Wpis z mikrobloga

Trup na Blanchard Beach

Z chwilą gdy pojawił się K.D Lapp, Sue Cremer przesunęła fotel bliżej stołu. Wszyscy automatycznie uczynili to samo i niemal w tym samym momencie, posłuszni nabytemu nawykowi, ponieważ K.D. szeroko wymachiwał kulami i zawsze potrzebował więcej miejsca, żeby przejść.

Kiedy szef zajął miejsce u szczytu długiego stołu, Sue uświadomiła sobie, że przesuwając się do przodu, straciła starannie zawczasu zaplanowaną korzystną pozycję. Popołudniowe spotkanie zwołane zostało w sprawie zwłok znalezionych tegoż poranka na Blanchard Beach. Na ścianie vis-à-vis K.D. Lappa miano wyświetlać zdjęcia ofiary morderstwa – dlatego właśnie Sue wybrała sobie fotel naprzeciw okna.

Przez dwa lata pracy na stanowisku kierownika służb informacyjnych biura koronera hrabstwa Sue udało się ani razu nie spojrzeć nie tylko na prawdziwe zwłoki, ale nawet na ich zdjęcia. Był to jej prywatny mały sekret, którego cały czas pilnie strzegła przed kolegami, między innymi dzięki rozmaitym wybiegom w rodzaju zajmowania trzeciego fotela od końca po prawej ręce koronera Lappa. Dzięki tej strategii zawsze siedziała tuż obok zasłaniającego jej ekran maniakalnego doktora Shallmara – znakomitego patologa, o talentach oratorskich równie legendarnych co niepohamowane wybuchy wściekłości, w jakie wpadał za każdym razem, gdy pogwałcone zostało jego poczucie ładu i porządku. Istotnym elementem tego ładu było przekonanie, że zawsze ma rację. Absolutną i bezwarunkową. Nikt nigdy mu się nie sprzeciwiał.

Kaprysy doktora i jego osobliwe zachowania były dla Sue najzupełniej obojętne; interesowała ją wyłącznie nadnaturalnie wielka głowa Shallmara, otoczona aureolą ognistorudych włosów, co nadawało jej pozory jeszcze większej. Praktyka nauczyła ją, że z tego miejsca wygląda na kobietę intensywnie wpatrującą się w ekran, mimo że w rzeczywistości cały widok zasłaniała jej potężna czaszka patologa.

Na dzisiejsze zebranie przyszła, jak zwykle, znacznie przed ustalonym czasem, tym bardziej że sprawy nie wyglądały dobrze. W ostatnim półroczu na Blanchard Beach znaleziono zwłoki dwóch dorosłych kobiet, zamordowanych w różnym co prawda czasie, ale w odległości niespełna kilometra od siebie. Oba ciała okaleczono po śmierci. Sprawca – kimkolwiek był – musiał być szalony. Prasa brukowa od dawna już rozpisywała się o seryjnym mordercy, a i bardziej odpowiedzialne media też były o krok od dołączenia do tego chóru. Poranne odkrycie trzecich zwłok z całą pewnością przeleje czarę. Z tej właśnie przyczyny we wszystkich biurach i urzędach w mieście i okolicy mających cokolwiek wspólnego z organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości przez cały dzień trwały gorączkowe narady.

Koroner Lapp postukał knykciami w blat stołu, prosząc o uwagę.
- W porządku, moi drodzy. Bierzmy się do roboty. Za pół godziny wychodzę do biura komisarza i chciałbym móc coś wynieść z tego spotkania. Slajdy, które tutaj mamy są teraz… O, Dexter. Dziękuję, że przyszedłeś.

Niski czarnoskóry mężczyzna wszedł energicznie do pokoju i usadowił się w wolnym fotelu między Lappem a oknem. Miał na sobie dżinsy i T-shirt z pustynną oazą i kołysanymi wiatrem palmami, opatrzony napisem: „Nie poć się, człowieku”.

- Nie jestem pewien, czy wszyscy znają Dextera Treble’a – przedstawił gościa Lapp. –To jego zdjęcia będziemy oglądać. Poprosiłem, be je komentował – po czym scenicznym szeptem zwrócił się do Treble’a – Dexter, możemy zacząć natychmiast. Muszę spotykać się z nadzwyczajnym zespołem roboczym komisarza i… - koroner świadomie zawiesił głos w powietrzu, na co Dexter odpowiedział olśniewającym uśmiechem.
-Oczywiście – zapewnił.

Wbrew wrażeniu, jakie jego wygląd mógł sprawić na części zgromadzonych, Dexter był człowiekiem sprawnym, znakomicie zorganizowanym. Mówił swobonie z nieznaczącym akcentem brytyjskim.

-Pierwsze zdjęcie – Dexter umieścił slajd w projektorze -przedstawia interesujący nas fragment miejsca zwanego Blanchard Beach. To nie moje dzieło. Znalazłem je w dokumentacji hrabstwa. Wykonała je ekipa kontrolująca poziom zanieczyszczenia środowiska. Kilka lat temu. Nie ma ono większego znaczenia dla naszej pracy poza tym, że może wam przypomnieć, jak wygląda Blanchard Beach.

