Pociągi Oinasza 23: Latający Ślązak W związku z tym, że najciekawsze jednostki kursujące w Polsce, które udokumentowałem na zdjęciach zostały już pokazane, zmieniamy nieco formułę: od tego odcinka będę pokrótce opisywał pociągi historyczne oraz inne ciekawostki ze świata kolei. Ponieważ wyraziliście takie życzenie, to zaczynamy od Latającego Ślązaka. W latach 30. XX wieku zmienił się rynek przewozów pasażerskich - otwarto lotnicze połączenia pasażerskie, coraz popularniejsze były samochody. Dlatego też kolej musiała zmienić swój tabor na lżejszy, szybszy i bardziej ekonomiczny. W awangardzie rozwoju kolei szły Niemcy. W połowie lat 30. na tory zaczęły wyjeżdżać wagony spalinowe, dzięki aerodynamicznemu kształtowi zdolne do rozwijania 160 km/h. Pierwszym kursem była relacja Berlin-Hamburg. Jako, że większa część Śląska była wówczas niemiecka, zaplanowano także połączenie Berlina ze Śląskiem. W 1936 rozpoczął kursowanie Fliegender Schlesier, czyli Latający Ślązak. Wagony typu SVT137 pokonywały trasę Berlin-Bytom w 4 godziny i 25 minut, przy średniej prędkości 128 km/h i maksymalnej 160 km/h. Warto w tym miejscu zauważyć dwie rzeczy: po pierwsze, dzisiaj pociągom pokonanie tej trasy zajmuje 7 godzin i 46 minut. Po drugie, Latający Ślązak nie był pociągiem dedykowanym dla klasy wyższej - dysponował jedynie 2 i 3 klasą oraz skromnym bufetem. Z powodu swojej szybkości, Ślązacy zwali go "Latającym Pieronem". Ostatni dzień kursowania tego składu przypadł na 21 sierpnia 1939. Później tory zapełniły się transportami wojskowymi ciągnącymi nad granicę z Polską. Na zdjęciu - odrestaurowany skład SVT137. #pociagioinasza #latajacyslazak #pociagi #pociagiboners
W związku z tym, że najciekawsze jednostki kursujące w Polsce, które udokumentowałem na zdjęciach zostały już pokazane, zmieniamy nieco formułę: od tego odcinka będę pokrótce opisywał pociągi historyczne oraz inne ciekawostki ze świata kolei. Ponieważ wyraziliście takie życzenie, to zaczynamy od Latającego Ślązaka.
W latach 30. XX wieku zmienił się rynek przewozów pasażerskich - otwarto lotnicze połączenia pasażerskie, coraz popularniejsze były samochody. Dlatego też kolej musiała zmienić swój tabor na lżejszy, szybszy i bardziej ekonomiczny. W awangardzie rozwoju kolei szły Niemcy. W połowie lat 30. na tory zaczęły wyjeżdżać wagony spalinowe, dzięki aerodynamicznemu kształtowi zdolne do rozwijania 160 km/h. Pierwszym kursem była relacja Berlin-Hamburg. Jako, że większa część Śląska była wówczas niemiecka, zaplanowano także połączenie Berlina ze Śląskiem. W 1936 rozpoczął kursowanie Fliegender Schlesier, czyli Latający Ślązak. Wagony typu SVT137 pokonywały trasę Berlin-Bytom w 4 godziny i 25 minut, przy średniej prędkości 128 km/h i maksymalnej 160 km/h. Warto w tym miejscu zauważyć dwie rzeczy: po pierwsze, dzisiaj pociągom pokonanie tej trasy zajmuje 7 godzin i 46 minut. Po drugie, Latający Ślązak nie był pociągiem dedykowanym dla klasy wyższej - dysponował jedynie 2 i 3 klasą oraz skromnym bufetem. Z powodu swojej szybkości, Ślązacy zwali go "Latającym Pieronem". Ostatni dzień kursowania tego składu przypadł na 21 sierpnia 1939. Później tory zapełniły się transportami wojskowymi ciągnącymi nad granicę z Polską. Na zdjęciu - odrestaurowany skład SVT137.
#pociagioinasza #latajacyslazak #pociagi #pociagiboners