Wpis z mikrobloga

#chrzescijanstwo #religia #ateizm

Mini Recenzja filmu Bóg Nie Umarł

Nie jest to recenzja w typowym znaczeniu tego słowa. Takie powstały i jeszcze powstaną. Starałem się napisać recenzję bardziej merytoryczną, traktującą o zawartości samego filmu dlatego nie będzie tu recenzowania aktorstwa, czy technicznej jego strony. Tym bardziej, że film aspiruje do roli obrazu przedstawiającego rzeczywistość. Przejdźmy więc do zasadniczych problemów z rzeczywistością jaką wykreował:

"37 spraw"

Film podpiera się faktycznie zaistniałymi sytuacjami, które przytacza podczas napisów końcowych w liczbie 37. Jeśli ktoś nie dość szybko czyta, może zapoznać się z nimi na stronie fundacji stającej w obronie chrześcijan przed rzekomymi prześladowaniami na uczelniach w Stanach Zjednoczonych Alliance Defending Freedom http://tinyurl.com/q6kcjap . Dlaczego rzekomymi? Choć podana strona na wstępie informuje "Today numerous Christians and student ministries on public tax-funded university and college campuses are experiencing the same crisis of discrimination Josh Wheaton faced in this film (...)" to bliższe przyjrzenie się niżej wymienionym sprawom pozostawia lekką konsternację - bo jak postawić obok siebie jadowitego profesora Radissona chcącego niemal rozszarpać Josha na sali wykłądowej ze sprawą Thomas v. Boren (sprzed przeszło 10 lat!) gdzie studencka grupa The Beacon OU wydająca szkolną gazetkę chrześcijańską na Uniwersytecie Oklahoma otrzymała z uczelni tylko 150$ dofinansowania, zamiast oczekiwanego 2300$? Uczelnia uzasadniała to tym, że nie zajmuje się wspieraniem religijnych publikacji. Panom Thomas i Wickett nie spodobało się jednak, iż inna gazeta otrzymała przeszło 4000$ dofinansowania. W planach mieli oprócz działalności dziennikarskiej również prezentacje filmów traktujących o ewolucji i kreacjonizmie. Dobrze przeczytaliście, sprawa się zagęszcza i okazuje się, że wcale nie jest taka prosta jak jej skrótowy opis na stronie ADF. Na scenę wchodzi nie tylko kreacjonizm, co jest osobną parą kaloszy i wcale nie dziwię się, że władze uczelni nie chciały finansować takiego przedsięwzięcia, to jeszcze mamy ciekawsze zarzuty wobec BeaconOU. Thomas przyznał iż w jego piśmie znajdowały się przedruki cudzych artykułów, na który publikację nie uzyskali oni zezwolenia, lecz zaprzestano tego procederu (http://tinyurl.com/q72dk99). Miło ale pokazuje to przy okazji poziom merytoryczny tego wydawnictwa studenckiego. Zresztą jeśli ktoś jest zainteresowany to archiwalne numery można odnaleźć na stronie http://www.ou.edu/beaconou/ . Dowiemy się tam, ze wydawana była między wrześniem 2002, a majem 2004 roku. Pod koniec żywota zaczęła tam dominować tematyka Inteligentnego Projektu. A cała sprawa dyskryminacji chrześcijan to raczej typowo kreacjonistyczna burza w szklance wody.

Moglibyśmy przejść sprawa po sprawie, które film Bóg Nie Umarł wykorzystuje jako uzasadnienie dla swojego przesłania. Zapewne odkrylibyśmy sprawy bardziej odzwierciedlające filmowy konflikt, jak i takie, które nijak do niego nie pasują. Szkoda na to tutaj czasu, więc jeśli ktoś jest zainteresowany uczyni to we własnym zakresie ale i bez tego możemy wyciągnąć pewne wnioski. Pobieżny przegląd spraw na anglojęzycznym blogu dokonał Foredir28 http://feredir28.blogspot.com/2014/08/debunking-alliance-defending-freedom-37.html

Czy 37 spraw to dużo? Zanim odpowiesz, że tak zastanów się. Dzieją się one na obszarze całych Stanów Zjednoczonych, w których istnieje przeszło 4500 uczelni wyższych, z przeciągu przeszło 10 lat. Nie wiem jak Tobie ale mi się to nie kalkuluje jako oszałamiająca liczba, mogąca stanowić argument o szczególnej skali dyskryminacji chrześcijan na uczelniach.