Sue przesunęła się nieco, by dojrzeć cokolwiek zza bujnej czupryny Reuvena Shallmara. Fotografia nie przedstawiała niczego, czego musiałaby się obawiać, poza tym Sue była już raz na tym odcinku plaży. Blanchard Beach – pas płaskiego piaszczystego wybrzeża między linią wydm a morzem – odległa była o dziesięć minut jazdy od obrzeży miasta. Z powodu silnego prądu powrotnego przyboju obowiązywał tam zakaz kąpieli, toteż plaża przeważnie świeciła pustkami. Nawet nastolatki wybierały sobie inne miejsca na wyścigi samochodowe. Idealne miejsce na wysypisko śmieci. Dexter Treble bez uprzedzenia zmienił slajd. Żołądek skoczył jej do gardła, ale szybko wrócił na swoje miejsce. Na fotografii nie było nic szczególnie drastycznego – przedstawiała zwłoki owinięte w coś brązowego.

- Widok z wydmy górującej nad tym miejscem. Sam robiłem to zdjęcie – płynnie kontynuował Dexter. – Z relacji małżeństwa, które znalazło ciało, wynika, że kiedy na nią weszli, ujrzeli dokładnie to. Wyjątkowo czyste miejsce. Niestety, żadnych odcisków stóp, ale za to zupełnie czytelne ślady bieżników opon. Pracuje teraz nad tym laboratorium policyjne.

Dexter Treble powiększył obraz odciśniętych w piasku bieżników. Zdjęcie było wręcz doskonałe. Kiedy Dexter wrócił do poprzedniego slajdu, Sue znów wychyliła się nieco do przodu.

- Proszę zwrócić uwagę na tę symetrię. Oficer śledczy jest przekonany, że pojazd był odwrócony tyłem i odjechał po pozbyciu się ładunku. Jak widać, ciało zostało owinięte w beżowy brezent. Wystaje spod niego nieznacznie prawa ręka ofiary. Bez niej trudno byłoby odróżnić ciało od szczątków wyrzuconych na plażę przez fale, zwłaszcza z takiej odległości. A teraz, jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy to morderstwo, następny slajd…

Sue błyskawicznie cofnęła się w bezpieczne miejsce za plecami doktora Shallmara, ale zanim Dexter zdążył przełączyć projektor, do pokoju – nie zadawszy sobie oczywiście trudu, żeby zapukać – wszedł laborant z kostnicy.
- Mamy już zwłoki, doktorze Lapp.
Reuven Shallmar zerwał się z fotela.
-Na to właśnie czekałem. – Ruszył w stronę drzwi, za chwilę zastygł jednak w bezruchu, po czym odwrócił się i spojrzał na Lappa. – Kirk?...
K.D. Lapp skinął mu dłonią.
- Ależ tak, bez wątpienia. Zadzwoń do mnie, do biura komisarza, za godzinę i powiedz co masz.

Shallmar rzucił się do wyjścia, zanim jeszcze Lapp zdążył wypowiedzieć ostatnie słowo – tym samym mur obronny Sue nagle znikł! Później zupełnie nie umiała wytłumaczyć – nawet sobie – jak się na to zdobyła, ale w chwili gdy Shallmar zatrzasnął za sobą drzwi, Sue odwróciła się i znalazła twarzą w twarz z szefem.

- Doktorze Lapp – powiedziała spokojnie – czy mogę poprosić o powrót do poprzedniego slajdu?
K.D. spojrzał na nią z uprzejmym zainteresowaniem – Sue prawie nigdy nie zabierała głosu na tego rodzaju zebraniach – i dał znak Dexterowi, który natychmiast cofnął projektor i pokazał zbliżenie śladów opon.
-Nie, przepraszam. Chodzi mi o jeszcze wcześniejszy!

Dexter posłusznie przestawił projektor. Teraz wszyscy patrzyli już na nią, a Sue – bardziej dramatycznym niż było w jej stylu gestem – wskazała na ekran.

- Doktorze Lapp, nie wie pan przypadkiem, czy poszukiwania pojazdu skoncentrowały się na vanach? – spytała.
K.D Lapp wlepił w nią oczy, po czym odwrócił się i spojrzał na ekran.
-Na Jowisza!– wyszeptał. –Na Jowisza! – powtórzył głośniej i sięgnął po kule. Nie do wiary, nie może być. Nie do wiary! Na Jowisza!

Susan podniosła się błyskawicznie.
-Idę zatelefonować, sir. Pan będzie tutaj tak czy inaczej potrzebny. I nie czekając na odpowiedź szefa, wyszła z pokoju, starając się nie patrzeć na ekran, na wypadek gdyby Dexterowi przyszło do głowy znienacka wyświetlić kolejny slajd.


#mirekholmes
  • 13
@Marviellac: ekipa kontrolująca poziom zanieczyszczenia środowiska z pierwszego zdjęcia na zdjęciu uchwyciła swojego vana. Van wjechał a plażę tyłem, więc mógł wrócić po swoich śladach. Symetryczność śladów z drugiego zdjęcia wskazywała, że pojazd z ciałem wjechał na plażę w taki sam sposób jak wjeżdżali na nią środowiskowcy. Osoba która porzuciła ciało z dużym prawdopodobieństwem była kiedyś na tej plaży(wjechała w nietypowy sposób, wyrobiony doświadczeniem, zwykłe osoby tam się nie pojawiały, więc