Wpis z mikrobloga

Po roku ociągania się skończyłem dodatek do Bioshocka Infinite, Burial at Sea. I w związku z tym takie sobie przemyślenia. Gameplay całej serii jest dość słaby, z tym muszę się zgodzić. Rozgrywka jest taka sama od pierwszego bioshocka aż do ostatniej części - szczelanie z pukawek + używanie plazmidów czy tam wigorów. Jakoś próbowali to zmodyfikować w B2, już nie pamiętam na czym to polegało, chyba na doładowywaniu EVE w dowolnym momencie o ile się miało. W każdym razie to niewiele dało, coś konkretnego dodali w końcu w Infinite (te przemieszczanie się skyhookami), ale dużo się z tego nie korzystało bo często nie było jak a jak można było to dało się wygrać walkę bez używania tego ustrojstwa.
I przez to rozumiem, że można w tę serię się wciągnąć albo mocno od niej odbić, bo jak uniwersum nie wciągnie to #!$%@? gameplay jeszcze pogorszy sprawę. A jest co doceniać, bo tak skomplikowanego świata nie widziałem w żadnej grze. Podoba mi się jak każda kolejna część, pomimo, że sama w sobie jest kompletną opowieścią, która odpowiada na jak najwięcej pytań, okazuje się niczym przy kolejnej części, która miesza w mózgu i sprawia, że na poprzednią część nie da się już spojrzeć tak samo. W dodatku Infinite i Burial at Sea spajają wszystkie części w całość a człowiek zbiera tylko szczękę z podłogi. Teraz zamierzam zagrać na nowo w pierwszego Bioshocka i być ponownie świadkiem tych samych wydarzeń, ale tym razem wiedząc już o wszystkich epizodach dziejących się na boku i przesiedzeniu na wiki pół dnia to będzie całkiem nowe przeżycie.

tl;dr: Warto tej serii dać szansę, bo jeszcze sporo osób nie miało okazji dać a wiele odpuściło już po pierwszej części. Moim zdaniem szukanie w Bioshockach okazji do postrzelania i rozbudowanej mechaniki to błąd, choć jest to dla mnie zrozumiałe. Dla mnie strzelanie było tylko dodatkiem do odkrywania tajemnic miasta.
Ile to już się naczytałem, że ta gra to jakiś absurd, bo co to za głupi pomysł że chodzą małe dziewczynki ze strzykawkami a bronią ich jacyś przerośnięci nurkowie. I kończąc tylko pierwszą część rzeczywiście można mieć małego mindfucka ale jeśli zagra się w kolejne części i dodatki to wszystko zaczyna wyglądać jak jedne wielkie puzzle, które na początku porozrzucane pod koniec składają się w piękny, kompletny obraz.

I w sumie mógłbym tyle nie pisać bo i tak mało kto to przeczyta ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale robię taki dłuższy wywód z jednego powodu: po ograniu Burial at Sea nie widzę osobiście pola do zrobienia kolejnej części w tym uniwersum. Wydaje mi się, że Infinite i i BaS wypełniły wszystkie niedopowiedziane luki i wyczerpały temat, a dalsze drążenie powiększyłoby tylko chaos, który i tak ledwo można ułożyć sobie w głowie biorąc pod uwagę te wszystkie skoki w czasoprzestrzeniach.
Sam też nie chciałbym nowego Bioshocka, mógłbym jedynie zagrać w jakiś remaster pierwszej części, bo widać już na niej znaki czasu i gra wygląda lekko przeciętnie w 2015 roku. Chciałbym, żeby ta seria była już zamknięta, mam z nią wspaniałe wspomnienia pełne emocji, nawet łez (zakończenie Bioshock 2 ;___;). Scenarzyści musieliby się bardzo mocno postarać, żeby wycisnąć coś jeszcze z tego uniwersum, a nie chcę, żeby zrobiono z tego maszynkę do odcinania kuponów.

no, to tyle ( ͡º ͜ʖ͡º)

#gry #bioshock
  • 7
Zapomniałem też dopisać, że chętnie zobaczyłbym ekranizację, bo zarówno Rapture jak i Columbia są wprost idealnymi miejscami do czerpania inspiracji i z pewną ilością pieniędzy można by zrobić wspaniały film, być może nawet zdolny do oscara.