Dyskusja filozująca

Musimy zacząć od stwierdzenia faktu - tego typu spór nie może mieć miejsca w murach uczelni. Podejście profesora Radissona jest nieprofesjonalne i nie na miejscu. Nie potrafię sobie wyobrazić władz państwowej uczelni, które mogłyby tolerować tego rodzaju praktykę w swoich murach. Wystawianie ocen na podstawie osobistych przekonań studentów jest zwyczajnym skandalem. W tym miejscu filmu dziwi jednak nie tylko postawa profesora ale przedstawienie studentów jako bezwolną masę bezkrytycznie poddającą się takiemu dictum. Czy twórcy filmu mają aż tak niskie mniemanie o młodzieży? Odbieram to jako zabieg mający na celu uwypuklenie postaci Josha, który niestety zwraca się przeciwko filmowi.

Sama dyskusja dzieje się na przedmiocie filozofii, na uczelni wyższej, jednak wiedza z filozofii zupełnie się tutaj nie przydaje. Spór pomiędzy studentem Joshem Wheatonem a profesorem Radissonem tego od nas nie wymaga. Nie toczy się on na płaszczyźnie logiki, czy filozoficznych doktryn, nie odbijane są tutaj błyskotliwe argumenty wypracowane przez najbardziej cenionych filozofów. Co natomiast mamy? Odrobina kosmologii, która w zasadzie zaczyna się i kończy na Wielkim Wybuchu.

Josh zaczyna od przyznania racji ateistom: "ateiści uważają, że nie można udowodnić istnienia Boga" i tu właściwie kończy się poprawność jego wywodu. Przechodzi on później do klasycznej zabawy w chowanego, gdy hipotezy stają się dowodami, jeśli podpierają założoną przez nas tezę. W innym wypadku to "tylko teorie" - tu świadomie używam często popełnianego błędu ekwiwokacji terminu 'teoria', która potocznie często stosowana jest zarówno do funkcjonalnych naukowych modeli teoretycznych, jak i hipotez bez potwierdzenia (w znaczeniu teoria kontra praktyka).

Choć Josh postuluje, że Biblia miała cały czas rację w kwestii stworzenia świata, przytaczając obrazowe opisy Wielkiego Wybuchu, to jedyne zdanie z Biblii jakie pada w jego wypowiedzi na poparcie swojej tezy to "Niechaj się stanie światłość!". Czy nie nazbyt oszczędnie gospodaruje się tutaj biblijnymi mądrościami?

Josh stwierdza, że w prawdziwym świecie żadne przedmioty nie pojawiają się znikąd. Doświadczanie dnia codziennego nas tego uczy, lecz Josh całkowicie pomija tutaj wiedzę z fizyki kwantowej, która sugeruje, że nawet próżnia nie jest pusta, a uzyskanie stanu zbliżonego do pustki (bo próżnia już nie oddaje właście tego znaczenia) trzeba dostarczyć koszmarnie duże ilości energii, a stabilność takiego układu jest mniejsza niż wielopiętrowy domek z kart. Szczegóły są jeszcze przed nami, nauka ma wiele pracy do wykonania ale z tego możemy wyciągnąć jeden wniosek - w pewnym momencie nasze intuicje mogą być bardzo mylące. Proste, wręcz potoczne analogie, wnioskowanie na tzw. chłopski rozum skończyło się definitywnie wraz z publikacją Szczególnej Teorii Względności Einsteina. Później było już tylko gorzej dla naszych intuicji. Stąd wnioskowanie Josha wypada bardzo blado. Rozprawianie się ze wszystkimi błędami i uproszczeniami jakie wysnuwa filmowy bohater zajęłoby dużo czasu.

