Poprosiłem ostatnio różowego żeby ze mną pisała list do św. Mikołaja. Najpierw parsknęła śmiechem, ale gdy zobaczyła moją grobową minę, wiedziała że coś jest nie tak. - dobrze, jeżeli to dla Ciebie ważne to napiszę, ale jest przecież kwiecień - to nic, Mikołaj widzi nas cały rok - ale zlydzien, wiesz że Mikołaj nie istnieje? - zapytała półśmieszkiem - to nie prawda. Napiszemy list. - odparłem śmiertelnie poważny.
Widziałem rozbiegany wzrok różowego. W myślach szukała wytłumaczenia. Dobrze wiedziałem że myśli o tym, że postradałem zmysły.
Gdy dojechaliśmy do domu, temat wróciłjak bumerang. Wszedłem do salonu z kartkami i ołówkami. Żona nieco pobladła, ale jak to mawiają "lekarz kazał przytakiwać". - Słuchaj chciałbym, abyśmy pisali listy do św.Mikołaja, wiem że on nas widzi i nie chcę się zawieźć na początku grudnia. Na pewno przyniesie mi coś wspaniałego. - Dobrze kochanie... napiszemy - odparła niepewnie różowa.
Wieczorem wywiązuje się rozmowa. - złydzien, wiesz.. martwię się o Ciebie... - czemu ? - widzisz... no to głupie, że udajesz że wierzysz w św. Mikołaja. - ale ja nie udaję. - zly_dzien... Mikołaj nie istnieje. Nawet Twoje dzieci to wiedzą. - kochanie... powiedz mi jak się teraz czujesz? - słucham? - powiedz mi czy nie czujesz się dziwnie? Wiesz że Mikołaja nie ma, ale wmawiam Ci, że jest inaczej. więc przystajesz na moje propozycje, chcesz pisać listy i itd, prawda? - no tak - czemu? - no bo Cię kocham.
Najpierw parsknęła śmiechem, ale gdy zobaczyła moją grobową minę, wiedziała że coś jest nie tak.
- dobrze, jeżeli to dla Ciebie ważne to napiszę, ale jest przecież kwiecień
- to nic, Mikołaj widzi nas cały rok
- ale zlydzien, wiesz że Mikołaj nie istnieje? - zapytała półśmieszkiem
- to nie prawda. Napiszemy list. - odparłem śmiertelnie poważny.
Widziałem rozbiegany wzrok różowego. W myślach szukała wytłumaczenia.
Dobrze wiedziałem że myśli o tym, że postradałem zmysły.
Gdy dojechaliśmy do domu, temat wróciłjak bumerang. Wszedłem do salonu z kartkami i ołówkami.
Żona nieco pobladła, ale jak to mawiają "lekarz kazał przytakiwać".
- Słuchaj chciałbym, abyśmy pisali listy do św.Mikołaja, wiem że on nas widzi i nie chcę się zawieźć na początku grudnia. Na pewno przyniesie mi coś wspaniałego.
- Dobrze kochanie... napiszemy - odparła niepewnie różowa.
Wieczorem wywiązuje się rozmowa.
- złydzien, wiesz.. martwię się o Ciebie...
- czemu ?
- widzisz... no to głupie, że udajesz że wierzysz w św. Mikołaja.
- ale ja nie udaję.
- zly_dzien... Mikołaj nie istnieje. Nawet Twoje dzieci to wiedzą.
- kochanie... powiedz mi jak się teraz czujesz?
- słucham?
- powiedz mi czy nie czujesz się dziwnie? Wiesz że Mikołaja nie ma, ale wmawiam Ci, że jest inaczej. więc przystajesz na moje propozycje, chcesz pisać listy i itd, prawda?
- no tak
- czemu?
- no bo Cię kocham.