duchownych, intelektualistów i działaczy Kościoła rzymskokatolickiego - wzięła je sobie głęboko do serca. To źle, gdyż większość środowiska kościelnego, nie ma nie tylko ich w sercu, ale i naucza z ambon, w duchu wrogości wobec oponentów i przeciwników politycznych.
Stanisław Cybruch
Na zdjęciu ilustracyjnym - biskup Marcin Hintz. Foto: luteranie.pl.google.com.
Jak to lecialo VI przekazanie ? U luteran widocznie brzmi inaczej niz u katolikow.