Dlatego przejdziemy do ciekawszego problemu. W pewnym momencie wywód Josha przerywa swoim komentarzem profesor Radisson. Przedstawia hipotezę Stephena Hawkinga tak jakby była ona potwierdzoną ponad wszelką wątpliwość. Tak nie jest. Jednak bardziej rażący jest sposób argumentowania, gdzie profesor filozofii popełnia trywialne błędy: ad personam, ad auditorem, ad verecundiam (bazujący na autorytecie Hawkinga), ab absurdo - w całej dyskusji z obu stron pojawia się wiele błędów logiczno-językowych ale tutaj mamy katastrofalną kumulację. Osobnik używający takiego arsenału pomyłek dokonałby samounicestwienia swojej tezy ale nie w tym filmie. W filmie God's Not Dead jest to przykład opresji z jaką spotyka się chrześcijanin broniący swoich przekonań. Ośmielę się zapytać retorycznie - czy wynikało to z obawy, że jeśli błędów tych byłoby odrobinę mniej to publika do której adresowane jest to dzieło kinematografii mogłaby się nie zorientować co twórcy próbują nam przekazać?

Chrześcijanie kontra cały świat

Chrześcijański filmowy świat jest prosty. W tym świecie MY jesteśmy dobrzy, MY mamy rację, to NAS się dyskryminuje i to NAM się nie pozwala na życie zgodnie z własnym światopoglądem. Wszyscy niechrześcijanie są próżnymi, płytkimi materialistami (dziennikarka Amy Ryan), odpychająco niesympatycznymi dla bliźnich (przyjęcie u Radissona), konformistami bojącymi się konsekwencji (Chińczyk, ojciec Martina), ortodoksyjnymi despotami (Misrab wyrzucający córkę z domu za słuchanie Ewangelii). Z drugiej strony mamy plejadę wrażliwości, chęci do niesienia pomocy bliskim, radosnych, chcących dzielić się swoją wiarą chrześcijan. Wszystko fajnie ale filmowi, jako odzwierciedleniu jakiejś istniejącej rzeczywistości nie zaszkodziłaby odrobina entropii wśród tych cech i zachowań bohaterów. Nie wnioskuję zaraz wprowadzania parytetów ale wszystko tu ulepione jest na jedną i dusząco prostą, nomen omen, modłę.

Na zakończenie

Oglądamy zachętę do rozsyłania smsów o treści, która zarówno ma stanowić przesłanie filmu ja i jego tytuł. Moim zdaniem jest to kontrowersyjny zabieg zachęcający do spamowania znajomym skrzynek odbiorczych i za razem promujący sam film (viral). Pojawia się on na sam koniec, zaraz po euforycznej scenie koncertu na którym spotykają się bohaterowie historii. Jest to ponoć najlepsze miejsce na tego typu przekaz, więc mamy tutaj, być może niezamierzoną ale jednak technikę manipulacyjną. Może to tłumaczyć dlaczego film za 2 miliony dolarów zarobił ich już przeszło 60. Nie wiemy więc czy Bóg Nie Umarł ale wiemy, że Bóg się sprzedał.
wrrior - #chrześcijaństwo #religia #ateizm

Mini Recenzja filmu Bóg Nie Umarł

Ni...
  • 9
  • Odpowiedz
@michalkosecki: Yup. O dziwo spotkałem się z pozytywnymi opiniami na temat filmu, co samo w sobie nie jest złe ale wydają się one lekceważyć jego wady lub ich nie rozumieć. Stąd takie mała kompilacja, co tam nie bangla. Zresztą nawet tu na Wykopie ktoś ten film polecał.
  • Odpowiedz
Sama dyskusja dzieje się na przedmiocie filozofii, na uczelni wyższej, jednak wiedza z filozofii zupełnie się tutaj nie przydaje. Spór pomiędzy studentem Joshem Wheatonem a profesorem Radissonem tego od nas nie wymaga. Nie toczy się on na płaszczyźnie logiki, czy filozoficznych doktryn, nie odbijane są tutaj błyskotliwe argumenty wypracowane przez najbardziej cenionych filozofów.

Josh stwierdza, że w prawdziwym świecie żadne przedmioty nie pojawiają się znikąd.

@wrrior: Tu można się lekko przyczepić,
  • Odpowiedz
@wrrior: Bo generalnie to się z tobą zgadzam poza tym, że dałoby się powiedzieć, że spór ma jakąś część wspólną z jakąś filozoficzną doktryną (lecz uważam że to średnio ważne).
  • Odpowiedz