Wpis z mikrobloga

Skończyłem trzeci sezon HoC. Zaczęło się mocno, potem sezon trzymał raczej równy, dobry, momentami bardzo dobry, poziom. Nie było szaleństw i nie czuć było krwi jak w poprzednich sezonach, za to mamy bardziej psychologiczne podejście do postaci.

Przechodzę do części, która może być uznana za spoilerową, więc kto nie chce, niech dalej nie czyta.

Widać, że Underwood lepiej czuje się jako intrygant i manipulator, zdobywający cele, niż ktoś, kto ma czymś rzeczywiście kierować. Jego prezydentura to raczej dramatyczne próby utrzymywania pozycji niż rzeczywista władza absolutna jak zdawał ją sobie wcześniej wyobrażać. Jego zaplecze jest ograniczone, sondaże mu lecą (przynajmniej na początku sezonu), liderzy partii nie widzą w nim kandydata na następne wybory, Petrov ma go w dupie albo go rozgrywa. No i Claire.

Plusy:
- świetnie pokazana otoczka prezydentury - Biały Dom, ochroniarze, Air Force One. Naprawdę zadbano o detale.
- Petrov
- napięcie wyborcze - jak oni mogą tam skupić się na rządzeniu skoro są w stanie permanentnej kampanii to naprawdę jest fascynujące
- powrót Douga, w dodatku do samego końca nie wiemy co on próbuje zrobić. Jak dla mnie ten facet jest uzależniony od Underwooda w sposób niemalże patologiczny
- relacje z Claire
- spór z Kongresem

Minusy:
- zakończenie mocne ogólnie, ale scena dosyć mdła. Mogli dać coś bardziej ,,krwistego"
- brak tego charakterystycznego gestu pukania o blat - mi tego bardziej brakowało niż zwracania się do widza, bo to jednak robił
- skupienie się na dwóch kwestiach prezydentury - myślę, że Prezydent USA ma więcej ważnych i średnioważnych problemów na głowie niż tylko forsowanie jednego rządowego programu i ONZowska misja na Bliskim Wschodzie

Zakończenie nie powinno dziwić (w sensie, że jest otwarte) - to wynika z konstrukcji serialu. Po obejrzeniu pierwszego sezonu mówiłem znajomym, że będą cztery sezony i żeby zachować logiczną strukturę twórcy powinni na nich poprzestać - 13 odcinków razy cztery sezony to 52 - jak liczba kart w talii. Moim zdaniem wszystko podzielono zgodnie ze schematem budowy tytułowego domku z kart - najpierw się go misternie buduje, krok po kroku (sezon 1). Potem wieńczy dzieło i odbiera gratulacje za konstrukcję (sezon 2). Potem obserwuje lub dba o przetrwanie, choć to konstrukcja naprawdę krucha (sezon 3). Tak czy siak domki z kart upadają - albo ktoś go sprzątnie bo zajmuje miejsce na stole albo nadejdzie katastrofa w postaci czyjejś złośliwości, nierozumnego dziecka lub silnego podmuchu. I wszystko się sypie. O tym będzie sezon czwarty - o upadku.

Można już postawić, że do upadku doprowadzi Claire. W brytyjskim miniserialu, o ile mi wiadomo, żona zleciła zabójstwo premiera. Tutaj niczego nie da się wykluczyć, chociaż bardziej stawiałbym na impeachment. Pojawiają się teorie, że Claire wystartuje z ramienia Republikanów, ale ja w taki rozwój sytuacji nie wierzę.

#houseofcards #seriale
  • 4
  • Odpowiedz
  • 2
@votheri: Przed kaszlnięciem scena palenia s kuchni. A następna scena po kaszlu to scena u lekarza. I RTG płuc na ekranie komputera. Przypadek?
  • Odpowiedz